niedziela, 30 grudnia 2012

Frontcourt Wolves nie do zatrzymania.

Minnesota Timberwolves - Phoenix Suns 111:107
(32:29, 32:29, 25:29, 22:20)
fot. USA Today
Frontcourt Timberwolves Kirilenko, Love, Peković (Niiikooolaaa!) był nie do zatrzymania i choć Suns znowu mieli szansę na wygranie meczu w końcówce to się nie udało. To był dobry, szybki mecz do oglądania i każdemu z kibiców mógł się podobać. Szkoda tylko, że fani Suns muszą przełknąć kolejną gorycz porażki.

Dziś jestem cały dzień w trasie, więc z obszerną relacją może być ciężko. Jeśli się uda to pojawi się dopiero późniejszym wieczorem.

UPDATE: Relacji takich jak ostatnio dziś niestety nie będzie, natomiast kilka słów o samym meczu. Do gry wrócił Dragić i zagrał niezłe spotkanie, miał trzecie double-double w tym sezonie. Luis Scola rzucił season-high 33 punkty oddając 26 rzutów. Słabo zagrali rezerwowi, średnio spisał się Marcin Gortat, który w czwartej kwarcie nawet na sekundkę nie pojawił się na parkiecie. Na 8 sekund przed końcem Suns mieli trzypunktową stratę i piłkę z boku, ale Jared Dudley popełnił stratę wybijając piłkę i było po meczu. Dudley po spotkaniu przeprosił kibiców na swoim twitterze i wziął tą porażkę na siebie obiecując poprawę. Cała drużyna musi wyciągnąć jednak w końcu wnioski, bo jak widać do tej pory tego nie zrobiła i Suns nie potrafią wygrać zaciętego meczu.

W noc sylwestrową Suns zagrają z Thunder w Chesapeake Arena. Zobaczymy co to będzie.

Go Suns!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz