czwartek, 30 października 2014

Dominacja Suns w meczu otwarcia

Phoenix Suns wyszli na mecz z Los Angeles Lakers z napełnionymi do maksimum zbiornikami energii. W pierwszej kwarcie byli jak hej, to ile chcecie żebyśmy dzisiaj nawrzucali, skutecznie rozbijali obronę gości i byli po prostu wyraźnie lepsi. Chwila przestoju nadeszła w kolejnej części meczu, ale tak naprawdę to był blowout od samego początku. 119:99 Suns!


Słońca pierwsze punkty zdobyły po dwójkowej akcji Erica Bledsoe i Milesa Plumlee'go, co tylko utwierdziło nas w przekonaniu, jak dobrze ten duet razem współpracuje. Zresztą Bledsoe robił wszystko od pierwszej sekundy pokazując, że Suns mogą być jego drużyną. W samej 1Q zanotował na swoim koncie 5 punktów, 4 asysty i 3 zbiórki.

Pod nieobecność PJ-a Tuckera, na pozycji niskiego skrzydłowego Jeff Hornacek postawił, bez niespodzianki, na Marcusa Morrisa. Ten szybko odpłacił się trafiając trzy trójki na starcie, w tym dwie z prawego rogu. W całym meczu trafił 5 z 9 rzutów z dystansu na 21 punktów i miał najlepsze w drużynie +36. W jednej akcji zrobił piękny Dzień Lotnika Kobe'mu Bryantowi fake-ując trójkę i trafiając z dalszego półdystansu.

Isaiah Thomas, wczesny kandydat do nagrody dla najlepszego rezerwowego w NBA, nie był gorszy na dystansie od Morrisa. Wyglądał jakby biegał w koszulce Suns od dzieciństwa, rozdawał uśmiechy do publiczności, a Jeziorowcom wbijał w brzuch kolejne gwoździe. Thomas trafił 9 z 11 rzutów (5/7 za 3) na, najwięcej w ekipie Suns, 23 punkty w 20 minut.

Po 33 punktach w pierwszej kwarcie i dwucyfrowym prowadzeniu, w kolejnej Słońca złapały zadyszkę i dały się dogonić gościom. Kilka lekceważących posiadań w obronie (oddawanie otwartych jumperów Hillowi i Ellingotnowi) i ataku (gra Plumlee'go z high-post 1vs1) pozwoliły Lakers zmniejszyć przewagę do kilku punktów. W ogólnym rozrachunku był to jednak chwilowy dołek i nawet hero-ball Bryanta (11/25, 31 punktów) nie pomógł.

Po niemrawej pierwszej połowie, w trzeciej kwarcie odżył Goran Dragić. Słoweniec zdobył wtedy 12 ze swoich 18 punktów grając agresywnie do kosza i zostawiając z tyłu broniących go zawodników. W tej samej kwarcie z parkietu wyrzucony został Bledsoe, który sfrustrowany brakiem odpowiedniego gwizdka, kopnął z impetem w bandę i został nagrodzony drugim przewinieniem technicznym. Ta sytuacja pokazała, jak bardzo zależy mu na każdym posiadaniu i nawet przy tak wysokim prowadzeniu nie będzie żadnego odpuszczania. Bledsoe skończył mecz z 16 punktami, 9 asystami i 6 zbiórkami.

W ekipie Suns sześciu zawodników zanotowało dwycyfrowe zdobycze punktowe. Oprócz wymienionej już czwórki, swoje dorzucili Markieff Morris i Mile Plumlee. Keef zaczął mecz od trzech niecelnych trójek, ale w czwartej próbie już się nie pomylił. Ostatecznie trafił 5 z 10 rzutów na 12 punktów będąc tym razem w cieniu brata. Plumlee trzy razy kończył akcje wsadami po asystach Bledsoe, ale dwukrotnie trafił też z półdystansu, w tym raz mięciutko o deseczkę. 10 punktów i 6 zbiórek to jego linijka.

Warto zaznaczyć, że Alex Len grał 18 minut i wyglądał bardzo solidnie. Ludzie-boxscore'y powiedzą, że był nijaki na 3 punkty i 5 zbiórek, ale jego długość daje Słońcom w obronie bardzo, bardzo dużo. Len ma dobre instynkty i nie skacze do każdej pompki, a jak już odrywa się od ziemi to sunie prosto w górę nie dając przeciwnikom szans na łatwe punkty. Po atakowanej stronie parkietu wywalczył raz piłkę po niecelnym rzucie i dobił z faulem. Z nim na parkiecie Suns byli lepsi od rywali o 25 punktów (zdecydowanie najlepszy wskaźnik wśród rezerwowych).

Anthony Tolliver trafił 2 z 2 trójek, Gerald Green tylko 2 z 8 rzutów, a Archie Goodwin pojawił się na parkiecie już w pierwszej kwarcie, ale w sumie spędził na parkiecie niecałe 10 minut nie zdobywając żadnego punktu. Tyler Ennis grał 12 minut trafiając swój pierwszy rzut na parkietach NBA i rozdając 3 asysty.

Pierwszy przeciwnik Suns nie był zbyt wymagający, ale wysokie i pewne zwycięstwo to świetny start. Słońca trafiły aż 16 z 32 trójek i miejmy nadzieję, że nie był to jednorazowy wybryk. Oby tak dalej Suns, dzięki za pierwszą noc.

3 komentarze:

  1. do boju słońca oby tak dalej a będzie super:) tylko mimo wszystko martwi mnie pozycja centra ale wierzę że Miles i Len razem dadzą sobie radę bo jeśli przydarzy się któremuś kontuzja to przy braku wzrostu Frye to może być problem... jeśli można prosić to takie słowa jak to: " Ludzie-boxscore'y" żeby były np w nawiasie tłumaczone. dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi gości, którzy na podstawie suchych statystyk potrafią krytykować graczy :)

      Usuń
    2. spoko spoko:) teraz juz wszystko jasne:) bo nie mam okazji oglądać za bardzo NBA nawet i meczów PHX i pozostają mi opisy internetowe i tam się często pojawiają różne skróty angielskie itp i jako zwykły kibic nie potrafię ich rozszyfrować

      Usuń