sobota, 1 grudnia 2012

Porażka z Raptors.


Toronto Raptors - Phoenix Suns 101:97
(19:25, 32:27, 29:24, 21:21)
Chris Young/AP Photo
Mecz przeciwko z Cleveland Cavaliers miał zapoczątkować serię wyjazdowych zwycięstw, ale niestety od tamtego meczu Suns zostali zgnieceni przez Pistons oraz minionej nocy polegli w Toronto. Mecz był wyrównany, choć pierwsza kwarta dała mi wrażenie, że Słońca kontrolują to spotkanie i dzięki uzyskanej przewadze będą grać spokojniej i mecz zakończy się upragnionym zwycięstwem. W tym okresie gry dobrze prezentowali się Marcin Gortat i Goran Dragić. Niestety druga kwarta należała do gospodarzy, którzy dostali w tym czasie bardzo dobre wsparcie z ławki od Terrence'a Rossa, Amira Johnsona (16 punktów, 6 zbiórek) oraz Jose Calderona (13 punktów, 9 asyst). Dwóch ostatnich cały mecz grało na bardzo dobrym poziomie i dzielnie wspierało startujący obwodowy duet Lowry - DeRozan. DeRozan grał jak na lidera przystało i również dzięki niemu Raptors byli cały czas w tym spotkaniu. Dobrze grający rezerwowi byli kluczem dla Raptors, a z drugiej strony zmiennicy Suns nie zagrali na takim poziomie jaki od nich oczekujemy. Jedynie Jared Dudley (14 punktów, 5/6) spisywał się lepiej niż średnio. W drugiej kwarcie mecz zrobił się wyrównany i tak pozostało już do samego końca. Na nieszczęście przyjezdnych Kyle Lowry trafił desperation three przed zejściem do szatni równo z syreną końcową i do przerwy Suns prowadzili jednym oczkiem. Trzecia kwarta to praktycznie gra punkt za punkt i podobnie było też w ostatniej odsłonie. W ostatniej minucie czwartej kwarty Raptors prowadzili jednym punktem i na 30 sekund przed końcem dobitka Marcina po niecelnym rzucie Scoli dosłownie wypadła z kosza. Suns byli jednak w dalszym ciągu w posiadaniu piłki, ale ponownie zawiódł Scola, który nie poradził sobie w akcji jeden na jednego z, grającym słabe zawody, Andreą Bargnanim. W odpowiedzi Raptors trafili 1 z 2 rzutów osobistych. Słońca miały więc w dalszym ciągu szansę na remis lub zwycięstwo, ale Shannon Brown zdecydował się na indywidualną akcję i wjazd pod kosz, ale jego layup nie trafił do kosza. Bargnani wykorzystał jeszcze oba rzuty wolne i mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy. Phoenix Suns nie mogą sobie pozwolić, aby takie mecze jak ten z Raptors czy poprzedni z Pistons kończyć porażkami, bo jeśli właśnie z takimi przeciwnikami nie będą przychodzić wygrane, to co dopiero powiedzieć o meczach z Knicks i Grizzlies, które skończą aktualną trasę wyjazdową Suns. Nam kibicom pozostaje w dalszym ciągu wierzyć, że będzie lepiej i nie będziemy ulegać słabeuszom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz