środa, 20 listopada 2013

Kolejny nieudany crunchtime Suns.

Phoenix Suns są jedyną drużyną w lidze, która w każdym z rozegranych meczów w tym sezonie prowadziła w czwartej kwarcie. Bilans 5-5 na to może nie wskazuje, ale jeśli przyjrzymy się dokładnie wynikom Słońc z przegranych meczów to zauważymy, że w sumie wszystkie mecze nasze promyczki przegrały 16 punktami. Blisko było też w Sacramento, gdzie jeszcze na nieco ponad 3 minuty przed końcem Suns mieli 7-punktowe prowadzenie.


Jeff Hornacek próbując znaleźć odpowiedź na dojeżdżającego na mecze z Shire Isaiaha Thomasa wystawił w końcówce do gry Isha Smitha i ta decyzja była jedną z tych nietrafionych, bo Smith zanotował kluczowa stratę na 30 sekund przed końcem. Ogółem Suns fatalnie rozegrali końcówkę w trakcie której popełnili aż 6 strat i spudłowali pięć rzutów.

Nie grał w tym meczu Eric Bledsoe, więc Goranowi Dragiciowi przypadła większa rola do odegrania. Niestety to właśnie Słoweniec był jednym z antybohaterów finiszu. Cztery straty, a w tym dwie w ciągu ostatniej minuty są niedopuszczalne na tym poziomie rozgrywek i można powiedzieć, że Suns dostali to na co sobie przez te kilka minut zasłużyli. Goran rzucił do tego tylko 10 punktów i rozdał 8 asyst (strat w sumie siedem).

Niestety w dalszym ciągu Markieff Morris robi to do czego nas przyzwyczaił. Jest strasznie nierówny. Po cudownym tygodniu i wyborze na najlepszego gracza w konferencji przyszedł dołek. W Sacramento Morris rzucił ledwo 3 punkty, nie zebrał żadnej piłki i miał problemy z faulami (5). Dla niedzielnego kibica wygladało to dobrze, bo taki nie połapałby się, że to jego bliźniak Marcus, a nie Keef gra na wysokim poziomie. Mook zagrał dobry mecz z ławki na 19 punktów z 11 rzutów. Miał szansę doprowadzić do remisu, ale miał ciężką pozycję do rzutu co sprawia, że decyzja jaką wtedy podjął mogła nie być najlepszą.

Archie Goodwin był świetny w tym meczu i w zasadzie tylko czekać, aż dostanie więcej minut, bo takim występem na to po prostu zasługuje. A weźcie sobie sami zobaczcie co ten dzieciak potrafi:



Alex Len grał przez 5 minut, po tym jak grzał ławkę praktycznie od początku sezonu przez problemy z kostką.

Dziś w nocy Suns grają... z Kings, znów. Tak więc szansa na rewanż natrafia się dość szybko, oby tylko kibice w US Airways Center zrobili taką atmosferę jak kibice w Sacramento.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz