Suns słabo rozpoczęli mecz pozwalając Celtics na punkty z ponowień, ale za sprawą Gorana Dragicia i Markieffa Morrisa nie musieliśmy długo czekać na zwrot. Dragić świetnie atakował pomalowane kończąc akcję samemu lub oddając piłkę dobrze wychodzącemu na czyste pozycje Keefowi. Ten trafił w 1Q cztery z pięciu rzutów, wszystkie po asystach Słoweńca. Swoją szansę szybko dostał Gerald Green i to o dziwo na pozycji niskiego skrzydłowego.
Chwilę przed meczem okazało się bowiem, że PJ Tucker został zawieszony przez klub na jedno spotkanie za... spóźnienie się na drużynowy autobus na lotnisko w Los Angeles. Green trafił swoją pierwszą trójkę z lewego rogu i efektownie zakończył jedną z kontr Suns, ale spudłował trzy kolejne rzuty. Spotkanie skończył z 7 punktami i tylko trzema celnymi rzutami z 12 oddanych.
Chłopcy Hornacka prowadzili w pierwszej kwarcie różnicą nawet 13 punktów, ale oczywiście dali się dogonić. Dobre zawody w ekipie gości rozgrywał Avery Bradley, a dużo pozytywnego po obu stronach parkietu wniósł z ławki rozgrywający swój najlepszy mecz w sezonie Tyler Zeller (8/9, 19 punktów). W drugiej części Dragić pozostał gorący, podobnie jak Keef. Oprócz tej dwójki świetnie prezentował się Alex Len, który zapisał na swoim koncie prawdopodobnie najlepszą akcję w swojej karierze:
Zarówno pierwsza, jak i druga połowa nie obfitowała w dobrą defensywę. W trzeciej kwarcie Suns pozwalali Celtics na dużo łatwych punktów zdobywanych spod kosza, z półdystansu czy po kontratakach. Na szczęście C's również mieli problemy z bronieniem obręczy i obie drużyny zdobyły w sumie 132 punkty w pomalowanym (równo po 66 z obu stron).
Ostatnia odsłona meczu to jeden wielki wulkan emocji. Zaczęło się od ważnych (celnych!) rzutów T.J.-a Warrena, któremu Hornacek zaufał i posłał do gry zamiast Anthony'ego Tollivera. Warren trafił 3 z 5 rzutów na 7 punktów i jego rzut wygladał bardzo pewnie. Suns pozwalali Zellerowi na kolejne łatwe punkty spod kosza, a swoje dołożył tez Jared Sullinger (18 punktów, 8 zbiórek) trafiając między innymi ważny rzut z dalekiego półdystansu.
Go-to-guy'em Suns był Markieff Morris i nikogo to nie dziwi. Keef zagrał fantastycznie, trafiał z półdystansu, dostawał się pod kosz wieszając przeciwników w powietrzu pump fake'ami i zdobył najwięcej w karierze 30 punktów. Trafił 14 z 21 rzutów, a do tego dołożył 7 zbiórek, 5 asyst i 4 przechwyty. To jest dokładnie taki Markieff jakiego oczekiwaliśmy.
Na niecałą minutę przed końcem Suns przegrywali dwoma punktami, ale podczas timeoutu Hornacek rozrysował idealną akcję i Dragić doprowadził do remisu łatwymi punktami spod kosza. W kolejnym posiadaniu Celtics Eric Bledsoe przeczytał ryzykowne podanie Bradley'a, przechwycił piłkę i nie miał prawa spudłować będąc sam na sam z koszem. Słońca były +2 i trójka Jeffa Greena (28 punktów) zakręciła się na obręczy, ale na szczęście dla nas była niecelna. Alex Len wytrzymał ogromną presję trafiając dwa z dwóch osobistych i choć sfaulował później Rajona Rondo (14 punktów, 10 zbiórek, 9 asyst) to ten nie trafił żadnego z trzech osobistych (w całym meczu był... 2/10).
Nasz młody środkowy skończył mecz z 19 punktami i 7 zbiórkami na koncie. Dragić wyglądał jak Dragić w wersji Most Improved Player 2013/14 i zanotował 22 punkty (3/6 za 3), 6 zbiórek, 7 asyst i 2 przechwyty. Bledsoe wykręcił 15-5-7-3, a Marcus Morris trafił 3 z 5 trójek na 13 punktów i rozdał career-high 7 asyst.
Strasznie ważne zwycięstwo Suns i choć obrona była tragiczna to zapomnijmy o tym i cieszmy się chwilą. Jedyna smutna informacja to taka, że Marcus Morris umarł...
naprawdę on zmarł?
OdpowiedzUsuńMarcus vs BOS 13 PTS (5/8, 3/5 3P) , 5 RB, 7 AST, 1 ST
OdpowiedzUsuńInformacje o JEGO śmierci są mocno przesadzone :-)