poniedziałek, 2 marca 2015

Markieff ponarzekał na kibiców, chce więcej wsparcia

Jak pewnie zauważyliście (lub zrobicie to zaraz) nie napisałem wczoraj ani słowa o meczu z San Antonio Spurs. Na fanpage'u starałem się to wyjaśnić i powtórzę to jeszcze raz - niektóre rzeczy najlepiej jest przemilczeć. Phoenix Suns ustanowili niechlubny rekord klubu zdobywając tylko 24 punkty w pierwszej połowie. Po meczu Markieff Morris zabrał głos w szatni i poskarżył się dziennikarzom na brak wsparcie ze strony kibiców przychodzacych na domowe mecze Suns. Nie wiem czy chciał w taki durny sposób tłumaczyć tą fatalną porażkę, ale jeśli odnosił się do ogólnej sytuacji to ciężko nie przyznać mu racji.

- Mam wrażenie, że nie mamy czegoś takiego jak przewaga parkietu - powiedział Markieff. - Nie czujemy, żebyśmy ją mieli. Niektóre mecze w naszym wykonaniu są bardzo słabe, to prawda. Ale nie jesteś w stanie wygrywać co noc, tak już jest w sporcie. Nie ma drużyny, która wygrywa wszystko. Potrzebujemy wsparcia kibiców. Jako drużyna chcemy wiedzieć, że fani stoją za nami murem, a w tym sezonie nie czujemy, żeby odpowiednio nas wspierali.

- Nie buczą na nas, ale też nas nie dopingują - dodał Keef. - Nasza dobra postawa jest często wynikiem wlewanej w nas energii. Wiem, że stać nas na więcej. Wiem, że naszych fanów stać na więcej. Mamy wiernych kibiców, którzy nas zagrzewają do walki. Siedzą oni głównie w pierwszym, drugim czy trzecim rzędzie. Jeśli spojrzysz wyżej to zobaczysz ludzi, którzy przyszli tylko po to, żeby zobaczyć mecz koszykówki.

- Mówie w imieniu swoim i całej drużyny. Kiedy przyjeżdżają do nas LeBrony lub D-Wade'y, musimy im przeszkadzać. Potrzebujemy naszych fanów do wygrywania spotkań. Potrzebujemy ich energii do odnoszenia wielu zwycięstw. Chcemy być dopingowani każdej nocy, nie tylko w te wybrane - zakończył Morris.

Oglądam dużo meczów Suns (niespodzianka) i nie jestem w stanie podnieść się z krzesła i wrzasnąć - Markieff, Ty idioto, co Ty w ogóle gadasz?! Kibicie, którzy przychodza na mecze do nie-wiem-czy-już-Talking-Stick-Resort-Arena-czy-dalej-US-Airways-Center nie są wypełnieni energią. Ma się wrażenie, jakby większość z nich przyszła z dziećmi na festyn. Nie patrzmy nawet na te mniej interesujące mecze, a zobaczmy jak wyglądała hala na początku trzeciej kwarty czwartkowego meczu przeciwko Oklahomie City Thunder.
Jasne, kupuj więcej hamburgerów, tacos i piwa grubasie. Nie rozumiem tego. Wiem, że można wyjść w czasie przerwy do toalety, pójść kupić sobie jakąś przekąskę, ale żeby trybuny świeciły takimi pustkami? Jesteś zawodnikiem, wychodzisz na trzecią kwartę, która potrafi być przełomowa i liczysz na wsparcie kibiców. A co widzisz? Ludzi, którzy albo dopiero co zajmują swoje miejsca lub puste krzesła.

Sam byłem przez parę lat członkiem klubu kibica koszykarskiej drużyny z Krosna. Wiem, że to porównanie jest tutaj nie bardzo adekwatne, ale nie w tym rzecz. Zawodnicy, nawet po przegranych meczach, zawsze do nas podchodzili i dziękowali za doping. Mogli to robić z przyzwyczajenia, albo po to, żeby zostawić po sobie dobre wrażenie. Mogli, ale czesto zatrzymywal się na dłużej i było widać, że szczerze cieszą się z tego, że są osoby, które chcą wspomóc ich dopingiem.

Dlatego nie dziwie się Markieffowi, że chciałby czuć większe wsparcie kibiców. Może nie jest najlepszym momentem wypalanie z tym tematem po tak słabym meczu, ale w tym rzecz, że nie chodzi o to konkretne spotkanie. Warto spojrzeć w jakiej ilości wypełnia się hala podczas domowych meczów Suns. Przeanalizowałem liczebność fanów w czasie ostatnich 10 meczów w Phoenix.
W meczach przeciwko Chicago Bulls, Utah Jazz i San Antonio Spurs mieliśmy komplet. Ogółem nie jest jednak wcale tak kolorowo i Suns zajmują dopiero 22-gie miejsce w średniej ilości kibiców w całej lidze (bierzemy pod uwagę tylko mecze we własnej hali). Tak bardzo hejtowani fani Miami Heat są na piątym miejscu. Co ma na to wpływ?

Na pewno ceny biletów. Pod tym względem Suns plasują się w czołowej dziesiątce. Bezkonkurencyjni są oczywiście New York Knicks i Los Angeles Lakers, ale żeby pójśc na mecz takich Golden State Warriors czy Cleveland Cavaliers możesz zapłacić średnio około 10 dolarów mniej niż na mecz Suns. Średnia cena biletu na mecz drugich w Konferencji Zachodniej Memphis Grizzlies jest 25 dolarów niższa od tych oferowanych w Phoenix.

Co ciekawe, idąc na mecz Phoenix Suns i chcąc napić się piwa też musisz wyjąć z kieszeni trochę pieniędzy.
Może Robert Sarver powinien zastanowić się nad tym, aby zmienić trochę politykę cenową klubu i zachęcić ludzi do przychodzenia na mecze Suns? Pytaniem pozostanie, czy może zmienić się podejście kibiców i zwiększyć ich zaangażowanie?

Miejmy póki co nadzieję, że słowa Markieffa nie wywołają jakiegoś konfliktu na linii zawodnicy - kibice.

4 komentarze:

  1. Trybuny przed 3 kwartą zawsze są puste z powodu przerwy ;) Kibicowanie w USA to nie to samo co w Polsce / Europie. Tam wiele ludzi przychodzi sobie dla rozrywki, spędzić czas ze znajomymi i wypić piwko, a przy okazji popatrzeć na basket. W NY, LA, Miami wiele osób przychodzi, aby pokazać się (lans). Trudno uwierzyć, ale lepsza atmosfera jest na meczach Sixers niż Knicks (słowa człowieka co był w USA). Kibice Warriors, Blazers to chyba jedyni, którzy mają w sobie pasję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, wiem, że przeważnie są puste, ale na meczach Suns mnie to strasznie razi. Tak jak wspomniałeś, na spotkaniach Warriors widać ten pośpiech i chęć szybkiego zajęcia miejsc. W Arizonie wygląda to tak, jakby słońce roztapiało ludziom nogi i robiły się z nich kluski spowalniające wszelakie czynności. Chciałbym, żeby uległo to zmianie i kibice dawali o sobie znać w każdym meczu.

      Usuń
  2. próżno sie dziwic patrzac na taka mizzerie niestety wydaje mi sie ze to co dzieje sie teraz w PHX wyrwało sie z pod kontroli brak wynikow kiepska gra przeplatana jednym dobrym pojedynczym wystepem do tego ciagla rotacja i zmiany personalne to caly obraz Suns w tym momencie wiec i o kibica ciezko niestety mecz dzisiejszej nocy przeciwko Heat najlepiej to pokazał od początku meczu Phx polowali na Dragicia efektem brutalny i umyslny faul Morrisa i eject pozniej bojka Lena ktory takze wylecial z boiska no i porazka w kiepskim (stylu sam Dragic rzucil nam 21 pkt i przybil kilka razy piatke z Wadem....) nam po tym spotkaniu pasuje tylko schowac glowe w piasek...sezon regularny nie bawiem sie konczy al e dla nas a przynajmniej dla mnie moglby skonczyc sie dzis bo poprostu zal na to wszystko patrzec,wciaz zadajac sobie pytanie w jakim kierunku to wszystko zmierza .......

    OdpowiedzUsuń
  3. i bardzo dobrze, że tak sponiewierał TRAGICIA - widać po chłopakach, że atmosferę w szatni rozwaliła właśnie ta "wielka" gwiazda. Len przy Whitecośtam widać, że jeszcze musi sporo nadrobić, jeśli chodzi o muskulaturę.

    OdpowiedzUsuń