niedziela, 28 grudnia 2014

Bracia Morris są prawdziwym fenomenem

Końcem września Ryan McDonough rzucił braciom Morris 52 miliony dolarów. Ich zadaniem było podzielić się pieniędzmi i podpisać przedłużenie debiutanckich kontraktów z Phoenix Suns. Do złożenia parafek doszło i przez cztery kolejne lata Markieff i Marcus będą dalej grać w jednej drużynie. Już nie raz podkreślano, że braci Morris łączy specjalna więź poza parkietem, ale jak się okazuje, efekty ich braterskiej miłości widoczne są również w trakcie meczów.

Związek łączący Markieffa i Marcusa Morrisa jest naprawdę czymś niesamowitym. Gdyby nie koszulki z różnymi numerami to praktycznie niemożliwym byłoby powiedzenie, który Morris to Keef, a który to Mook. Poza parkietem jest jeszcze gorzej. Nie dość, że obaj bracia mają takie same tatuaże oraz utrzymują taki sam kształ włosów na głowie i zarostu to mieszkają w tym samym domu, jeżdżą takimi samymi samochodami, razem przychodzą na mecze i razem z nich wychodzą, a spożywane przez nich posiłki przed spotkaniami ani trochę się nie różnią.

Jeśli pojedziecie kiedyś do Phoenix łowić autografy to powodzenia, serio.
Latem bracia postanowili zrobić sobie nowy tatuaż, ale jego wybór pozostawili kibicom. Jeden z nich miał przedstawiać ich życiowe motto "Family over everything (FOE)", kolejny ich psy, a ostatni miał upamiętniać ich zmarłą babcię. Ostatecznie ten rzadkiego typu konkurs wygrał tatuaż mający związek z babcią. Stacja ESPN wyemitowała nawet krótki materiał, na którym zaprezentowane zostało umieszczanie nowego tatuażu na ciałach Markieffa i Marcusa.

Niektórzy powiedzą, że to dziwne, inni, że głębokie. Kolejni zapytają czy w jakikolwiek sposób ich więź wpływa na ich postawę na parkiecie. Spojrzałem dzisiaj głębiej w to jak się prezentują grając razem, a jak kiedy na parkiecie jest tylko jeden z nich.
Niesamowite, prawda? Package deal.

Morrisowie znajdują się w życiowej formie i aż strach pomyśleć na jakim poziomie graliby, gdyby mogli występować obok siebie przez pełne 48 minut. Bracia bardzo dobrze rozumieją się na parkiecie i świadczy o tym też ilość asyst, po których zdobywają punkty. W przypadku zarówno Keefa, jak i Mooka najwięcej ich celnych trafień asystowanych jest przez Gorana Dragicia i Erica Bledsoe, ale zaraz po tym do gry wkraczają bracia. 11% wszystkich celnych rzutów Marcusa było asystowanych przez Markieffa, a 9% celnych rzutów Markieffa przez Marcusa. Kiedy obaj bracia znajdują się na parkiecie to Suns są lepsi od rywali o 2,4 punktu PER48.

Jestem niezwykle ciekawy, jak rozwinie się ich kariera i czy nadejdzie moment, w którym bracia będą musieli zostać rozdzieleni i jaki wpływ będzie to miało na ich dalszą postawę. Na tę chwilę, Suns powinni cieszyć się, że połączenie talentów Markieffa i Marcusa w Phoenix przyniosło korzystny efekt dla każdej ze stron.

Osobiście czekam jeszcze na informację o tym, że bracia biorą ślub w ten sam dzień. Z identycznymi bliźniaczkami.
Marcus i Markieff czy Markieff i Marcus?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz