czwartek, 28 lutego 2013

Wielkie zwycięstwo Suns w San Antonio!

San Antonio Spurs - Phoenix Suns 101:105
(27:25, 25:20, 25:22, 33:23, 1:5(OT))
fot. AP Photo
San Antonio Spurs mieli serię 18 zwycięstw z rzędu w AT&T Center i na palcach jednej ręki można policzyć ludzi, którzy obstawili u bukmacherów, że właśnie minionej nocy ta passa zostanie przerwana. Słońca sprawiły ogromną niespodziankę!


Był to drugi mecz z serii back-to-back dla Phoenix Suns i druga z rzędu dogrywka. Ponownie zwycięska. Kiedy Manu Ginobili stawał na linii na cztery sekundy przed końcem czwartej kwarty przy prowadzeniu +2 dla Spurs i braku timeoutów ze strony Suns trzeba było liczyć na cud. Piłka po drugim rzucie (pierwszy celny) Manu się wykręciła z obręczy i dopadł ją Jermaine O'Neal i wyrzucił z rąk niczym piłeczkę palantową w stronę Wesa Johnsona. Ten z kolei niczym Steph Curry szybciej ją wypuścił niż złapał i trafił. Za trzy. W dogrywce Suns zatrzymali Spurs na j-e-d-n-y-m zdobytym punkcie i 0/10 z gry. 

Lindsey Hunter bardzo, a to bardzo eksperymentował w tym meczu. Sam fakt posłania na parkiet piątki: Marshall - Markieff - Marcus - Beasley - O'Neal był co najmniej dziwny. Każdy z trójki Morris (razy dwa) i Beasley to zawodnik grający na pozycjach 3/4. A tutaj oglądaliśmy sytuacje, w której jeden z braci krył Manu Ginobiliego. Drugą innowacją była dłuższa gra duetem Gortat - O'Neal. Ta para przebywała ze sobą na parkiecie przez 12 minut, a Słońca w tym czasie rzuciły 25 punkty, zebrały 15 piłek (5 w ataku) i były lepsze od rywali o siedem punktów. 

Doskonale zdaje sobie sprawę, że Suns w tym momencie sezonu nie walczą o nic, ale kiedy piłka zatrzepotała w siatce zadarłem się jak głupi na całe osiedle. Takie zwycięstwa wzmacniają drużynę i chemię panującą w szatni. Jest więc z czego się cieszyć!

Oceny zawodników:

P.J. Tucker 3 - nie zapisał się w mojej pamięci niczym szczególnym. Wobec dobrej gry skrzydłowych z ławki grał tylko 20 minut.

Luis Scola 4 - tak jak pisałem wczoraj, że Scola będzie grał mniej, tak dzisiaj znów miało to potwierdzenie. 19 minut, ale bardzo efektywne: 15 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty. 

Marcin Gortat 4- - minus za skuteczność (3/12), ale duży plus za walkę na tablicach. Zanotował 15 zbiórek i wyrównał rekord sezonu w ilości zbiórek w ataku (7). To dopiero drugi mecz Marcina, w którym miał więcej niż pięć ofensywnych zbiórek. Bardzo dobrze, że pokazał wolę walki na desce rywala, oby tak dalej. Na nieco ponad minutę przed końcem miał kluczową dobitkę po niecelnym rzucie Marcusa.

Jared Dudley 3 - podobnie jak Tucker grał tylko 20 minut. Rzucił 6 punktów i również nie miał szansy zabłysnąć.

Goran Dragić 4 - 13 punktów z 13 rzutów, 13 asyst i 5 strat. Dobrze prowadził grę i ogarniał sytuację na parkiecie. Miał w czwartej kwarcie moment, w którym złapał dwa niepotrzebne faule i istniało ryzyko, że dobije do szóstego, ale udało mu się powstrzymać diabła tasmańskiego siedzącego w środku.

Wesley Johnson 4(+) - Wes nie miał wielkiego meczu. Trafił tylko 3 z 9 rzutów, ale ten najważniejszy wpadł do kosza. Za to ten plus. Dobrze radził sobie w bronieniu Parkera i Ginobiliego. Jest lepszym i bardziej przydatnym zawodnikiem niż Shannon Brown.

Michael Beasley 3 - mógłby być częścią trójgłowego potwora razem z Tuckerem i Dudley'em. Podobnie jak jego koledzy miał cichy mecz. W 18 minut oddał tylko 7 rzutów, trafił trzy.

Markieff Morris 3+ - dziś jego brat był tym lepszym Morrisem na boisko. Keef dorzucił osiem punktów i grał na solidnym poziomie.

Jermaine O'Neal 5+ - najlepszy zawodnik Suns na boisku. Fantastyczna gra, fantastyczne statystyki. 22 punkty, 13 zbiórek, 2 bloki, kluczowe podanie do Wesa i dużo serca zostawionego na parkiecie. Niby staruszek, a może!

Marcus Morris 4 - najlepszy mecz Marcusa w stroju Phoenix Suns. Był na parkiecie w kluczowych momentach spotkania i trafił bardzo ważną step-back trójkę. Musi dostawać minuty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz