sobota, 15 marca 2014

Brzydki mecz w Bostonie, wymęczona wygrana Suns.

Był taki moment w tym meczu, że pomyślałem koniec. Suns zagrali dobrą pierwszą kwartę, a przez kolejną część meczu wyglądali jak drużyna debiutująca w lidze amatorskiej. Czyli mniej więcej 30% z gry i straty w coktórymś posiadaniu. Na szczęście przy stanie 80:80 na minutę przed końcem Alex Len dobił z faulem niecelny rzut Erica Bledsoe dając Słońcom 3-punktowe prowadzenie. Wybroniona kolejna akcja i łatwe punkty Markieffa Morrisa w kontrze zamknęły ten brzydki mecz.


Alex Len nie miałby szansy zdobyć tych ważnych punktów, gdyby Kelly Olynyk nie włożył palców w oko Milesa Plumlee'go. Plumlee na początku czwartej kwarty musiał zejść i potem wrócił już tylko na ławkę z przekrwionym lewym okiem. Jeff Hornacek zaufał Lenowi i ten odwdzięczył się najlepiej jak tylko mógł. Jestem pewien, że po meczu otworzył jabłkowego Blagoffa i spożył go nie dzieląc się z nikim. Miał do tego prawo.

Eric Bledsoe wrócił do pierwszej piątki i wyglądał bardzo dobrze zdobywając 17 punktów z 12 rzutów. Bledsoe ciągle nie czuje rzutu z dystansu (0/3 za 3), ale dajmy mu jeszcze jedno-dwa spotkania i będzie dobrze. Do tych 17 punktów Eric dołożył 10 zbiórek i 4 asysty zaliczjąc najlepsze w drużynie +19. Goran Dragić był również sympatyczny na 20 punktów z 15 rzutów. Dragon trafiał trójki z rogów (3/6) grając dużo bez piłki, ale grając bez niej dobrze.

Powrót Bledsoe do pierwszej piątki nie podziałał dobrze na Geralda Greena, który nie trafił żadnej z 5 trójek, a ogólnie drogę do kosza znalazły tylko 2 z jego 9 rzutów. Cztery oczka w 20 minut. PJ Tucker po jednym meczu zawieszenia miał dziwny, choć niezły mecz na 11 punktów, 10 zbiórek, 5 przechwytów ale też career-high 7 strat w 40 minut gry.

Markieff Morris miał nieco problemów z faulami, ale nie przeszkodziło mu to w zdobyciu 15 punktów, 9 zbiórek i 2 asyst. Był przez cały mecz jedynym solidnym graczem z ławki (nie licząc minut Lena), choć Ish Smith też miał swój highlight:



Dobrze, że udało się Słońcom wygrać ten mecz. Porażka mogła oznaczać koniec walki o playoffy. Tymczasem walczymy dalej i już jutro o godzinie o 18:00 (normalna godzina, więc oglądamy wszyscy!) Suns grają w Toronto z mocnymi Raptors.

5 komentarzy:

  1. fatalna koncowka 2 kwarty...

    OdpowiedzUsuń
  2. i ta końcowka drugiej kwarty tez była słaba : /

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja natomiast zwróciłbym uwagę na niezbyt korzystną końcówkę 2 kwarty.

    Pozdrawiam,
    Ryszard

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryszardzie, masz troche racji ale najgorsza była i tak końcówka drugiej kwarty.

    Pozdrawiam,
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  5. Panowie, bez przesady - bez wątpienia najgorzej wypadly ostatnie minuty 2giej kwarty meczu.

    Całuję,
    Gienia

    OdpowiedzUsuń