poniedziałek, 31 grudnia 2012

Wizyta w Oklahomie ostatnim meczem Suns w tym roku.

Oklahoma City Thunder - Phoenix Suns
01.01.2013 godz. 02:00
Chesapeake Energy Arena
fot. J.P. Wilson
Phoenix Suns zakończą stary i rozpoczną nowy rok w stanie Oklahoma, gdzie przyjdzie im się zmierzyć z tamtejszymi Thunder. Będzie to trzeci mecz wyjazdowy dla Słońc i po poprzednich dwóch porażkach, ciężko oczekiwać zwycięstwa z najtrudniejszym przeciwnikiem podczas tej trasy.

Thunder są aktualnie drugą najlepszą drużyną ligi i z bilansem 23-6 ustępują tylko niesamowitym Clippersom. Na własnym parkiecie Grzmoty przegrały zaledwie dwa spotkanie, ale było to jeszcze w listopadzie kiedy musiały uznać wyższość Atlanty Hawks i Memphis Grizzlies. Od meczu z Grizzlies OKC zanotowali 11 kolejnych zwycięstw w Chesapeake Energy Arena. Thunder liderują lidze w ilości zdobywanych punktów na mecz i z liczbą 105,7 wyprzedzają nawet szaleńców z Houston. Największy progres jaki uczynili w porównaniu z poprzednim sezonem widać w dzieleniu się piłką. W sezonie 11/12 Thunder byli na ostatnim miejscu w lidze w ilości asyst na mecz i było to średnio tylko 18,5. Na dzień dzisiejszy Thunder są w TOP15 ligi i notują ich 21,9 co noc. I wydawać by się mogło, że po stracie Hardena, ich najlepszego kreatora z poprzedniego sezonu, nie będzie to wyglądać lepiej, ale Scott Brooks wykonał naprawdę porządną prace z tą drużyną, a Russel Westbrook rozdaje co mecz 8,7 kluczowych podań (poprzedni sezon - 5,5). Liderem drużyny jest oczywiście Kevin Durant rozwijający się z meczu na mecz jako all-around player. Durant, który rzuca co mecz średnio 28,4 punktów, polepszył się w asystach (3,5 -> 4,1), zbiórkach (8,0 -> 8,1), przechwytach (1,3 -> 1,5) i blokach (1,2 -> 1,4). Dodatkowo rzuca z najlepszą skutecznością w karierze zarówno ogólnie (51,6%), z dystansu (43,6%) i z linii (90,3%). Prawdziwy lider. Bardzo dobry sezon rozgrywa również Serge Ibaka, który stał się trzecią opcją w ataku po odejściu Hardena i do 8,5 zbiórek oraz 3 bloków dokłada 14,2 punktów. Z ławki gra znakomicie Kevin Martin (pozyskany w zamian za Hardena). Rzuca co mecz średnio prawie 16 punktów, trafia bardzo mocne 46,7% za 3 i 93,3% z linii (a jak dobrze wiemy Martin jest cwanym zawodnikiem i dobrze wymusza przewinienia rywali). Phoenix Suns muszą uważać dziś także w ofensywie, bo Thunder są najlepiej blokującym teamem w NBA i jest to 7,6 bloku na mecz.

Słońca próbują znaleźć receptę na to jak wygrywać mecze w końcówkach, ale póki co szukają tego tak samo dobrze jak Bobcats szukają przeciwnika, którego mogą ograć. Dziś może być ciężko o zaciętą końcówkę, bo Suns zaszczycają swoją obecnością dolną część tabeli konferencji zachodniej, a Thunder biją się z Clippers o pierwszą pozycję. W poprzednim sezonie Słońca trzy razy grały przeciwko OKC i każde z tych spotkań zakończyło się porażką różnicą 10, 11 lub 12 punktów. Z pewnością jednak jeden z tych pojedynków dobrze pamięta Marcin Gortat, który zdobył wtedy career-high 28 punktów. Liczymy, że do Kendricka Perkinsa powrócą dziś demony przeszłości i Marcin znów nawrzuca mu punktów. Goran Dragić po jednym meczu absencji powrócił do pierwszej piątki i zanotował double-double. Dziś ciężko będzie mu przeciwko Westbrookowi, szczególnie, że ustępuje mu fizycznie, ale liczymy na ponownie dobrą grę Gorana. W spotkaniu z Wolves nie grał Jermaine O'Neal, który miał problemy z plecami, ale dziś powinien już wystąpić, a wiemy że jest istotnym członkiem rezerwowego unitu Suns.

Wierzymy, że Słońca postarają się pokazać z jak najlepszej strony w tym ostatnim spotkaniu w roku i pokażą wszystkim kibicom, że 2013 rok może przynieść nam trochę uśmiechu na twarzy. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Thunder: Westbrook - Sefolosha - Durant - Ibaka - Perkins
Suns: Dragić - Brown - Dudley - Scola - Gortat

niedziela, 30 grudnia 2012

Frontcourt Wolves nie do zatrzymania.

Minnesota Timberwolves - Phoenix Suns 111:107
(32:29, 32:29, 25:29, 22:20)
fot. USA Today
Frontcourt Timberwolves Kirilenko, Love, Peković (Niiikooolaaa!) był nie do zatrzymania i choć Suns znowu mieli szansę na wygranie meczu w końcówce to się nie udało. To był dobry, szybki mecz do oglądania i każdemu z kibiców mógł się podobać. Szkoda tylko, że fani Suns muszą przełknąć kolejną gorycz porażki.

Dziś jestem cały dzień w trasie, więc z obszerną relacją może być ciężko. Jeśli się uda to pojawi się dopiero późniejszym wieczorem.

UPDATE: Relacji takich jak ostatnio dziś niestety nie będzie, natomiast kilka słów o samym meczu. Do gry wrócił Dragić i zagrał niezłe spotkanie, miał trzecie double-double w tym sezonie. Luis Scola rzucił season-high 33 punkty oddając 26 rzutów. Słabo zagrali rezerwowi, średnio spisał się Marcin Gortat, który w czwartej kwarcie nawet na sekundkę nie pojawił się na parkiecie. Na 8 sekund przed końcem Suns mieli trzypunktową stratę i piłkę z boku, ale Jared Dudley popełnił stratę wybijając piłkę i było po meczu. Dudley po spotkaniu przeprosił kibiców na swoim twitterze i wziął tą porażkę na siebie obiecując poprawę. Cała drużyna musi wyciągnąć jednak w końcu wnioski, bo jak widać do tej pory tego nie zrobiła i Suns nie potrafią wygrać zaciętego meczu.

W noc sylwestrową Suns zagrają z Thunder w Chesapeake Arena. Zobaczymy co to będzie.

Go Suns!

sobota, 29 grudnia 2012

Peković vs. Gortat, czyli Suns grają z Wolves.

Minnesota Timberwolves - Phoenix Suns
30.12.2012 godz. 02:00
Target Center
fot. Rick Scuteri/AP Photo
Suns grają dziś w nocy back-to-back w Minneapolis i nie będzie łatwo tam wygrać. Bardzo interesującym pojedynkiem będzie starcie dwóch europejskich centrów, czyli Nikoli Pekovicia i Marcina Gortata.

Timberwolves są nękani cały czas przez kontuzje. Nie było jeszcze w tym sezonie takiej chwili, i nie prędko taka nastąpi, w której Rick Adelman miałby do dyspozycji pełny skład. Aktualnie poza grą są Malcolm Lee (kolano, sezon z głowy), Chase Budinger a.k.a Jakub Jarosz (kolano, powrót w okolicach marca) oraz Brandon Roy (kolano). Powrót Roya przewidziany jest na dniach i możliwe, że wystąpi nawet już przeciwko Suns. Do gry powrócili liderzy Wolves, Kevin Love oraz Ricky Rubio. Love nie może powrócić do formy strzeleckiej po złamaniu rzucającej ręki i choć notuje średnio ponad 18 punktów to jego skuteczność z gry wynosi tylko 35,5%, a z dystansu jest to jeszcze gorsze 22,5%. Hiszpański rozgrywający wraca do pełnej sprawności po poważnej kontuzji kolana i jego minuty na parkiecie są póki co ograniczone. Kiedy ten duet dojdzie w pełni do siebie Wolves będą jeszcze mocniejsi. Bardzo, a to bardzo dobrze prezentuje się rookie z Rosji Alexey Shved. Jest on zdecydowanie w top5 pierwszoroczniaków w tym sezonie i wnosi dużo dobrego do gry Wilków. 10,4 punktów, 4,4 asyst, 2,7 zbiórki to tylko statystyki, a na parkiecie wygląda to jeszcze lepiej. Minnesota gra mocno w obronie i twardo na deskach. Wolves pozwalają swoim rywalom na 10,1 zbiórki ofensywnej w meczu (2 miejsce w lidze), a sami zbierają 13,6 piłek z tablicy rywala. Suns są najgorzej zbierającą drużyną na własnej desce w lidze i tutaj gospodarze mogą szukać swoich szans.

O aktualnej sytuacji Phoenix wiemy dużo, morale drużyny raczej nie wzrosły po kolejnej porażce, już czwartej z rzędu. Prawdopodobnie nie zobaczymy dziś ponownie Gorana Dragicia. Bardzo liczę na to, że więcej minut dostanie Marshall, bo dając zawodnikowi 7 minut i oczekując, że w ten czas pokaże wszystko na co go stać, można się łatwo oszukać. Marcin Gortat (11,4 pkt., 8,5 zb.) stoczy bój pod koszem z Pekoviciem (15,6 pkt., 8,2 zb.). Nikola zdecydowaną większość swoich rzutów oddaje z restricted area i Gortat musi twardo z nim walczyć, aby nie dopuścić do dobrych pozycji i łatwych punktów przeciwnika. Będzie to pierwsze z czterech spotkań z Timberwolves jakie Suns rozegrają w tym sezonie.

Co tu więcej mówić? Liczymy, że tą słabą wyjazdową postawę Słońca w końcu przełamią i choć Timberwolves są niełatwym rywalem to w najbliższym czasie lepszej okazji może nie być. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Timberwolves: Ridnour - Shved - Kirilenko - Love - Peković
Suns: Telfair - Brown - Dudley - Scola - Gortat

I znów zabrakło lidera.

Indiana Pacers - Phoenix Suns 97:91
(27:20, 31:24, 17:27, 22:20)
fot. Doug McSchooler
Słońca po raz kolejny dały odskoczyć swojemu rywalowi w pierwszej połowie, tym razem na 16 punktów, a w drugiej szaleńczo próbowali go dogonić. Teoretycznie było blisko, ale znów brakło go-to-guya w kluczowych momentach i Pacers wytrzymali napór przeciwników.

  • Kontuzjowanego Gorana Dragicia zgodnie z zapowiedziami zastąpił w pierwszej piątce Sebastian Telfair. Bassy zagrał niezłe spotkanie, był najlepszym strzelcem (19 punktów) i podającym (6 asyst) Suns. Grał ponad 40 minut, a niespełna osiem dostał Marshall. Kendall nie wyróżnił się niczym specjalnym i zanotował tylko jedną asystę. 
  • Ósme double-double w sezonie zanotował Marcin Gortat. Rzucił 15 punktów trafiając 6 z 9 rzutów i pokazał, że z poza pomalowanego też potrafi trafiać i zafundował Hibbertowi i spółce ładne rzuty z półdystansu. Centra gospodarzy Gortat zatrzymał tylko na 8 punktach i skuteczności 33%, a trzeba dodać, że punkty Hibbert zdobywał głównie po przekazaniach i mając na sobie niższego obrońce.
  • Po 12 punktów dorzucili Luis Scola i Shannon Brown, jednak Scola trafił tylko 6 razy na 15 prób, a Brown w końcówce czwartej kwarty przy czteropunktowym prowadzeniu Pacers miał idealne podanie do niekrytego Telfaira, a zdecydował się na przekładanie piłki między nogami i odpalenie cegły nad broniącym go blisko Hibbertem.
  • Słabą rzutowo noc miał Jared Dudley (4/13, 11 punktów) i choć trafił w kluczowych momentach ważną trójkę to nie był pewną opcją. 
  • Nieźle z ławki zagrał Michael Beasley. Rzucił 10 punktów i miał agresywne wejścia pod kosz, które kończyły się punktami lub faulem.
  • Wspominałem wczoraj o tym, że Pacers dobrze bronią rzutów trzypunktowych i niestety po raz kolejny to udowodnili pozwalając Suns na 2 celne trójki (14 prób).
  • Gospodarzy do zwycięstwa poprowadzili George Hill, Paul George i David West. Hill przez cały mecz grał bardzo dobrze, wykorzystał przewagę fizyczną nad Telfairem i rzucił 22 punkty (w tym 3/4 za 3). George dołożył 15 punktów (2/5 za 3) a David West "pokazał jaja" w ostatniej odsłonie i rzucił wtedy 8 ze swoich 14 punktów.
  • Przewagę w pierwszej połowie Pacers uzyskali głównie dzięki rzutom zza łuku, w samej drugiej kwarcie trafili 6 trójek. Oprócz Hilla i Georga, dwie dorzucił rezerwowy Gerald Green. Dobrą zmianę dał wtedy również Tyler Hansbrough i rzucił w pierwszej połowie 12 punktów.
Phoenix Suns mieli szansę wyrwać ten mecz w czwartej kwarcie, ale po raz kolejny brakło zawodnika, który wziąłby odpowiedzialność na swoje barki, zabrał piłkę we własne ręce i rzucił kluczowe punkty. Takiego zawodnika w drużynie z Arizony w tym sezonie nie ma i ciężko będzie to zmienić, a niestety to już kolejny mecz na styku, który Suns przegrywają.

piątek, 28 grudnia 2012

Przedrzeć się przez mocną obronę Pacers.

Indiana Pacers - Phoenix Suns
29.12.2012 godz. 01:00
Bankers Life Fieldhouse
fot. Michael Hickey/US Presswire
W Indianapolis grasowały ostatnio zamiecie śnieżne i zaplanowany na noc z 26 na 27 grudnia mecz miejscowych Pacers z Chicago Bulls musiał zostać przełożony. Dziś podobnych niespodzianek ma nie być i Słońca spróbują rozgrzać atmosferę w Bankers Life Fieldhouse.

Jak każdy z fanów NBA wie, Pacers od początku sezonu zmuszeni są przystępować do każdego spotkania bez swojego lidera Danny'ego Grangera. Szczególnie widać jego braku w ofensywie, bo Pacers zdobywają tylko 97,7 punktów na 100 posiadań (27 miejsce w lidze) przy 103,5 w poprzednim sezonie (9 miejsce). Drużyna z Indianapolis broni natomiast dużo lepiej i zatrzymuje swoich rywali na 95,7 punktach na 100 posiadań (1 miejsce) po 100,4 sezon wcześniej. W rolę liderów zespołu wcielili się David West oraz Paul George. West do solidnej gry zdążył nas już przyzwyczaić i jest liderem Pacers w punktach (17,4) i drugi w zbiórkach (8,1). Paul George prezentuje natomiast bardzo dobrą all-around game i wyróżnia się nie tylko punktami, których zdobywa średnio 16,3 (w tym solidne 38,5% za 3 przy ponad 5 próbach na mecz), ale też zbiera co mecz ponad 7 piłek (zdecydowany lider wśród guardów), asystuje 3,6 raza i dorzuca jeszcze 1,5 przechwytu. George z pewnością będzie rozpatrywany w wyborze na największy postęp. Totalnie zawodzi Roy Hibbert, który jeszcze w poprzednim sezonie brał udział w all-star game, a teraz nie dość, że rzuca średnio tylko 9,9 punktów na mecz to notuje fatalną jak na centra skuteczność 40,4%! Drugim, który nie spełnia oczekiwań Pacers jest D.J. Augustin (3,3 punktów, 27,9% z gry, 2,3 asysty). Miał być bardzo solidnym wsparciem dla George Hilla, a tymczasem walczy z Benem Hansbrough o minuty. 

Phoenix Suns po raz kolejny nie byli clutch przeciwko Knicks (ilość takich spotkań w tym sezonie to materiał na osobny artykuł) i przystępują do meczu z Pacers mając na koncie trzy kolejne porażki. Pod znakiem zapytania w dalszym ciągu stoi występ potłuczonego Gorana Dragicia. Popularny Dragon po opuszczeniu wczorajszego treningu narzekał na bóle tyłka, ale miał nadzieje, że będzie zdolny do gry. Rozważną decyzją byłoby jednak danie Dragiciowi odpoczynku, a przy okazji Kendall Marshall mógłby dostać szansę jako back-up dla Sebastiana Telfaira. Jared Dudley po rzuceniu rekordowych dla siebie 36 punktów, dziś będzie miał trudniejsze zadanie z uwagi na mocną obronę gospodarzy. Na dodatek Pacers pozwalają rywalom na zaledwie 31% zza łuku, więc Dudley, Shannon Brown czy Telfair, którzy chętnie rzucają z dystansu muszą się mieć na baczności i czekać na dobre pozycje. Marcin Gortat z uwagi na słabą postawę Hibberta w ataku może nie mieć z nim za dużych problemów, ale sam musi uważać w ataku bo Roy blokuje średnio 2,9 rzutów swoich rywali. Ciężkim matchupem będzie dla każdego z trójki Scola, Morris, Beasley David West. Niestety nasi silni skrzydłowi nie grzeszą dobrą obroną. Najlepszą opcją wydaje się być Keef, który nadrabia fizycznością i jest nieustępliwy. P.J. Tucker może być również ważnym ogniwem kiedy przyjdzie do zatrzymania George'a. 

Nie będzie to łatwy pojedynek dla Słońc i mimo marnego bilansu na parkietach rywali (2-11) trzymamy mocno kciuki i wierzymy w wygraną. Go Suns!

UPDATE: Dragić na 100% dziś nie zagra, nie wiadomo co z kolejnym meczem z Timberwolves.

Przewidywane piątki:

Pacers: Hill - Stephenson - George - West - Hibbert
Suns: Telfair - Brown - Dudley - Scola - Gortat

czwartek, 27 grudnia 2012

J.R. Smith pogrążył Suns.

Phoenix Suns - New York Knicks 97:99
(29:27, 15:27, 32:22, 21:23)
fot. Christian Petersen/Getty Images
J.R. Smith trafił swojego drugiego buzzer beatera dającego zwycięstwo Knicks w tym miesiącu i mimo, że goście przyjechali do Phoenix osłabieni to Suns, choć zniwelowali po raz kolejny dwucyfrową stratę, przegrali.

  • Dla Phoenix Suns jest to trzecia porażka z rzędu, a druga na własnym parkiecie. Co gorsza, teraz przed Słońcami trzy mecze wyjazdowe (Pacers, Wolves, Thunder).
  • Świetny mecz rozegrał Jared Dudley, który zdobył najwięcej w karierze 36 punktów i to tylko z 17 rzutów. Trafił między innymi 5 z 8 trójek i był bezbłędny na linii (9/9). To jego 2 celne osobiste dału Suns prowadzenie 97:95 na 34 sekundy przed końcem.
  • Na niezłym poziomie zaprezentował się Marcin Gortat. Po raz kolejny pokazał kilka ładnych manewrów przeciwko Tysonowi Chandlerowi, zdobył 13 punktów, zebrał 9 piłek i miał 2 bloki (w tym block of the night na próbującym nad nim wsadzić Smithem).
  • Ponad 30 minut na parkiecie spędził Sebastian Telfair (11 punktów, 4 asysty), ale było to wynikiem kontuzji, której nabawił się Goran Dragić jeszcze w pierwszej połowie. Próbując skończyć dwutakt w kontrze Dragić został potrącony przez Smitha i niefortunnie spadł w dużej wysokości na plecy. Smith otrzymał flagrant foul pierwszego stopnia, ale ciężko ocenić czy ten faul był z jego strony umyślny. 
  • Przyzwoicie z ławki zagrał Mike Beasley (11 punktów, 7 zbiórek), choć jakby oddał 2 rzuty bez pozycji mniej to byłoby nawet lepiej.
  • Bardzo cichy mecz mieli nominalni silni skrzydłowi Suns. Luis Scola grał 22 minuty i zdobył przez ten czas 6 punktów, a Keef Morris spędził na parkiecie ledwo ponad 7 minut i spudłował każdy z trzech oddanych rzutów.
  • Knicks osłabieni byli brakiem przede wszystkim Carmelo Anthony'ego (kolano, kostka) i Raymonda Feltona (palec, może pauzować ponad miesiąc). W pierwszej piątce zastąpili ich Kurt Thomas i James "Flight" White. Obaj niczym szczególnym się nie wyróżnili (White raz zapakował, ale bez fajerwerków).
  • Do zwycięstwa poprowadziło ich trio Smith (27 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst, 5 przechwytów), gorący na dystansie Jason Kidd (23 punkty, 5/8 za 3, 8 asyst, 6 zbiórek) oraz Tyson Chandler (14 punktów, 12 zbiórek). Dobrze z ławki zaprezentował się Chris Copeland (14 punktów), którego pracę nóg w ofensywie komentatorzy porównali do pracy nóg Melo (auć).
  • Smith trafił nie tylko strasznie trudnego game winnera, ale chwilę wcześniej doprowadził do remisu fadeawayem z 6 metrów nad Tuckerem. Mimo, że J.R. oddał tyle samo rzutów ile miał punktów to w końcówce był po prostu niesamowity i zachował zimną krew.
Phoenix Suns mieli szansę wygrać, ale Telfair wypadł w kluczowej akcji na aut, a w ostatnią sekundę meczu już każdy z nas wie co się zdarzyło. Nie wiadomo jeszcze czy Goran Dragić będzie zmuszony opuścić kolejne spotkanie(-a), jeśli tak to życzymy mu jak najszybszego powrotu do zdrowia. W takim wypadku swoją szansę otrzyma Kendall Marshall i będzie to dla niego pierwszy poważny test jako gracza Suns.

środa, 26 grudnia 2012

Poświąteczne starcie z Knicks.

Phoenix Suns - New York Knicks
27.12.2012 godz. 03:00
US Airways Center
fot. Andrew Theodorakis/NY Daily News
Phoenix Suns po kompromitującej (naprawdę szukałem innego pasującego określenia) porażce z Los Angeles Clippers będą podejmować na własnym parkiecie kolejnego z kontenderów czyli New York Knicks.

Knicks rozegrali wczoraj spotkanie w Staples Center, gdzie po interesującym i dobrym meczu ulegli miejscowym Lakersom 94:100. Najlepszymi zawodnikami Knicks byli Carmelo Anthony (34 punkty) i J.R. Smith  (25 punktów). Do gry w ich składzie powrócił Marcus Camby i mimo, że pozostał on zdrowy przed 8 minut, które grał to przy jednym z upadków trafił w kolano Anthony'ego. Widać było w dalszej części meczu, że Melo czuł ból w tym kolanie, ale nie ma póki co żadnej informacji o tym, czy dziś zagra. Raymond  Felton natomiast po raz kolejny poturbował sobie będące na skraju wyczerpania dłonie, ale tu podobnie jest jak z jego kompanem - nie ma informacji czy dziś wybiegnie w pomarańczowym stroju. Mike Woodson wrzucił przeciwko Lakersom do piątki Kurta Thomasa, ale dziś zdecyduję się raczej na powrót to niższego ustawienia. Jak dobrze już wiemy Knicks trafiają bardzo dobre 39,3% zza łuku w sezonie oddając najwięcej prób ze wszystkich w meczu, bo aż 29,1 (dla porównania najgorsi Bulls - 12,9). Wynika to z tego, że nowojorczycy mają zawodników, którzy to po prostu potrafią robić: Anthony, Novak, J.R. Smith i Kidd przede wszystkim. Kolejną silną bronią Knicks jest szanowanie piłki i najmniejsza liczba strat w lidze (10,8). Osobiście chciałbym pochwalić Smitha za to jak gra w tym sezonie, bo podejmuje dużo lepszych decyzji rzutowych, dzieli się piłką i jest motorem napędowym Knicks z ławki.

Czy Suns mogą dziś powalczyć o zwycięstwo? Oczywiście. Istnieje szansa, że Woodson i sztab medyczny gości zdecydują się dać odpoczynek Melo i Feltonowi to raz. Dwa, że wczoraj duże minuty grali wszyscy starterzy (minus Thomas, plus Smith), a mecz z Lakersami mógł dać w kość. Poza tym Słońca powinny wziąć przykład od Jeziorowców i wyłączyć pick and rolle z udziałem Tysona Chandlera, a zarazem dobrze bronić linii trzypunktowej. Rotacja Suns raczej pozostanie bez zmian w porównaniu z ostatnim spotkaniem o ile do zdrowia nie powrócił Michael Beasley. Nie życzymy mu oczywiście źle, ale niech się chłopak jeszcze trochę kuruje. Suns grają lepszą defensywę niż w początkowej fazie sezonu, ale niestety często bardzo widoczne są braki przekazań i nieporozumienia. Koniecznie musi to ulec poprawie, bo brzydko wygląda to jak nagle jedna zasłona potrafi dopuścić niekrytego rywala pod samą dziurę. Nie wiem czego oczekiwać możemy od Gorana Dragicia. Każdy zdążył się już przyzwyczaić, że jest to POINT guard i właśnie punkty przekłada nad asysty. Najgorsze jest to, że Dragiciowi zdarza się niepotrzebne forsowanie rzutów przy naprawdę dobrze ustawionych partnerach. Goran potrafi podawać i Alvin Gentry musi tak ustawić grę, aby tych podań było dużo, i to nie tylko ze strony Słoweńca, bo po prostu gra Suns wygląda wtedy dużo, a to dużo lepiej. Jak pamiętamy w pierwszym meczu Knicks - Suns w tym sezonie Marcin Gortat miał kilka udanych zagrań przeciwko Chandlerowi i dziś w nocy również życzymy sobie obejrzeć dobrego Marcina. Jeśli Dudley utrzyma niezły strzelecki poziom, Brown nie będzie się podpalał, a Morris i Scola dorzucą coś od siebie to o punkty powinniśmy być spokojni. Skoro Słońca nie grały to wczoraj to dziś liczymy na bożonarodzeniowy prezent. Go Suns!

UPDATE: Michael Beasley ma dzisiaj zagrać. Raymond Felton jest questionable.

Przewidywane piątki:

Suns: Dragić - Brown - Dudley - Scola - Gortat
Knicks: Felton - Kidd - Brewer - Anthony - Chandler

wtorek, 25 grudnia 2012

Analiza draftów z punktu widzenia kibica Suns.

fot. Mike Stobe/Getty Images
Na portalu Z Krainy NBA pojawił się mój tekst dotyczący wyborów jakich Phoenix Suns dokonali w draftach w latach 2002 - 2012. Zapraszam do lektury!

Świąteczne 3-na-4.

Każdy z nas spędza teraz czas z rodziną, spożywa tony jedzenia. W między czasie na kilka moich pytań dotyczących Phoenix Suns odpowiedzieli:

Maciej Kwiatkowski - Szósty Gracz, MVP Magazyn, Wirtualna Polska
Adam Lachowicz - MVP Magazyn, Fundacja MG13, KNBA
Cezary Szwarc - Sportowe Fakty, MVP Magazyn

Zapraszam!

Druga porażka z Clippers, drugi blowout.


Phoenix Suns - Los Angeles Clipers 77:103
(24:28, 19:30, 17:33, 17:12)
fot. AP Photo
To jest jedno z takich spotkań, o których najlepiej szybko zapomnieć. Mimo, że pierwsza kwarta nie była taka zła to cały mecz w wykonaniu Suns był po prostu tragiczny i ciężko jest kogokolwiek za grę pochwalić. Kilka faktów dotyczących meczu:

  • Clippers przedłużyli swoją serię zwycięstw do 13 i jest to najdłuższa taka seria w tym sezonie w całej lidze.
  • Była to druga porażka Suns z Clippers w tegorocznych rozgrywkach i po raz drugi był to blowout.
  • W pierwszej kwarcie Marcin Gortat oddał 5 rzutów i trafił 4, jednak przez pozostałą część meczu rzucał jeszcze tylko 2 razy, niecelnie. Marcin rzucił 8 punktów i dołożył 12 zbiórek. Miał niestety 4 straty, ale jeśli twój wysoki musi przeprowadzać piłkę przez połowę, bo nikt mu się nie pokazuje to jak tu się dziwić
  • Bardzo, a to bardzo słabo zagrał Goran Dragić Tragić. Trafił ledwo 2 z 8 rzutów i miał 1, słownie jedną, asystę w prawie 30 minut gry. Nie tego oczekuje się od rozgrywającego swojej drużyny.
  • Najlepszym strzelcem Słońc był Jared Dudley (19 punktów), jednak w kolejnym meczu nie mógł wstrzelić się z dystansu (0/3).
  • Shannon Brown powrócił do starych nawyków i trafił tylko 3 z 13 rzutów, w tym miał między innymi airball zza łuku oraz co gorsza airball lay up.
  • Clippers do zwycięstwa poprowadził Chris Paul (17 punktów, 13 asyst) i Blake Griffin (23 punkty, 11 zbiórek). Ten drugi trafił nawet trójkę z lewego rogu na koniec trzeciej kwarty.
  • Dużo dobrego wniosła oczywiście ławka przyjezdnych a przodowali Jamal Crawford (22 punkty) i Matt Barnes (15 punktów).
  • Sędziowie rozdali 6 fauli technicznych (w tym O'Neal i Gortat), a jeszcze w drugiej kwarcie wyrzucony został Alvin Gentry, który rzucił trochę niemiłych słów pod adresem sędziego, gdy ten nie odgwizdał faulu na Dragiciu. W pozostałej części meczu Suns prowadził asystent Elston Turner.
Zapominamy o tym słabym meczu i czekamy na pojedynek z New York Knicks, który już jutrzejszej nocy!

niedziela, 23 grudnia 2012

Ach ten Lillard.

Portland Trail Blazers - Phoenix Suns 96:93
(23:25, 21:28, 31:22, 21:18)
fot. Steve Dykes/USA Today Sports
Phoenix Suns zakończyli swoją passę zwycięstw i ulegli Portland Trail Blazers 93 do 96. Był to wyrównany mecz, w którym Suns prowadzili do połowy, ale ostatecznie musieli uznać wyższość gospodarzy.

  • W pierwszej piątce gospodarzy niespodziewanie wyszedł LaMarcus Aldrige, którego status był określony co prawda jako day-to-day, ale była nieduża szansa, że zagra. Wesley Matthews, z kolei, grał tylko 10 minut (biodro).
  • Suns rozpoczęli pierwszą kwartę od 0/5 i dopiero fadeaway Marcina Gortata dał pierwsze punkty gościom.
  • W Blazers szalał od początku J.J. Hickson i w otwierającej części miał już na swoim koncie 13 punktów i 8 zbiórek. Cały mecz skończył z dorobkiem 18 punktów i 15 zbiórek.
  • Obie drużyny popełniały dużo prostych strat i po pierwszej kwarcie w sumie zanotowały ich 10. W drugiej kwarcie gracze z Oregonu nie przestali tracić piłek i do swojego dorobku dołożyli kolejne 8. W całym spotkaniu mieli ich 21, Suns tylko 10.
  • W Słońcach bardzo dobrze w drugiej kwarcie zaprezentowali się zmiennicy, a prym wiódł Jermaine O’Neal (13 punktów, 5 zbiórek), który przepychał po kolei wszystkich pod koszowych Blazers i albo kończył na linii rzutów wolnych, albo Suns zdobywali punkty. 
  • Po cichej pierwszej połowie, w drugiej wystrzelił Damian Lillard (25 punktów, 7 asyst) i to on poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa. Miał wtedy 18 ze swoich 25 punktów, w tym na 42 sekundy przed końcem trafił step back jumpera w swoim stylu i dał Blazers 5 punktów przewagi.
  • W trzeciej kwarcie świetnie grał Marcin Gortat (18 punktów, 9 zbiórek), dostawał dużo podań, które kończył pod obręczom lub trafiał z 4-5 metrów i trzymał Suns w meczu. Śmiało można stwierdzić, że Marcin był najlepszym zawodnikiem swojej drużyny.
  • Jared Dudley zakończył swoją serię meczów z dorobkiem co najmniej 20 punktów. Miał ich tylko 8, ale za to dzielił się piłką z partnerami i rozdał career high 10 asyst. 
  • Zupełnie nie podobał mi się w tym spotkaniu Goran Dragić. Nie dość, że słabo rzucał (4/13) to miał tylko 5 asyst i często zamiast kreować partnerów decydował się na rzuty lub wjazdy w niełatwych sytuacjach.
  • Kluczowym momentem meczu była końcówka trzeciej kwarty, w czasie której Blazers zanotowali 12-2 run. Różnicę zrobiły też osobiste. Gracze z Portland stawali na linii 28 razy (23 celne), Słońca tylko 11 (8 celnych).
  • W ostatniej akcji meczu Dragić miał szansę na doprowadzenie do dogrywki ale jego cegła nie wpadła do kosza i liczni kibice gospodarzy mieli powody do radości. Dla Suns jest to 11 wyjazdowa porażka.
Przed Phoenix Suns mecz z Los Angeles Clippers, którzy są red hot i wygrali ostatnie 12 spotkań. A ten mecz już dzisiejszej nocy, więc Suns będą mieli podwójnie trudno. Plusem jest to, że grają na własnym parkiecie i miejmy nadzieje, że kibiców zjawi się jak najwięcej a zawodnicy ich nie zawiodą. Go Suns!

sobota, 22 grudnia 2012

Zdobyć Rose Garden i wygrać piąty raz z rzędu.


Portland Trail Blazers - Phoenix Suns
23.12.2012 godz. 04:00
Rose Garden
fot. Rose D. Franklin/The Associated Press
Po kilku dniowej przerwie blog wraca do życia i w okresie świątecznym pojawi się kilka ciekawych postów. Jesteśmy w trakcie 4-meczowej serii zwycięstw Phoenix Suns. Po ciężkich przeciwnikach (Grizzlies, Jazz) przyszedł czas na Kings oraz Bobcats, a Suns zgodnie z przewidywaniami wygrali oba te spotkania i to różnicą łącznie 28 punktów. Dziś w nocy Słońca zagrają na uważanym przez wielu zawodników, między innymi Jareda Dudleya, najtrudniejszym terenie w NBA, czyli w Rose Garden, hali Trail Blazers.

Będzie to drugi pojedynek pomiędzy tymi zespołami w tym sezonie. Pierwszy z nich rozegrany został w US Airways Center i zakończył się blowoutem w wykonaniu Suns - 114:87. Świetne spotkanie rozegrali wtedy nasi podkoszowi: Gortat, Morris, O'Neal. Rzucili razem 58 punktów trafiając 27 z 36 rzutów. Wtedy jednak goście byli osłabieni brakiem J.J. Hicksona. Dziś zagrają prawdopodobnie bez jeszcze ważniejszego członka rotacji - LaMarcusa Aldrige'a, który zmaga się z kontuzjowaną kostką. W między czasie, w cieniu gry wczesnego kandydata do nagrody rookie of the year, Damiana Lillarda, Hickson w każdym z ostatnich 6 spotkań miał na swoim koncie double-double, a w poprzednim meczu z Denver Nuggets zanotował po 18 punktów i zbiórek. Lillard w dalszym ciągu nie przestaje zaskakiwać i nawet nie grając dobrego meczu potrafi być superclutch w końcówce i zaserwować przeciwnikom gamewinnera. Do zdrowia powrócił też świetny obrońca i strzelec zza łuku Wesley Matthews. W pierwszej piątce w miejscu Aldrige'a zobaczymy zapewne debiutanta z Wielkiej Brytanii, Joela Freelanda (pamiętacie jak Freeland ograł naszą reprezentację na ostatnim Eurobaskecie?), ale duże minuty powinien dostać inny rookie, jeszcze trochę nieoszlifowany, Meyers Leonard. 

Zawodnicy Suns mieli teraz trochę wolnego i wykorzystali to między innymi na spotkanie w kręgielni. Na szczęście nikt nie został zbynumowany i trener Gentry będzie miał dziś do dyspozycji wszystkim zawodników. Do zespołu wrócił też Kendall Marshall, który rozegrał 9 spotkań w D-League, gdzie notował średnio bardzo dobre 7,6 asysty, ale miał duże problemy ze skutecznością rzutów (31%, 22% za 3). Szczerze mówiąc, wątpię aby Kendall otrzymał szansę od Gentry'ego, ale przebrany na ławce dziś usiądzie. Słońca są na fali, widać lepsze zrozumienie między zawodnikami i radość z tego, że zaczynają grać dobrą koszykówkę. W ostatnich dwóch spotkaniach wystrzelił Shannon Brown i trafił w sumie 20 na 29 rzutów (w tym 7/11 zza łuku). Jared Dudley utrzymuje wysoką formę i zanotował kolejne dwa 20-punktowe spotkania, trafiając między innymi 50% za 3 (8/16). Solidne spotkania rozegrał nasz Marcin, a co ważniejsze przypomniał sobie o początku sezonu i znów zaczął blokować rywali (9 bloków vs. Kings i Bobcats). Wydaje się, że Alvin Gentry znalazł odpowiednią rotację dla drużyny i tak grających Suns (choć z Kings znów była gonitwa) chcemy oglądać każdej nocy. 

Mecz z Portland Trail Blazers będzie teoretycznie najłatwiejszym z tego co czeka Suns jeszcze w tym roku (Clippers, Knicks, Pacers, Wolves, Thunder), dlatego warto powalczyć i wygrać to spotkanie. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Blazers: Lillard - Matthews - Batum - Freeland - Hickson
Suns: Dragić - Brown - Dudley - Scola - Gortat

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Suns powalczą o 2 kolejne zwycięstwa!


Niestety przez najbliższe 3 dni (do czwartku) będę zajęty przedświątecznymi zaliczeniami na uczelni przez co  raczej nie pojawi się na blogu zapowiedź najbliższych dwóch spotkań, ale w czwartek wieczorem/piątek rano powinienem to wszystko nadrobić. Dodatkowo w okresie przedświątecznym/świątecznym oprócz zapowiedzi i relacji są w planie pewne rozważania dotyczące za równo przeszłości jak i przyszłości Suns. 

Dziś w nocy Słońca podejmują w US Airways Center Sacramento Kings, a z środy na czwartek Charlotte Bobcats, więc liczymy wszyscy na 2-0!

Stay tuned!

sobota, 15 grudnia 2012

Świetna postawa Suns daje kolejne zwycięstwo!

Phoenix Suns - Utah Jazz 99:85
(34:22, 22:20, 21:23, 22:19)
fot. Jennifer Stewart/US Presswire
Phoenix Suns odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu na własnym parkiecie i pokonali Utah Jazz. Co więcej, zwycięstwo to było bardzo przekonywujące i Słońca od początku kontrolowały przebieg spotkania.

  • Suns rozegrali świetną pierwszą kwartę, nie popełnili w niej ani jednej straty i wygrali ją 34:22. Nie przeszkodził słaby start pary Scola-Gortat, który trafili wtedy tylko 2 rzuty na 10 oddanych.
  • Dobrą zmianę ofensywną dał Michael Beasley. Trafił 2 trójki, dzielił się piłką, ale niestety po drugiej stronie parkietu był atakowany przez przyjezdnych i w sumie na parkiecie spędził 19 minut. Warto zauważyć, że Gentry w dwóch ostatnich spotkaniach decydował się na wpuszczanie Beasley'a na pozycję silnego skrzydłowego. W sumie to i tak bez znaczenia.
  • Najlepszym zawodnikiem Suns od początku do końca spotkania był po raz kolejny Jared Dudley. Dudley gra aktualnie najlepszą koszykówkę w karierze i znów świetnie zaprezentował się jako all-around player. Zanotował 22 punkty (9/12!), 5 asyst, 4 zbiórki i 3 przechwyty. Grał 43 minuty, a Słońca były wtedy +26.
  • Marcin Gortat w pierwszej połowie miał problemy z celnością (1/6), ale w drugiej trafił 4 z 6 rzutów i spotkanie zakończył z solidnym double-double na koncie - 12 punktów, 14 zbiórek. Marcin popełnił niestety też kilka błędów w obronie. Jeden z nich bardzo widoczny w obronie pick and roll, a także kilka razy dał za dużo miejsca Jeffersonowi. Cieszy jednak, że Gortat przełamał się przeciwko Jazz oraz to że walczył porządnie na deskach.
  • P.J. Tucker zanotował dobry mecz z ławki (10 punktów), atakował agresywnie kosz, a także wymusił straty gości prowadzące do punktów z kontry. 
  • Suns zagrali bardzo dobrze w obronie i pozwolili Jazz na tylko 40% z gry oraz wymusili 15 strat.
  • Kluczem było zatrzymanie podkoszowych i udało się to zadanie wykonać poprawnie. Al Jefferson trafił tylko 6 z 16 rzutów (14 punktów), a Paul Millsap oddał ich raptem siedem (12 punktów). 
  • Słabo zaprezentował się Gordon Hayward, który spudłował wszystkie 5 rzutów. Podobnie niewidoczny był Mo Williams. Miał na koncie tylko 4 punkty i 7 asyst.
  • Z ławki wsparcie na atakowanej desce próbowali dać Derrick Favors i Enes Kanter (w sumie 8 zbiórek w ataku), ale było to za mało.
Dwa mecze z rywalami z czołowej ósemki konferencji i dwa zwycięstwa. Szczególnie dzisiejsze cieszy, bo gra wyglądała bardzo dobrze i wyraźnie Suns poprawili swoją obronę. Teraz przed Słońcami kolejne 2 spotkania na własnym parkiecie i zarówno Kings jak i Bobcats są bez cienia wątpliwości do pokonania. Go Suns!

piątek, 14 grudnia 2012

Zatrzymać podkoszowych Jazz.

Phoenix Suns - Utah Jazz
15.12.2012 godz. 03:00
US Airways Center
fot. Isabella Russ/US Presswire
Phoenix Suns nie byli faworytem z meczu z Memphis Grizzlies, a udało się im wygrać. Dziś do US Airways Center zawita kolejny niełatwy przeciwnik, a będą nim Utah Jazz. Czy Słońca sprawią, że kibice będą znów wychodzić z hali z uśmiechem na twarzy? Na pewno nie będzie o to łatwo.

Utah Jazz zajmują aktualnie szóste miejsce w konferencji z bilansem 13-10. Przede wszystkim są jednak najmocniejsi na własnym parkiecie, gdzie przegrali tylko raz na 10 rozegranych spotkań. Na wyjazdach natomiast spisują się gorzej i ich bilans poza Salt Lake City wynosi 4-9. Siłą przyjezdnych jest znakomita rotacja na pozycjach 4-5. Al Jefferson, Paul Millsap, Derrick Favors, Enes Kanter. Każdy z nich notuje co najmniej 9,5 zbiórki PER-36. Od dawna mówi się o tym, że jeden z nich powinien opuścić Jazz, bo po prostu nie ma tylu minut dla każdego i Favors oraz Kanter w pewien sposób blokują swój rozwój. Domyślić się można, że Jazz są w czołówce najlepiej zbierających ligi (8 miejsce). Niespodzianką jest natomiast fakt, że są na 3 miejscu w lidze jeśli chodzi o ilość asyst w meczu. Mo Williams nigdy nie był klasycznym rozgrywającym, ale notuje średnio 7 asyst każdego wieczoru, a w tym elemencie dzielnie z ławki wspierają go weterani Earl Watson (4,1) i Jamaal Tinsley (5,3). Dobrym ruchem Jazz w offseason było dodanie do składu Randy'ego Foye'a, który nie zawodzi zza łuku i trafia bardzo dobre 43,7%. Przesunięty na ławkę Gordon Hayward bardzo dobrze wspomaga second unit dając nie tylko ponad 13 punktów co mecz, ale też prezentuje zawsze swoją nieustępliwość. Jazz pokonali w ostatnim meczu San Antonio Spurs, dzięki trójce Mo równo z syreną końcową.

Będzie to drugie spotkanie pomiędzy Jazz i Suns w tym sezonie. W tym pierwszym rozegranym w Salt Lake City górą byli gospodarze i wygrali 94:81. Jazz wygrali w tamtym meczu deskę różnicą aż 15 zbiórek (52-37). Katastrofalnie zagrał wtedy Marcin Gortat, który przez 30 minut zanotował tylko 1 punkt i nie miał na swoim koncie ani jednego celnego rzutu z gry (oddanych - 6). To nie był pierwszy słaby mecz Marcin przeciwko Jazz. Pamiętamy jak w poprzednim sezonie, kiedy Suns walczyli jeszcze o playoffy, Gortat zdobył tylko 2 punkty i był niemiłosiernie blokowany przez Jeffersona i spółkę. Trzymamy kciuki, aby dziś było lepiej!

Alvin Gentry zdecyduje się prawdopodobnie na taką samą piątkę jaką rozpoczął mecz z Grizzlies. Cieszy powrót do gry P.J. Tuckera oraz bardzo dobra forma Jareda Dudley. Dudley gra w tym sezonie bardzo równo i daje swojej drużynie dużo dobrego kiedy jest na parkiecie (walka o zbiórki w ataku, hustle plays, wybicia, przechwyty). Ciekawym jest czy Michael Beasley znów będzie miał bardzo ograniczony czas gry (co jest dobre) i jak wpłynie to na jego psychikę. Ostatnio w 10 minut oddal 11 rzutów co jest po prostu złe i dziś nie będzie miejsca na kolejne bezsensowne rzuty. To samo jeśli chodzi o Browna, który, owszem, może zacząć seryjnie trafiać, ale może też seryjnie pudłować. A to drugie ostatnio zdarza mu się dużo częściej. Ważna będzie dobra gra Gortata i jego zmiennika O'Neala bo Słońca po prostu nie mogą dać się zdominować podkoszowym Jazz. Wygrana deska i rozsądna gra w ataku (widać poprawę w ball movement) będzie kluczem do zwycięstwa dzisiejszej nocy. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Suns: Dragić - Brown - Dudley - Scola - Gortat
Jazz: Mo Williams - Foye - Marvin Williams - Millsap - Jefferson

czwartek, 13 grudnia 2012

Suns zagrają w czarnych strojach retro.

fot. Jeramie McPeek/Suns.com

W tym sezonie Phoenix Suns rozegrają 10 spotkań w strojach, których używali w latach 1994-2000 w co poniektórych meczach wyjazdowych. Zadebiutują w nich w pierwszym powrocie Steve'a Nasha do Phoenix, czyli w nocy z 30 na 31 stycznia w meczu z Los Angeles Lakers. Jared Dudley bardzo chwalił pomysł z powrotem do strojów retro. Wspomniał, że zarówno będąc dzieckiem jak i teraz, każdemu podoba się połączenie czarnego koloru z mocno wyróżniającą się pomarańczą. Mamy nadzieje, że zawodnicy Suns grając w tych strojach zagrają na poziomie zbliżonym do poziomu prezentowanego przez zawodników, który mieli okazję reprezentować Suns w czarnych trykotach (m.in. Charles Barkley, Kevin Johnson, Jason Kidd).







Pełna lista spotkań, w których Suns wystąpią w strojach retro:

31.01: Suns vs. Lakers
11.02: Suns vs. Thunder
13.02: Suns @ Lakers
23.02: Suns vs. Celtics

24.02: Suns vs. Spurs
28.02: Suns @ Spurs
13.03: Suns @ Rockets
18.03: Suns vs. Lakers
25.03: Suns vs. Nets
31.03: Suns vs. Pacers

via. suns.com

Goran Dragić wygrywa mecz dla Suns.


Phoenix Suns - Memphis Grizzlies 82:80
(21:27, 22:19, 20:17, 19:17)
fot. wp.pl
To był ciężki mecz do oglądania, ale Phoenix Suns wyrwali ostatecznie długo oczekiwane zwycięstwo. Sprawili miłą niespodziankę swoim fanom i mimo słabej skuteczności z gry pokonali Memhpis Grizzlies.

  • Suns przerwali serie 7 kolejnych porażek i pokonali wyżej notowanych Grizzlies pomimo tego, że ich skuteczność z gry wynosiła ledwo 38,2% i trafili tylko 5 z 22 trójek.
  • Na nieco ponad 7 sekund przed końcem na tablicy widniał jednak remis 80:80. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Goran Dragić. Wjechał pod kosz i mając tuż obok całkowicie niekrytego Marcina Gortata zdecydował się jednak na rzut. Na szczęście trafił i zostawił Grizzlies tylko pół sekundy na ostatnią akcję, a to było za mało.
  • Najlepszym zawodnikiem Słońc był w tym meczu Jared Dudley. Co prawda trafił tylko jedną z pięciu trójek, ale rzucił 15 punktów ze skutecznością 50%, dołożył do tego 9 zbiórek, 5 asyst oraz 3 przechwyty. Przede wszystkim Dudley nie odpuszczał żadnej piłki po obu stronach parkietu (6 z 9 zbiórek miał w ataku!) i był x-factorem Suns w tym spotkaniu.
  • Niezłe spotkanie rozegrali Marcin Gortat (10 punktów, 8 zbiórek, 4 w ataku) i grający z ławki Markieff Morris (11 punktów).
  • Gentry zdecydował się powrócić do Luis Scoli w pierwszej piątce kosztem wspomnianego Morrisa i nie była to raczej dobra decyzja. Scola grał tylko 13 minut, w tym czasie trafił 1 z 6 rzutów i wyglądał po prostu słabo.
  • Dobrą decyzją było tylko 10 minut gry z ławki Beasley'a. B-Easy pojawił się na parkiecie tylko w 1 połowie i w ciągu tych 10 minut oddał aż 11 rzutów, a trafił 2. Równa się to 18% skuteczności. Czy coś więcej dodawać trzeba? Brawo coach!
  • Kolejny z moich "ulubieńców" czyli Shannon Brown jest red hot w swojej głowie, ale na zewnątrz jest ice cold. Po raz kolejny oddał najwięcej rzutów w drużynie, bo 19, a trafił 5 (26,3%). Gardło zaczyna już boleć od krzyczenia przed monitorem "Oddaj tą piłkę!"...
  • W Grizzlies nie zawiedli tylko Gay, Randolph i Gasol. Gasol miał aż 6 bloków i dobrze bronił dostęp do własnego kosza, Randolph zaliczył kolejne, choć nie tak efektowne jak w poprzednim spotkaniu z Suns, double-double (18 punktów, 10 zbiórek), a Rudy Gay miał najwięcej, 21, punktów w drużynie (+11 zbiórek) i trafił w końcówce trudny rzut nad P.J. Tuckerem na remis.
  • Aż 3 zawodników gości (Gay, Conley, Bayless) miało po 4 straty. W sumie Grizzlies mieli ich 17, z których Suns zdobyli 19 punktów.
Bardzo cieszy, że podopieczni Gentry'ego w końcu się przełamali. Dobrą decyzją trenera było to, że nie trzymał ławki długo na parkiecie, kiedy starterzy grali dobrze. Zaufał im i zostaliśmy świadkami 8 zwycięstwa w sezonie. Teraz czeka Słońca kolejny pojedynek na własnym parkiecie przeciwko Utah Jazz, którzy dziś w nocy pokonali San Antonio Spurs dzięki buzzer beaterowi Mo Williamsa. 

środa, 12 grudnia 2012

Czy Suns zaskoczą Grizzlies?

Phoenix Suns - Memphis Grizzlies
13.12.2012 godz. 03:00
US Airways Center
fot. Christian Peterson/Getty Images
Już dziś w nocy do US Airways Center zawita niedawny przeciwnik Słońc, Memphis Grizzlies. Tydzień temu Phoenix Suns kończyli trasę wyjazdową w mieście Elvisa i dobrze pamiętamy fantastyczny występ Zacha Randolpha i zwycięstwo Grizz po dogrywce. Suns w dalszym ciągu są w dołku i dziś w nocy nie będzie łatwo o wyjście z niego.

Do składu Memphis Grizzlies powrócił Tony Allen i, w porównaniu z ostatnim meczem z Suns, jego występ w od początku będzie jedyną zmianą w rotacji trenera Hollinsa. W przeciągu ostatniego tygodnia jego podopieczni rozegrali dwa spotkania. Pierwszym z nich był wyjazd do Nowego Orleanu grającego jeszcze wtedy bez Anthony'ego Davis, a w drugim meczu podejmowali na własnym parkiecie Atlante Hawks. Pojedynek z Hornets zakończył się według planu zwycięstwem przyjezdnych (89-96), natomiast u siebie Grizzlies musieli uznać wyższość, bardzo dobrze poczynającej sobie, Atlanty (83-93). Bać przede wszystkim musimy się tak jak ostatnio całego frontcoutu z Memhpis. Istnieje duża szansa, że jeśli utrzyma on taki poziom jaki prezentuje to 2 z 3 graczy Grizzlies na pozycjach 3-5 zobaczymy w Houston podczas weekendu gwiazd (Randolph, Gasol). 

Po porażce z Magic trener Gentry nie krył frustracji spowodowanej kolejnym niepowodzeniem i podkreślał, że nie grając równo w całym spotkaniu nie ma szans na zwycięstwo. W każdej, oprócz meczu w Detroit, z ostatnich 7 porażek widzieliśmy dwa oblicza Słońc. Gra potrafi wyglądać dobrze, żeby za chwilę przeistoczyć się w totalną tragedię. Jednak powołując się na słowa Roberta Sarvera, właściciela Suns, pozycja Gentry'ego jest stabilna i jest on obdarzony zaufaniem. W wywiadzie przeprowadzonym przez Adama Lachowicza (zapraszamy do zapoznania się z całością) Marcin Gortat podkreślał, że Słońcom brakuje wykończenia w końcówkach spotkań i w drużynie ma prawdziwego lidera, a w każdym meczu inny zawodnik oddaje najwięcej rzutów. Niestety jest to smutna prawda i jeśli nie będzie takiego zawodnika, który w tych kluczowym momentach nie weźmie odpowiedzialności na własne barki to Suns nie będą wygrywać wyrównanych spotkań. Dodatkowo pojawiła się ostatnio informacja o tym, że Michael Beasley jest postacią "toksyczną" w szatni Suns i jeśli tylko nadarzy się okazja na wytrejdowanie Beasley'a to w Phoenix wahać się nie będą. Tą sytuacje idealnie podsumował Zach Lowe:
Czego możemy spodziewać się dziś? Możemy spodziewać się powrotu Gorana Dragicia, który wczoraj narzekał jeszcze na ślady grypy, ale brał udział w treningu. P.J. Tucker natomiast w dalszym ciągu jest poza grą z powodu kontuzji kolana. Suns mają najgorszą obronę w lidze i pozwalają swoim rywalom na 106,7 punktów na 100 posiadań, ale z Michaelem Beasley'em siedzącym na ławce pozwalają już tylko na 96,2, co równałoby się najlepszej obronie w lidze! (via John Schuhmann). I choć w ataku wciąż brakuje dużo to z taką grą w obronie Phoenix Suns nie mają czego szukać, więc jak najszybciej musi to ulec zmianie. W dalszym ciągu życzymy sobie mniej Beasley'a, lepszej selekcji rzutów i skuteczności Browna, więcej podań do Marcina i dobrej gry rezerwowych (Telfair, Scola, O'Neal). Ciężko będzie dziś pokonać Grizzlies, ale pamiętajmy, że seria porażek musi się w końcu skończyć. Nie byłoby nam wszystkim miło jakby się skończyła dziś? Go Suns!

Przewidywane piątki:

Suns: Dragić - Brown - Dudley - Morris - Gortat
Grizzlies: Conley - Allen - Gay - Randolph - Gasol

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Porażka goni porażkę.


Phoenix Suns - Orlando Magic 90:98
(23:20, 25:33, 22:18, 20:27)
fot. Christian Petersen/Getty Images
Krótka relacja dzisiaj w podobnej formie jak ostatnio.
  • Suns przegrali po raz 7 z rzędu, a do ośmiu wydłużyli serię meczów ze zdobyczą mniejszą niż 100 punktów.
  • Goran Dragić nie wystąpił w meczu z powodu choroby, a zastępujący go w pierwszej piątce Sebastian Telfair miał 8 asyst, ale trafił tylko 1 rzut na 7 oddanych.
  • Dobre spotkanie rozegrali Marcin Gortat (12 punktów, 6 zbiórek, 6/8 z gry) oraz Jared Dudley (15 punktów, 4 asysty, 3 zbórki). Widać, że ta dwójka dobrze rozumie się na parkiecie i grając obok siebie grają efektywnie.
  • Najwięcej punktów dla Suns miał Shannon Brown (17) ale znów trafił tylko 6 razy na 16 prób pudłując przy tym kilka prostych layupów. Miał dobry moment w 3 kwarcie, ale potem rzucał co wpadło w ręce i patrząc na skuteczność wiemy jak to się skończyło.
  • Zawiodła totalnie ławka Suns, a każdy rezerwowy był na minusie (najwięcej Scola i Beasley (cóż za zaskoczenie) - -17).
  • Jermaine O'Neal nie dostał dacha.
  • Alvin Gentry nie ma pomysłu na grę i spróbowanie czegoś co może zmienić oblicze Suns. Jacque Vaughn, trener Magic, widząc, że nie idzie takim rutyniarzom jak Jameer Nelson czy Glen Davis zaufał instynktom i wygrał mecz, głównie dzięki...
  • ... świetnej postawie rezerwowych: J.J. Redicka, E'Twaun Moore'a oraz Andrew Nicholsona. Redick rzucił 20 punktów z ławki (4/8 za 3) i rozdał 9 asyst, Moore miał 10 punktów, 3 asysty i 3 zbiórki. Znakomicie zagrał Nicholson, który trafił 9 na 11 rzutów i przełożyło się to na 19 punktów, a do tego dołożył 9 zbiórek, 4 przechwyty i 3 asysty. Wszystkie wymienione zdobycze to jego career high. Wow!
  • Dla Orlando jest to 8 wygrana w sezonie i mają gorszy bilans od Lakers tylko o jedno zwycięstwo. Hello Dwight Howard.
Przed Suns kolejny pojedynek z Grizzlies, ale mają teraz kilka dni odpoczynku aby poważnie zastanowić się nad poprawą przede wszystkim stylu gry. Poprawi się styl, będzie zrozumienie na parkiecie i chemia w drużynie, będą wygrane. Bez tego nie ma co liczyć na lepsze. 

niedziela, 9 grudnia 2012

Zrewanżować się Magikom.


Phoenix Suns - Orlando Magic
10.12.2012 godz. 02:00
US Airways Center
fot. Kim Klement/US Presswire
Phoenix Suns są w dołku i przegrali sześć kolejnych spotkań. W ciągu najbliższych 10 dni rozegrają jednak 5 pojedynków na własnym parkiecie i istnieje realna szansa, że osiągną w nich dodatni bilans. Na pierwszy ogień idą Orlando Magic. Magic, którzy są na etapie przebudowy i nikt od nich nie oczekuje cudów w tym sezonie.

Sytuacje Magic można w pewien sposób porównać do tego co dzieje się w Phoenix. Oba kluby opuścił ich najlepszy zawodnik (Howard, Nash) i tak na prawdę nikt na nawet trochę zbliżonym poziomie tej dziury nie załatał. Wymieniając Dwighta Magicy dostali jednak utalentowanego centra Nika Vucevicia, bardzo dobrego obrońcę w osobie Aarona Afflalo oraz numer 15 tegorocznego draftu Moe Harklessa. Liderem drużyny z Florydy stara się być Big Baby Davis i razem z Afflalo przewodzi w ilości punktów na mecz (16,2) oraz zbiera najlepiej w karierze (8,6). Goście dzisiejszego meczu mają trzecią najgorszą ofensywę ligi i trafiają tylko 32,6% za 3 (dobrze dla Suns), ale swoim rywalom pozwalają na jeszcze mniej - 32,3% (źle dla Suns). 

Przypomnijmy, że obie drużyny spotkały się już w tym sezonie w Orlando. Suns o tamtym meczu powinni byli już dawno zapomnieć, bo łomot jaki dostali w drugiej połowie (69-38) to po prostu wstyd. Do zwycięstwa Magic poprowadziła wtedy trójka Redick, Davis, Afflalo, a Vucevic i Marcin Gortat toczyli między sobą zacięty pojedynek (18 punktów, 13 zbiórek vs. 14 punktów, 11 zbiórek). Tak więc tamto spotkanie był jednym z wielu w tym sezonie w wykonaniu Słońc pt. "Jak łatwo stracić uzyskaną przewagę i przegrać mecz?".

Phoenix Suns rozegrali wczoraj 3 dobre kwarty przeciwko Clippers i choć grają back-to-back to Magic są idealnym przeciwnikiem aby podbudować morale i zwyciężyć. Alvin Gentry do dyspozycji nie będzie miał znów P.J. Tuckera, a Wesley Johnson nie zaprezentował nic wielkiego w kilka minut, które otrzymał w LA. Wygląda na to, że mecz rozpocznie ponownie Jared Dudley, który wstrzelił się zza łuku i z meczu na mecz jego skuteczność rośnie (43,1%). Ogarnąć musi się Goran Dragić, a Gortat przeciwko byłej drużynie powinien chcieć zaprezentować się jak najlepiej. Liczymy ponownie na dobry mecz z ławki Luisa Scoli oraz życzymy Beasley'owi, żeby nie pogarszał swojego wskaźnika +/- i drużyna zyskała w końcu coś podczas jego pobytu na parkiecie. W pojedynku z Clippers były momenty kiedy piłka bardzo dobrze krążyła pomiędzy zawodnikami Suns co owocowało dobrymi pozycjami i łatwymi punktami. Niestety te dobre momenty ciągle przeplatane są złymi decyzjami pojedynczych zawodników i rzutami przez ręce. Im więcej tego pierwszego, tym gra lepiej wygląda. Oby tak było dzisiejszej nocy i rezultatem końcowym meczu było zwycięstwo Słońc. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Suns: Dragić - Brown - Dudley - Morris - Gortat
Magic: Nelson - Afflalo - Harkless - Davis - Vucević

Ławka rezerwowych wygrała mecz dla Clippers.


