środa, 6 listopada 2013

Suns pokonali Pelicans, są 3-1.

Suns kontynuując swój mały roadtrip zawitali do Nowego Orleanu, czyli miasta Pelikanów aspirujących do play-offów 2014. Po słabej pierwszej kwarcie i ogólnie nie najlepszych początkowych 24 minutach w trzeciej odsłonie Słońca rozjaśniły się maksymalnie i dogoniły, przegoniły a następnie odparły gospodarzy. 104:98 Suns!


Gerald Green zajął miejsce Gorana Dragicia w pierwszej piątce i po pięciu trafionych trójkach w Oklahomie trafił tym razem sześć razy (podobnie jak dwa dni wcześniej oddał 10 rzutów zza łuku). Green był świetny w rozciąganiu gry. Wszystkie punkty zdobył trójkami i czuł się na tyle mocny, że po trafieniu piątej czy szóstej zaczął gadać coś do kibiców. Gerald zaimponował również w defensywie szczególnie dwoma blokami w tym raz robiąc typowy LeBronowy chasedown na Ericu Gordonie, a następnie wbijając Tyreke'a Evansa w ziemie.

Eric Bledsoe znów zaprezentował kawał porządnej koszykówki. Tym razem nie miał problemów z niecelnymi rzutami. Trafił 10 z 12 swoich prób, a w czwartej kwarcie nie pomylił się ani razu za równo z gry (3/3) jak i na linii (4/4). Te czwarte kwarty to bardzo mocna strona Erica, chyba przeszło to na niego podczas wspólnej gry i treningów z Chrisem Paulem. 25 punktów, 4 zbiórki, 5 asyst i 3 przechwyty (+ niestety 5 strat). Oby tak dalej.

Największym pozytywnym zaskoczeniem tego meczu była dla mnie postawa braci Morris. Obydwaj zagrali duże minuty z ławki i bynajmniej dlatego, że nie miał kto grać. Markieff rzucił 17 punktów, miał 5 zbiórek i 4 asyst. Marcus na swoim koncie zapisał 16 punktów i 9 zbiórek (4 w ataku). W pewnym okresie około 8 minut na przełomie  trzeciej i czwartej kwarty bracia rzucili 19 z 25 punktów Suns. trzymając drużynę na swoich barkach. Podobało mi się to, że widać było po nich chęć walki, agresywne atakowanie deski. Nie przestraszyli się grającego naprzeciwko nich Anthony'ego Davisa (ten i tak miał 5 bloków) i chwała im za to.

Nie licząc pierwszej kwarty Słońca znów zagrały dobry mecz. Jestem naprawdę pod wrażeniem. Jutro mecz back-to-back w San Antonio.

Pierre the Pelican nie wystraszył graczy Suns. Mają chłopaki mocną psychikę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz