Phoenix Suns nie trafiają rzutów na remis lub zwycięstwo, zapamiętaj to. Przedwczoraj w Minneapolis takie próby nie wpadały i wczoraj w Chicago mieliśmy powtórkę. Suns i Bulls stworzyli dobre, wyrówne widowisko, w którym żadna z drużyn nie prowadziła dwucyfrową przewagą punktów. Ostatecznie lepiej finiszowali gospodarze, ale nowi Suns zostawili po sobie dobre wrażenie. 112:107 Bulls.
Spotkanie zaczęło się od wymiany kosz za kosz, ale z biegiem czasu Bulls systematycznie zaczęli powiększać swoją przewagę, która w pewnym momencie pierwszej kwarty wyniosła siedem punktów. Dużo dobrego dla Suns zrobili wtedy rezerwowi, szczególnie Brandan Wright, który skończył trzy swoje kolejne akcje, Marcus Morris, który trafiał oraz Archie Goodwin, który ma wielką pewność siebie i wszystko wskazuje na to, że na stałe zajął miejsce w rotacji Jeffa Hornacka.
Suns i Bulls toczyli bardzo wyrównany bój, ale naszym problemem było pozwalanie wysokim Bulls na zbiórki i ofensywne, po których gospodarze zdobywali punkty drugiej szansy. Drugim mankamentem był brak dostawania się na linię - Bulls oddali dwa razy wiecej rzutów osobistych (Suns trafili tylko 3/8 FT). Swoje zrobiła też off night Markieffa Morrisa, który co prawda trafił ważną trójkę ze szczytu w końcówce, ale cały mecz zakończył z 3/15 FG w 40 minut.
W pewnym momencie trzeciej kwarty Suns osiągnęli 8 punktów przewagi, ale wpierw ważne punkty pozdobywał Pau Gasol, a następnie wielką pracę wykonała ławka rezerwowych Toma Thibodeau i przewaga ta bardzo szybko stopniała.
Po kolejnej celnej dobitce Taja Gibsona, Bulls osiągnęli 9-punktowe prowadzenie na nieco ponad 3 minuty przed końcem. Suns nie zamierzali złożyć broni i po wspomnianej już trójce Keefa przewaga Byków zmalała do jednego punktu na 25 sekund przed końcem. Suns próbowali przechwycić piłkę, ale ostatecznie Derrick Rose wylądował na linii i trafił oba osobiste. Hornacek zdecydował się na nie branie czasu i Eric Bledsoe nie trafił szybko oddanej trójki. Wydawało się, że Jeff nakazał swoim zawodnikiem zdobycie szybkich punktów spod kosza i nie był zadowolony decyzją podjętą przez Bledsoe. Celne osobiste Jimmy'ego Butlera zamroziły mecz.
P.J. Tucker miał dobrze ułożoną rękę i trafiał rzuty nie tylko po podaniach, ale też po koźle. Był najlepszym strzelcem Suns z 20 punktami na koncie (4/7 3PT). Bledsoe oddał w sumie tylko 8 rzutów (5/8 FG) i miał 13 punktów, 7 zbiórek, 8 asyst, ale też 5 strat. Marcus Morris był najlepszym strzelcem z ławki z 17 punktami, a Archie Goodwin trafił 6 z 8 rzutów na 12 punktów.
Swój debiut w barwach Suns zaliczył Brandon Knight i wyglądał w nim bardzo poprawnie. Gołym okiem było widać, że to jego pierwszy mecz w nowym systemie, ale w trzeciej kwarcie Knight się rozkręcił i zdobył 9 punktów trafiając jumpery i floatery. Kilka razy za bardzo pospieszył się z oddaniem rzutu, szczególnie z dystansu, ale nie wszystko musi być piękne. Ostatecznie Knight zapisał na swoim koncie 13 punktów i 5 asyst w 25 minut gry z ławki.
Dla Suns była to siódma porażka w ostatnich ośmiu meczach. W tym momencie tracimy do ósmych Thunder półtora meczu i wszystko wskazuje na to, że wejście do playoffów będzie bardzo, bardzo ciężkie...
Phoenix suns nie po prostu jakości. Nie ma żadnego gracza który mógłby być liderem. Tera po niekorzystnych wymianach i z każdym meczem bliżej playoffs będziemy o tym sie przekonywać... Chociaż chciałbym sie mylić.
OdpowiedzUsuńteraz to już bycie liderem druzyny musi wziac na siebie tylko i wylacznie Bledsoe. bez tego lidera to bedzie ciezko o cokolwiek.
OdpowiedzUsuń