Los Angeles Clippers - Phoenix Suns 117:99
(28:31, 35:26, 22:26, 32:16)
fot. Noah Graham/Getty Images
Dziś zapraszam na podsumowanie meczu w trochę innej formie niż dotychczas.
  • Phoenix Suns przegrali szósty mecz z rzędu, choć przez trzy kwarty prowadzili bardzo wyrównaną walkę.
  • Jared Dudley zastąpił Michaela Beasley'a w pierwszej piątce i rzucił pierwsze 5 punktów dla Suns. W całym meczu miał jednak już tylko 8 (2/2 za 3), ale jako jedyny z drużyny był na plusie w +/- (+2).
  • Beasley zagrał 29 minut z ławki, rzucił 21 punktów (7/11, 4/7 za 3), miał 4 zbiórki i 5 asyst, ale gdy grał drużyna była aż 21 punktów na minusie. Tak więc Michael umocnił się na pierwszej pozycji wśród wszystkich zawodników ligi i w całym sezonie jego wskaźnik +/- wynosi już -162.
  • Zawiódł po raz kolejny Goran Dragić. Miał 8 punktów, 5 asyst i 4 straty. Nie tego przed sezonem oczekiwali kibice, ale Dragicia stać na dobrą grę i mam nadzieję, że odzyska dobrą formę.
  • Marcin Gortat zanotował 6 punktów i 3 zbiórki w 24 minuty gry i wyglądał bardzo słabo. Szansa na odbudowanie już dziś w nocy przeciwko swojej byłej drużynie.
  • Dobry mecz z ławki rozegrał Luis Scola i wykręcił solidne double-double 18 punktów i 10 zbiórek.
  • Shannon Brown był drugim najlepszym strzelcem Suns i zdobył 19 punktów ale potrzebował do tego 16 rzutów, trafił 6 z nich.
  • W drużynie Clippers na pochwały zasługują Chris Paul (16 punktów, 11 asyst) oraz Blake Griffin (24 punkty i career high 4 przechwyty). Chris Paul był po prostu Chrisem Paulem, a Griffin trafiał, często nie mające prawa wpaść, z każdej pozycji. No może poza osobistymi (4/10).
  • Zwycięstwo zapewnili gospodarzom jednak rezerwowi, którzy zagrali przez całą ostatnią kwartę i wygrali ją 32-16. Najlepiej prezentował się oczywiście Jamal Crawford, który w ostatniej odsłonie rzucił 13 ze swoich 21 punktów (Crawford jest liderem w całej NBA w punktach w czwartych kwartach). Dobre spotkanie rozegrał, o dziwo, Lamar Odom (8 punktów, 8 zbiórek), a Matt Barnes i Eric Bledsoe również pokazali dlaczego ławka Clippers uznawana jest za jedną z najlepszych w lidze.
  • Dla Los Angeles Clippers było to 9 zwycięstwo na własnym parkiecie, dla Suns 10 wyjazdowa porażka.

sobota, 8 grudnia 2012

Zatrzymać Lob City.


Los Angeles Clippers - Phoenix Suns
08.12.2012 godz. 21:30
Staples Center
Mark J. Terrill/AP Photo
Przed Phoenix Suns pojedynek ze znajomymi z Pacific Divison Los Angeles Clippers. Clippers, czyli popularni Lob City, choć w poprzednim sezonie duża grupa fanów najlepszej ligi na świecie zwykła nazywać ich Flop City, ale razem z Reggie Evansem ta łatka przeniosła się na Brooklyn. Przed Słońcami kolejny, po niedawnych pojedynkach z Knicks i Grizzlies, przeciwnik z górnej półki.

Clippers są mocni, ale pamiętajmy, że w poprzednim sezonie było podobnie, a Słońcom udało się wygrać trzy z czterech spotkań pomiędzy tymi drużynami. W ekipie gospodarzy nie zobaczymy na pewno zmagających się z kontuzjami Chauncey Billupsa i Granta Hilla, dla którego byłby to pierwszy pojedynek przeciwko swojej poprzedniej ekipie. W obozie Suns pod znakiem zapytania stoi występ kontuzjowanych w ostatnim spotkaniu ważnych ogniw rezerwowego unitu P.J. Tuckera i Jermaine O'Neala. Nowością może być bardziej niż prawdopodobna i długo oczekiwana zmiana w pierwszej piątce Słońc. Alvin Gentry zapowiedział przesunięcie Michael Beasley'a na ławkę, a jego miejsce prawdopodobnie zajmie Jared Dudley, dla którego pozycja niskiego skrzydłowego od zawsze była bliższa niż rzucającego obrońcy. 

Liderem gospodarzy jest oczywiście Chris Paul, który tylko Rajonowi Rondo ustępuje w ilości asyst na mecz w całej lidze. Nikt nie jest natomiast lepszy od Paula jeśli chodzi o przechwyty i notuje on ich ponad 2,7 na mecz. Choć jak wiadomo nie samymi statystykami należy oceniać, ale nie od dziś każdy z nas jest świadom jak kluczowym zawodnikiem dla drużyny jest Chris. Najlepszym strzelcem Clippers jest Jamal Crawford (17,8 punktów na mecz), a po piętach depcze mu Blake Griffin (17,6 pkt/mecz, ale tylko 40% z poza restricted area). Crawford gra świetnie z ławki i od początku sezonu widać, że aspiruje do kolejnej nagrody na najlepszego rezerwowego (pierwszą zdobył w sezonie 2009/2010). Inny rezerwowy, Lamar Odom, mimo że powrócił do Los Angeles (co prawda do Clippers, ale myślami jest ciągle w Lakers) w dalszym ciągu jest totalnie bez formy. Miał być solidnym wsparciem dla Griffina i DeAndre Jordana, a trafia ledwo 29,7% z gry i tylko Ronny Turiaf zdobywa od niego mniej punktów na mecz w drużynie Clippers. Oprócz Crawforda dużo dobrego z ławki dając również Eric Bledsoe i Matt Barnes i głównie dzięki tej trójce LAC mają szóstą najlepiej punktująca ławkę w lidze.

W obliczu niepewnego występu O'Neala, więcej minut dostanie dziś zapewne Marcin Gortat i po bardzo słabym meczu z Mavericks będzie miał szansę się odbudować. Nie będzie mu łatwo z DeAndre Jordanem, ale po dobrych spotkaniach przeciwko Chandlerowi i Gasolowi wierzymy, że Marcin da rade. Swoją szansę może dziś otrzymać także Wes Johnson, którego zadaniem będzie zastąpienie dobrej gry z ławki Tuckera. Kluczem do zwycięstwa będzie bardzo dobry ball movement, którego znów zabrakło w meczu z Mavs. Część zawodników Suns musi wyzbyć się nawyku, że jeśli nie masz pozycji to nie rzucaj. Ciężki teren i ciężki przeciwnik, ale liczymy na walkę Suns do upadłego i nawiązanie walki z Clippers. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Clippers: Paul - Green - Butler - Griffin - Jordan
Suns: Dragić - Brown - Beasley(Dudley) - Morris - Gortat

piątek, 7 grudnia 2012

Kolejna porażka w meczu do wygrania.


Phoenix Suns - Dallas Mavericks 94:97
(23:23, 21:17, 18:29, 32:28)
Piąta porażka z rzędu stała się faktem. Frustrujące jest to, że takie porażki jak dziś przychodzą w meczach, które są spokojnie do wygrania. Z pewnością część kibiców zażąda zwrotu za bilety, choć gdyby Goran Dragić trafił layup dający remis na 25 sekund przed końcem to byłaby duża szansa na zwycięstwo i większe zadowolenie każdego z nas.

Phoenix Suns weszli w mecz bardzo dobrze i rozpoczęli go runem 11-1, a pierwszą akcją meczu był ten oto, klikalleyoop Beasley'a do Gortata. Niestety był to jedyny celny rzut z gry Marcina i po słabym meczu jego końcowy dorobek punktowy wyniósł zaledwie 3 oczka przy skuteczności 1/8. Nie dość jednak, że Gortat słabiej zagrał w ofensywie to niemiłosiernie był męczony w obronie przez Chrisa Kamana i nie potrafił znaleźć na niego sposobu. Zawiódł ponownie (który to już raz...) Beasley (3/12) i trener Gentry zapowiedział, że Micheal ma stracić miejsce w pierwszej piątce. W końcu! W mecz bardzo dobrze wszedł Markieff Morris, który już po pierwszej kwarcie miał 9 zbiórek, a w cały meczu udało mu się zebrać 17 piłek z tablicy czym ustanowił swój carrer high. Dołożył do tego 15 punktów, trafiając między innymi dającą nadzieje trójkę w końcówce. Kluczowym momentem dla losów spotkania była trzecia kwarta, którą Suns zaczęli od trafienia 1 rzutu na 14 oddanych. Znowu nie było dzielenia się piłką, a co gorsza zawodnicy Słońc pudłowali z prostych pozycji. Nadzieje na końcowe zwycięstwo jak zwykle dali zmiennicy oraz grający całkiem niezłe spotkanie Shannon Brown. Bardzo dobre wsparcie z ławki dał Luis Scola (13 punktów, 9 zbiórek, 3 asysty), który walczył o bezpańskie piłki, trafiał na dobrej skuteczności, wymusił w ważnym momencie faul ofensywny O.J. Mayo i miał najwyższy w drużynie wskaźnik +/-, +12. Dzięki wspomnianej już trójce Morrisa i dwóch osobistych Browna Suns udało się dogonić rywala i doprowadzić do remisu 87:87. Wtedy grający bardzo dobrze Mayo trafił trudny jumper nad Telfairem, a spudłowany layup Dragicia pogrążył gospodarzy. Swoją drogą Dragić caly mecz miał co najwyżej średni. Trafił tylko 5 z 14 rzutów i miał ledwie cztery asysty.

Goście nie grali wcale dobrego meczu, a do zwycięstwa oprócz wspomnianych już Mayo (23 punkty, 5 zbiórek, 5 asyst) i Kamana (15 punktów, 7 zbiórek) swoje dorzucili rezerwowi Darren Collison i zaskakująco dobrze grający Brandan Wright (8/12, 16 punktów w 23 minuty). Zawiódł grający od początku Elton Branda, a Vince Carter trafił tylko 2 z 9 rzutów. Mavericks wygrali dziś swój 3 mecz na wyjeździe, ale trzeba przyznać, że ich gra nie wygląda rewelacyjnie, a powrót Dirka Nowitzkiego planowany na połowę grudnia wydłuża się i w tym roku kalendarzowym możemy go na parkiecie już nie zobaczyć.

Warto wspomnieć jeszcze, że gra była twarda i kontuzji nabawiło się kilku graczy. W drużynie Suns P.J. Tucker uszkodził kolano, Jermaine O'Neal oko, Shawn Marion pachwinę, a Chris Kaman schodził do szatni ze skręconą kostką. 

Jutro o godzinie 21.30 Suns grają w Staples Center przeciwko Clippers i nie będzie to łatwy mecz. Alvin Gentry musi w końcu wyciągnąć pewne wnioski i zmienić to co rozwala grę drużyny w trakcie meczu. Są momenty, że przyjemnie ogląda się grę Phoenix, ale nagle coś staje w zawodnikach i na parkiecie widzimy zupełnie inną drużynę. Jeśli to się nie zmieni, to, powtórze po raz kolejny, musi nastąpić zmiana trenera. 

czwartek, 6 grudnia 2012

Jak nie w domu to gdzie?


Phoenix Suns - Dallas Mavericks
07.12.2012 godz. 04:30
US Airways Center
fot. Jerome Miron/US Presswire
Dziś w nocy czeka wszystkich kibiców doubleheader w TNT. Na pierwszy ogień pójdą Knicks oraz Heat, a o 4.30 Phoenix Suns będą walczyć o przerwanie serii czterech porażek. Będzie to ich pierwszy pojedynek we własnej hali od blisko dwóch tygodni. O nieudanej trasie wyjazdowej (1-5) trzeba jak najszybciej zapomnieć i skupić się na najbliższych przeciwnikach. 

Mavericks zagrają dziś back-to-back po znaczącej porażce z Clippers. W dalszym ciągu po za grą jest Dirk Nowitzki, choć jego powrót ciągle się zbliża. W składzie trenera Jima Carrey'a Ricka Carlisle doszło ostatnio do małej zmiany, ponieważ z pierwszej piątki wypadł Darren Collison, a jego miejsce zajął wyciągnięty z przed telewizora i szlafroka 65-letni Derek Fisher. Fisher dostał z miejsca pozycje pierwszego rozgrywającego, a Collison przechodzi prawdopodobnie załamanie. Pod nieobecność Nowitzkiego rolę lidera drużyny pełni O.J. Mayo. Mayo prezentuje przede wszystkim znakomitą dyspozycje na dystansie. Trafił w tym sezonie 49 trójek i jest pod tym względem na drugim miejscu w lidze za Ryanem Andersonem, a do tego jego skuteczność zza łuku wynosi nieco ponad 50%. Dzielnie wspiera go Chris Kaman (13,6 punktów i 6,9 zbiórek), który na początku sezonu wchodził z ławki, ale teraz gra już regularnie w wyjściowej piątce. Solidnie z ławki gra Vince Carter (13,2 punktów, 42% za 3) a za swoją energię zostawianą na parkiecie chwalony jest rookie Jae Crowder. 

Przed Suns duża okazja, aby dopisać do bilansu ósme zwycięstwo. Nie dość, że tak jak wspomniałem, goście grają drugą noc z rzędu to słabo spisują się na wyjazdach (2-7). Mavs są jednak w czołówce w skuteczności zza linii 7,24 (38,7%) a do tego w 4 spotkaniach, które grali dzień po dniu trafiają 41,5%. Słońca muszą koniecznie poprawić obronę rzutów z dystansu i już dziś powinni zrobić ku temu pierwszy krok. Mniej minut dla numeru 2 draftu 2008 (chyba, że zmądrzeje), więcej Tuckera i Dudley'a z ławki. Jak pamiętamy Marcin był już jedną nogą w Dallas, ale Magic wyrównali ofertę Marka Cubana. Wydaje się, że Gortat lubi grać przeciwko Mavs, więc miejmy nadzieje, że zostanie dziś odpowiednio obsłużony przez partnerów i podania będzie zamieniał na asysty. Suns nie mogą pozwolić sobie też na przestoje i tracenie uzyskanej przewagi. Jednym z kluczy będzie też walka na deskach i po ostatniej klęsce w Memphis (Suns - Z-Bo 32:22) dziś wszyscy włącznie z niskimi muszą o każdą piłkę walczyć. Po absencji powinniśmy zobaczyć z powrotem Sebastiana Telfaira napędzającego grę drugiego garnituru. Dodatkowa motywacja to większa liczba widzów przed telewizorami i próba zadowolenia kibiców, którzy mogą zażądać zwrotu pieniędzy za bilety jeśli takiego zadowolenia nie odczują. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Suns: Dragić - Brown - Beasley - Morris - Gortat
Mavericks: Fisher - Mayo - Marion - Crowder - Kaman

środa, 5 grudnia 2012

Zach Randolph rozgniótł Suns.

Memphis Grizzlies - Phoenix Suns 108:98
(18:25, 27:27, 23:20, 26:22, 14:4(OT))
fot. Danny Johnston/AP Photo
Rudy Gay przeszedł dziś jakby obok wydarzeń na parkiecie, a Marc Gasol miał problemy z faulami. Niestety dla Suns kosmiczny mecz rozegrał Z-Bo i wygrał dla Grizzlies ten pojedynek. Randolph miał 38 punktów i 22 zbiórki i w dogrywce miał serię 3 akcji, po których broniący go Gortat załamał się i prawdopodobnie jeszcze do teraz nie może się otrząsnąć. Od początku spotkania zupełnie nie radził sobie Markieff Morris i był niszczony przez Zacha (tak jak potem każdy inny kto próbował go bronić). Randolph miał siedem Z-bounds w ataku i dobijał to co partnerzy z zespołu pudłowali. Unstoppable.

Ku zaskoczeniu obserwatorów Suns bardzo dobrze rozpoczęli to spotkanie i grając na solidnym poziomie osiągnęli w pierwszej połowie nawet 16-punktowe prowadzenie. W obliczu nędzy niesionej przez Beasley'a (3/13, 6 punktów) i po prostu zbyt wielu głupich decyzji Browna (4 straty) dużo dobrego wniosła jak zawsze ławka. Luis Scola miał 16 punktów i 8 zbiórek, ale kilka nie potrzebnie forsowanych rzutów, a Jared Dudley odnalazł swój nieco zagubiony rzut zza łuku (dziś 3/4). Z powodów osobistych mecz opuścił Telfair, czego rezultatem było prawie 44 minuty Gorana Dragicia. Dragić miał przyzwoity mecz (19 punktów, 7 asyst), ale gołym okiem widać że pierw szuka rzutu, a dopiero potem partnerów. Najbardziej odczuwa to w dalszym ciągu nasz Marcin, który przez 35 minut na parkiecie oddał tylko 4(!) rzuty. Gortat miał 10 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty i w dogrywce wymusił 6 faul Gasola.

Grizzlies wrócili do meczu dzięki agresywnej obronie na całym boisku w drugiej części drugiej kwarty i wymuszeniu strat i zbyt pochopnych decyzji ze strony gości. Dużo dobrego wniósł z ławki Quincy Pondexter i na trzecią kwartę wyszedł w pierwszej piątce w miejsce Ellingtona. Grizzlies mieli więcej strat, tylko 13 asyst, ale dzięki dominacji na deskach (50-32) byli cały czas w meczu. Na minutę przed końcem Niedźwiadki wyszli na jednopunktowe prowadzenie (pierwsze prowadzenie od pierwszej kwarty), ale Scola trafił za 2, Dragić dołożył 1 z 2 osobistych. Gospodarze mieli więc szansę na wyrównanie lub nawet zwycięstwo. Sprawy w swoje ręce wziął Rudy Gay i trafił niełatwy rzut nad Tuckerem i dochodzącym do pomocy Scolą. Suns mieli jeszcze 16 sekund na decydujący cios, ale, o dziwo, piłka powędrowała do O'Neala, a ten się pomylił. Dogrywkę rozpoczął niesamowitą trójką Mike Conley, a potem to już był Z-bo Show.

Suns mogą wrócić do Phoenix z podniesionymi głowami bo rozegrali naprawdę niezły mecz i gdyby nie znakomity Randolph to sensacyjne zwycięstwo stałoby się faktem. Przed Słońcami pojedynek z Dallas Mavericks i mimo że w razie niezadowolenia kibiców władze klubu będą zwracały pieniądze za bilety to każdy z fanów liczy na zwycięstwo, szczególnie po serii 4 porażek.

wtorek, 4 grudnia 2012

Jeszcze Niedźwiadki i wracamy do domu.


Memphis Grizzlies - Phoenix Suns
05.12.2012 godz. 02:00
FedEx Forum
fot. nba.com
Dziś w nocy przed Phoenix Suns nie tylko ostatni mecz trasy wyjazdowej, ale też najtrudniejszy z nich. Grizzlies mają obok Heat najlepszy bilans w lidze, a na własnym parkiecie pokonali między innymi Knicks, Lakers czy wspomnianych już znajomych z Florydy. Ich bilans w FedEx Forum to 8-1, a Suns z kolei na wyjazdach odnieśli tylko 2 zwycięstwa na 10 rozegranych spotkań. Dodatkowo obrona Słońc jest najgorszą lidze, a gracze z Memphis mają z kolei najlepszą. Nie za ciekawie. Grizzlies sławią się jednym z lepszych, jeśli nie najlepszym, frontcourtem w lidze. Rudy Gay, Zach Randolph i Marc Gasol zdobywają średnio 51,1 punktów i zbierają 25,7 piłek na mecz. Ciężkie zadanie czeka dziś Beasley'a, Morrisa i Gortata. Marcin będzie nieco osamotniony w defensywie, bo na obronę wchodzącego z ławki Scoli nie ma co liczyć, a Jermaine O'Neal opuścił mecz z Knicks (mięsień czworogłowy) i nie zapowiada się, aby miał dziś zagrać. Modlę się, aby Beasley został w końcu przesunięty na ławkę, a od pierwszych minut grał P.J. Tucker. Tucker pokazał się z dobrej strony broniąc w ostatnim meczu Anthony'ego i Smitha i dziś były znów dobrą opcją na Gay'a. Jeśli chodzi o gospodarzy to pod znakiem zapytania stoi występ Tony'ego Allena (pachwina). Wracając jeszcze do frontcourtu Grizzlies to znakomity sezon rozgrywa Marc Gasol i od pewnego czasu pozostawia w cieniu swojego starszego brata. Wielu ekspertów porównuje grę Marca do wybitnego litewskiego koszykarza, członka Hall of Fame, Arvydasa Sabonisa. Gasol jest najlepiej podającym 7-footerem w lidze i notuje średnio 4,4 asysty na mecz. Siła podkoszowa gospodarzy to również wracający do rotacji po opuszczeniu całego poprzedniego sezonu Darrell Arthur. Dodając do tego dobrą grę Mike'a Conley'a i jego back-upa Jerryda Baylessa łatwo stwierdzić że jest się kogo obawiać. Suns wracają po tym meczu do Phoenix i będą starać się zadowolić fanów w meczu z Mavericks. Wsześniej jednak, dobrze byłoby zamazać bardzo złe wrażenia po tej trasie i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Na kogo przede wszystkim możemy liczyć? Ciężkie pytanie, bo nie ma w Suns gracza, który trzymałby równy, dobry poziom. Są tacy, którzy się starają. Gortat, Telfair, Dudley i Tucker to właśnie tacy zawodnicy i od nich oczekujmy dobrej postawy. Marcin miał niezły mecz w MSG i zasługuje na większe zaufanie od partnerów ale sam musi pokazać też 100% swojego zaangażowania. Goran Dragić po słabym ostatnim meczu powinien dziś zagrać lepiej. Miejmy przynajmniej taką nadzieję. Cudów nie ma co oczekiwać, ale chciałoby się zobaczyć lepszą grę Słońc i przede wszystkim wiarę we własne umiejętności i pełne zaangażowanie. Go Suns!

Przewidywane piątki:

Grizzlies: Conley - Ellington - Gay - Randolph - Gasol
Suns: Dragić - Brown - Beasley - Morris - Gortat