sobota, 2 lutego 2013

A było już tak pięknie

W połowie trzeciej kwarty wydawało się, że Suns kontrolują spotkanie i dowiozą zwycięstwo do końca. Wtedy jednak załamała się ich gra, Mavericks przycisnęli i wywieźli ważne dla siebie zwycięstwo do domu.

Po świetnym meczu z LA Lakers apetyty wśród graczy i kibiców Phoenix zdecydowanie wzrosły. Mecz z Dallas miał być też okazją do rewanżu za porażkę, którą ponieśli w nocy z niedzieli na poniedziałek w Teksasie. Okoliczności były bardzo sprzyjające, bo Mavs przyjechali bez swoich dwóch graczy - Dirka Nowitzkiego i Chrisa Kamana.

To było dużym ułatwieniem dla Suns, którzy w samej pierwszej połowie zdobyli 24 punkty z pomalowanego. W drugiej odsłonie zabrakło gry pod kosz. Załamała się dyspozycja Gorana Dragicia, który w pierwszej połowie grał fantastycznie. Słabiej pod koszami walczył Marcin Gortat, po którym widać było efekty zatrucia pokarmowego, osłabiającego polskiego środkowego.

Fatalny mecz zagrał Michael Beasley. Lindsey Hunter dalej mu ufał bezgranicznie i kazał rzucać praktycznie zawsze, gdy miał piłkę, ale B-Easy tym razem nie był bestią jak zapowiadał, ale co najwyżej cicho skamlącym szczeniakiem. Trafił 2 z 13 rzutów z gry i zdecydowanie zepsuł ten mecz swojej drużynie.

Czwarta kwarta to był popis graczy Mavericks, którzy w samej niej zanotowali 7 zbiórek w ataku, które zamienili na 6 punktów drugiej szansy. Wymusili też 5 strat, z których zdobyli 8 oczek i w przeciągu tych 12 minut oddali aż o 11 rzutów z gry więcej. W całym meczu siedziały im też rzuty za trzy, których trafili 8, w tym kilka w ważnych momentach.

Słońca nie dostaną teraz odpoczynku. Jeszcze dziś w nocy zawitają do Oakland, gdzie zagrają z Warriors. Ciekawie zapowiada się przede wszystkim pojedynek Marcina Gortata z Andrew Bogutem. Początek spotkania o 4:30 polskiego czasu.

Notowania zawodników:

Marcin Gortat 3+ - Polak nieźle sobie radził w ataku, zdobywając 16 punktów, gorzej było na tablicach, gdzie zebrał tylko 7 piłek. Brakowało mu agresji w grze, widać po nim było zmęczenie spowodowane zatruciem pokarmowym, przez które nie trenował od poprzedniego meczu z Lakers. Na plus 2 bloki w obronie, ale to wciąż mało.

Luis Scola 4 - kręcił obrońcami grając tyłem do kosza, trafiał na niezłej skuteczności. Niby nie ma się do czego przyczepić w jego grze, ale też przydałaby się równiejsza gra przez cały mecz.

P.J. Tucker 4+ - kolejny raz nieźle zagrał w obronie, powstrzymując O.J. Mayo na skuteczności 36.8% z gry. Tym razem jednak słabszy w ataku, gdzie trafił tylko 2 z 7 rzutów. Świetnie walczył na tablicach, a przy okazji złapał aż 3 przechwyty.

Jared Dudley 4 - Odbudował się jeśli chodzi o zdobywanie punktów, ale ponad połowę z nich zdobył w samej pierwszej kwarcie. W czwartej popełnił głupi faul w ataku, próbując zachaczyć przy własnym rzucie o nogę przeciwnika.

Goran Dragic 4+ - na poczatku trzeciej kwarty jego występ wyglądał na idealny. Zbliżał się do triple-double, rozsądnie rozgrywał, rzucał z dobrych pozycji i wtedy nagle się zaciął. Statystycznie wygląda świetnie (19 pkt., 8 zb., 9 as.), ale zabrakło tej kropki nad i w ostatniej części meczu, a tego wymagamy od najlepszego strzelca i podającego zespołu.

Michael Beasley 2 - jedyne co mu wychodziło w tym meczu to obrona. Dostał carte blanche od Lindseya Huntera na rzucanie i tak też robił. Aż 13 prób, ale większość z dystansu. Zabrakło wejść pod kosz, które były tak skuteczne w spotkaniu z Lakers.

Shannon Brown 4 - wrócił do wysokiej dyspozycji rzutowej. Trafiał z dystansu i jako jedyny próbował poderwać zespół w czwartej kwarcie. Zdobył 20 z 25 punktów całej ławki rezerwowych.

Markieff Morris 1 - nie wiem już jak go oceniać. To jest kolejny mecz, w którym nie zdobywa nawet 1 punktu. Jest apatyczny, przechodzi obok gry. Oddał dzisiaj 2 rzuty, zebrał 2 piłki.

Kendall Marshall 3 - plus za dobre napędzanie kontrataków, ale słaby w obronie. Cieszy, że dostał kilka minut gry, ale musi lepiej szacować ryzyko podania, bo 2 asysty i 2 straty to słaby wynik.

Lindsey Hunter 3 - trzymał się schematu z meczu z Lakers, gdy najlepiej wychodziła gra z Michaelem Beasleyem na czwórce. Tym razem jednak trzeba było szukać przewagi wzrostu i gry na Scolę i Gortata jednocześnie. Za długo wierzył w swojego ulubieńca, przez co Mavericks zdążyli odjechać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz