sobota, 2 marca 2013

Twinsanity w Arizonie!

Phoenix Suns - Atlanta Hawks 92:87
(21:19, 23:20, 28:22, 20:26)
fot. AP Photo
Trzecie zwycięstwo z rzędu w wykonaniu Słońc stało się faktem! Wizytująca w Phoenix Atlanta Hawks była na fali wygrywając pięć ostatnich spotkań wyjazdowych. Po trzech zwycięstwach z rzędu w Milwaukee, Detroit i Salt Lake City przyszła porażka z drużyną Marcina Gortata. Brawo Suns!


Kluczem do wygranej byli rezerwowi i to, że Lindsey Hunter nie przestraszył się na nich postawić i pozwolił im zagrać CAŁĄ czwartą kwartę. Oprócz Gorana Dragicia, który w trzeciej kwarcie po raz kolejny w tym sezonie niefortunnie spadł na plecy/pupę i nie wrócił już gry, żaden z graczy pierwszej piątki nie zapisał na swoim koncie dwucyfrowej ilości punktów. Najwięcej oprócz Słoweńca miał Luis Scola... sześć. Taka statystyka w połączeniu z wygraną musi stawiać ławkę Suns w bardzo dobrym świetle.

Od razu zaznaczę, że mówią ławka rezerwowych nie mam na myśli Micheala Beasley'a. B-Easy zagrał tylko 8 minut, a resztę czasu spędził na ławce nerwowo obgryzając paznokcie. Pozostali rezerwowi, to jest Wes Johnson, Jermaine O'Neal, Kendall Marshall i, oczywiście, bracia Morris wykonali w tym meczu świetną robotę. 

Wesley Johnson dał dużo swojej drużynie w trzeciej kwarcie. Można powiedzieć, że stał się czwartokwartowym Chrisem Paulem Phoenix Suns w tej odsłonie. Zdobył wtedy 13 ze swoich 15 punktów, nie myląc się ani razu na pięć prób, a trzy z nich były rzutami dystansowymi. Jermaine O'Neal był bardzo, a to bardzo bliski wylecenia z tego meczu, bo po starciu z Alem Horfordem zarobił pierwszy faul techniczny, a potem jak, przepraszam za słowo, przypieprzył piłką w Josha Smitha spokojnie mógł zarobić drugiego. Niby miał ratować piłkę wylatującą na aut, ale nie wyglądało to tak jednoznacznie panie O'Neal.

W jednym z wpisów już o tym wspominaliśmy, ale od kiedy bracia Morris są razem w drużynie, to za równo gra z ławki Markieffa jak i Marcusa wygląda bardzo dobrze. Jestem w 87% przekonany, że niedługo Beasley podzieli los Shannona Browna i nie będzie mu dane grać. Przy takiej grze wchodzącego do rotacji Marcusa grzechem byłoby zabieranie jego minut i oddawanie ich Beasley'owi. Bracia grali dziś obok siebie przez 21 minut i w tym czasie Słońca były lepsze od Jastrzębi o dziewięć punktów. Spośród wszystkich par zawodników, którzy grali obok siebie przez co najmniej 20 minut był to najlepszy wynik w drużynie.

Rzadkiego widoku mieliśmy okazje doświadczyć na koniec meczu, gdy cała hala na stojąco dziękowała drużynie za emocje i zwycięstwo. Takie obrazki zawsze cieszą oko, podobnie jak oglądanie zwycięskich pojedynków Suns.

Oceny zawodników:

P.J. Tucker 3 - tylko 10 minut gry, nie mógł zaprezentować swoich defensywnych umiejętności, bo przyszło mu uganiać się po zasłonach za Kylem Korverem.

Luis Scola 3+ - 6 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty w 19 minut gry to niezły wynik. Argentyńczyk naprawdę radził sobie z Joshem Smithem, który w tym meczu po prostu nie istniał (2/11, 0/5 za 3, 5 strat, ale i tak Suns będą chętni dać mu maxa...)

Marcin Gortat 3- - tylko 2 punkty i 2 zbiórki w 20 minut, nie wpadały mu rzuty (1/6) i znów był za mało agresywny.

Jared Dudley 3- - również miał problemy ze skutecznością (2/8). Trafił raz ładnie w szybkim ataku za trzy, co przypomniało czasy kiedy wchodził z ławki za Granta Hilla.

Goran Dragić 4+ - do czasu kontuzji był najlepszym zawodnikiem Suns (jego status określony jako day-to-day). Zanotował 19 punktów i miał moment, że co rzucił to wpadało. Po raz kolejny udowodnił, że ma instynkt do przerywania akcji przeciwników i zaliczył trzy przechwyty.

Wesley Johnson 4+ - o jego skuteczności już wspomniałem, ale pochwały należą się również za grę obronną. Wes wyrasta na kolejnego czołowego obwodowego defensora w drużynie. W czasie meczu zastanawiałem się czy po sezonie Suns będą skłonni zaproponować mu kontrakt. Myślę, że jeśli utrzyma aktualny poziom to tak.

Jermaine O'Neal 3+ - zdecydowanie mniej efektowny występ niż ten przeciwko Spurs, ale jak zwykle był przydatny. Kilka razy dał sobie odebrać piłkę grając tyłem do kosza i nie potrzebnie wdawał się w pojedynki słowne z graczami Hawks.

Markieff Morris 4- - o braciach już pisałem, więc dodać mogę tyle, że Markieff jest bardzo aktywny i nie bał się ustawiać do gry tyłem przeciwko Smithowi czy Horfordowi. Podobnie jak O'Neal czasami za bardzo się gotuje i wdaje w dyskusje lub przepychanki (dziś z Ivanem Johnsonem).

Kendall Marshall 3+ - musiał zastąpić Dragicia do końca meczu i udało mu się to zadanie wykonać. Dobrze kierował grą Suns, czego nie obrazują tylko dwie asysty. Miał bardzo ładne podanie do rollującego pod kosz Morrisa.

Marcus Morris 4+ - nie bał się rzucać z dystansu i robił to wyśmienicie. Trafił 4 z 5 trójek i po powrocie do domu mógł otworzyć Jacka Danielsa i świętować udany występ. Znów grał pseudo-rzucającego obrońcę, ale wywiązuje się ze swojej roli bardzo dobrze.

Michael Beasley - grał za krótko.

2 komentarze:

  1. za wysokie te oceny. Gortat 3-? Za co? za spudłowanie 5 rzutów i zebranie 1 piłki na 10 minut? 2- to ocena która powinnien dostać. Innym zawodnikom bym co najmniej o pół stopnia poobniżał bo występy Morrisa I Wesa choć dobre nie zasługują na 4

    OdpowiedzUsuń
  2. Oceny wyższe tylko i wyłącznie dlatego, że Suns wygrali. Taki bonus dla drużyny za lepszy mecz.

    OdpowiedzUsuń