poniedziałek, 1 grudnia 2014

Kolejna porażka na własne życzenie

Channing Frye wrócił do Phoenix i jego Orlando Magic byli lepsi od Phoenix Suns przez mniej więcej 45 minut. Gracze słońc nie mogli znów znaleźć ofensywnego rytmu, pudłowali łatwe rzuty spod kosza i nawet pomimo heroicznej próby powrótu w samej końcówe musieli uznać wyższość gości. 93:90 Magic.


Trzeci mecz z rzędu za ławką rezerwowych siedział ubrany elegancko Isaiah Thomas, co zwiastowało bardziej pewną grę Gorana Dragicia i Erica Bledsoe. Dragić rozpoczął ten mecz strasznie nierówno, bo co prawda zdobył osiem punktów w pierwszej kwarcie, ale równocześnie zanotował aż cztery straty. Przed rozpoczęciem meczu fani Suns gorąco przywitali Channinga Frye'a, ale ten był bardzo mało wykorzystywany i trafił tylko jeden z pięciu rzutów na 3 punkty.
Dragić w daleszej części meczu ograniczył straty, trafiał trójki (3/6 3PT) i miał w sumie 22 punkty, 8 zbiórek i 4 asysty. Bardzo dobrze mecz rozpoczął Miles Plumlee, który nie dał się zdominować Nikoli Vuceviciowi. Plumlee trafił każdy ze swoich sześciu rzutów i zdobył pierwsze cztery punkty Suns rzucając dwa razy z półdystansu, w tym raz o deskę. W meczu zanotował 12 punktów i 5 zbiórek w 25 minut gry.

Najlepszym graczem Suns był Markieff Morris, przez którego przechodzić zaczęło bardzo dużo akcji. Morris rozwija się jako podający i dzisiaj po raz drugi w tym sezonie rozdał aż 7 asyst. Do tego dołożył 18 punktów i 10 zbióek, ale spudłował wszystkie cztery trójki, z których każda wyglądała jakby chciała powiedzieć - "Channing, wróć". Eric Bledsoe trafił tylko 5 z 14 rzutów i miał sześć strat, a Gerald Green miał jedną celną z 7 trójek. Green miał też highlight meczu.



Suns grali po prostu słabo i w kluczowej drugiej kwarcie trafili tylko jeden rzut w przeciągu ostatnich siedmiu minut. W pierwszej połowie zdobyli ogółem słabiutkie 39 punktów, a Magic schodzili do szatni po zanotowaniu runu 18-3. Trzecia kwarta nie była lepsza, ale w ostatniej części Suns poderwali się próbując dogonić przeciwników. Na niecałą minutę przed końcem ich przewaga stopniała do tylko trzech punktów, ale wtedy Nikola Vucević trafił za dwa, a wku***iony Jeff Hornacek został ukarany przewinieniem technicznym. Dlaczego? Otóż Vucević umieścił piłkę w koszu, ale zrobił przy tym bardzo widoczne kroki i naprawe nie wiem jak można było to puścić.

Festiwal kolejnych rzutów z gry Suns i osobistych Magic się rozpoczął i jeszcze na dwie sekundy przed ostatnią syreną goście byli tylko +3. Hornacek nie miał już przerwy na żądanie, więc Słońcom pozostało długie rozpaczliwe podanie przez cały parkiet, ale Gerlad Green złapał piłkę i próbował ją jeszcze komuś oddać. Koniec.

- Orlando grało twardo przez pełne 48 minut - powiedział po meczu Hornacek. - My graliśmy twardo przez jakieś 12 minut (bardziej jak 3 minuty - przyp.red.). Musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki i skupić się na pokonywaniu kolejnych przeciwników. Moi chłopcy pokazali w czwartej kwarcie, że potrafią grać bardzo dobrze i tego od nich oczekuje.

Zasłużona porażka Suns, którzy znów zmusili się do odrabiania strat. Nie ma takiej możliwości, żeby za każdym razem wrócić do meczu i jeszcze go wygrać. To nie ten poziom. Mogą zdarzyć się takie blowouty jak ten w Denver, ale porażki na własnym parkiecie z drużynami pokroju Charlotte Hornets czy właśnie Magic nie dadzą Suns playoffów.

1 komentarz:

  1. Łukasz ...są odstajacy na zachodzie ... play offf nie dla Suns w tym roku juz teraz smialo moge to stwierdzic juz teraz, nie z ta ta taktyka i nie z wielka trojaka ktora miala zwojowac tą lige, to nie te czasy,chcialbym sie mylic bo Phx w moim sercu od lat ale ogladajac wszystkie jak do tej pory mecze nie jestem optymista to poprostu nie funkcjonuje, takie bicie glowa w mur...ja wiem ze mecz meczowi nie rowny ale Suns przegrywaja na deskach, pol dystansie i obwodzie to lezy zupelnie,tym czym wygrywali Suns mecze w poprzednim sezonie poprostu nie istnieje czyli Fastbreak...:(

    OdpowiedzUsuń