Phoenix Suns - Denver Nuggets 93:108
(26:25, 24:28, 24:27, 19:28)
fot. The Associated Press |
Przewodnik wycieczki o imieniu George zaprowadził grupę, nad którą sprawował piecze do pewnej hali w Phoenix, Arizonie. Tam pozwolił dużo młodszym od siebie chłopakom rozpalić ognisko, podsmażyć kiełbaski, rozbić namioty i zbudować przystań na trochę czasu w ramach odpoczynku podczas trwającej podróży. Warunek był jeden, muszą zmieścić się w jednym z prostokątów, zwanych potocznie trumnami, i nie ruszać się. Wycieczka oczywiście zgodziła się. Kiedy George przyszedł z informacją, że czas ruszać to nikt nie chciał wychodzić z tego prostokąta. Zrezygnowany George wiedział, że nie przegada grupy kilkunastu chłopców, więc pozwolił im tam zostać na jeszcze jeden wieczór. Pech chciał, że akurat wtedy do hali przybył też drugi obóz z opiekunem Lindsey'em. Aby pogodzić obie grupy zorganizowano mecz koszykówki, ale chłopcy Georga pozostali w pomalowanym (tak, to kolejna nazwa tego prostokąta) i dzięki rzutom z tych okolic pokonali chłopców Lindsey'a.
Mniej więcej tak wyglądała historia spotkania pomiędzy Phoenix Suns i Denver Nuggets. Goście zdobyli 74 ze swoich 108 punktów z pomalowanego, podczas gdy Słońca zdobyły takich punktów aż 32. Oczywistym faktem jest, że Suns aktualnie brakuje centymetrów pod koszem (choć dzisiejszej nocy na mecz z Rockets Jermaine O'Neal ma już być ubrany w portki i jersey i być w gotowości na pomoc chłopakom), co George Karl i jego szarańcza perfekcyjnie wypunktowali.
Końcowa przewaga 15 punktów wcale nie oddaje tego jak wyglądał mecz, bo przez dużo większą jego część obie drużyny walczyły jak równy z równym. W początkowych fragmentach byliśmy świadkami pojedynku Marcusa Morrisa z Kostom Koufosem (tak to się odmienia?). Obaj zanotowali bardzo dobry start. Marcus rzucił w pierwszej kwarcie 10 punktów trafiając z pod kosza, z półdystansu i zza łuku, a Koufos wyglądał co najmniej jak Yao Ming bawiący się z dziećmi na peryferiach Pekinu. 13 punktów w tej części meczu, 13 pierwszych punktów Nuggets. Kosta ostatecznie pobił rekord kariery rzucając 22 punkty i myląc się tylko raz na jedenaście prób. Kosta Koufos.
Kenneth Faried oczywiście skakał po głowach wszystkich, a Corey Brewer znów udowadniał jak wartościowym zawodnikiem może być dla każdej z drużyn walczących o mistrzostwo (zaliczamy do tego grona też Nuggets?). 2/6 Andre Iguodali i 1/8 Danilo Gallinariego było najcichszym 2/6 Iguodali i 1/8 Gallinariego, zupełnie nie zauważalne.
Oceny zawodników:
Marcus Morris 4 - gra bardzo fajną koszykówkę i mimo, że początkowo uważałem troszkę jego ściągnięcie za niepotrzebne przepełnianie pozycji 3/4, to jednak odszczekuje wszystkie te słowa. Czasem mógłby bardziej pomyśleć kiedy zostaje otoczony watahom przeciwników, ale ogólnie, gra bardzo na plus.
Markieff Morris 2+ - odwrotnie niż brat. To nie był jego mecz, trafił tylko 2 z 7 rzutów i zebrał 2 piłki. Mając za przeciwnika Farieda trzeba dołożyć od siebie trochę więcej.
Luis Scola 3 - 9 punktów, 13 zbiórek i 6 asyst. Okej, ale poza jednym up-and-underem i wsadem nie radził sobie w ofensywie (również 2/7), a dodatkowo jego przeciwnik rzucił wszystkie pierwsze 13 punktów dla swojej drużyny.
Wesley Johnson 3+ - najlepszy strzelec Suns z 19 punktami, ale część z nich wrzucił kiedy mecz był już praktycznie rozstrzygnięty. Nie siedziało z dystansu i wynikiem tego były spudłowane wszystkie cztery rzuty z tamtych rejonów.
Goran Dragić 3- - Ty Lawson jeździł z nim, mimo że komentujący mecz Eddie Johnson uważał, że to Dragić powinien wykorzystać swoją przewagę wzrostu i dominować nad Lawsonem. Tylko osiem punktów, ale aż pięć przechwytów. Ćwicz szybkość łapek Goran.
Hamed Haddadi 3+ - jeśli zawiodę was tą oceną to przepraszam, ale po prostu nie mogę dać mu więcej. Rekord kariery w postaci 13 punktów i 8 zbiórek w 18 minut tego nie zmienią, bo patrząc na niego poruszającego się po parkiecie widzę wielką kłodę. Jest bardzo surowy, choć jako strach na wróble pod własnym koszem może się przydawać.
Jared Dudley 3+ - podoba mi się gra Dudley'a z ławki. Zupełnie nie przejął się utratą miejsca w pierwszej piątce. Wychodzi na parkiet i robi swoje. Dziś 3/5 z dystansu (6/10 w dwóch ostatnich meczach).
Kendall Marshall 2+ - tym razem słabsza postawa Kendalla, trochę za dużo nonszalancji. Nie boi się już rzucać aż tak bardzo jak na początku, ale to jeszcze nie jest to (1/3).
P.J. Tucker 3- - ciężko mu w zasadzie za coś obniżyć notę. Twardy, mocno zbierający piłki, ale jest czarną dziurą w ataku. Jestem pewien, że wiele drużyn będzie o niego walczyć, bo taki defensywny role player jest mile widziany w każdym zespole.
Michael Beasley 2+ - kiedy Mike zmienisz w końcu tą fryzurę?
Shannon Brown - grał za krótko. Ale grał po raz pierwszy od czasu, gdy Flinstonowie urządzali huczne urodziny Freda.
Marcus Morris 4 - gra bardzo fajną koszykówkę i mimo, że początkowo uważałem troszkę jego ściągnięcie za niepotrzebne przepełnianie pozycji 3/4, to jednak odszczekuje wszystkie te słowa. Czasem mógłby bardziej pomyśleć kiedy zostaje otoczony watahom przeciwników, ale ogólnie, gra bardzo na plus.
Markieff Morris 2+ - odwrotnie niż brat. To nie był jego mecz, trafił tylko 2 z 7 rzutów i zebrał 2 piłki. Mając za przeciwnika Farieda trzeba dołożyć od siebie trochę więcej.
Luis Scola 3 - 9 punktów, 13 zbiórek i 6 asyst. Okej, ale poza jednym up-and-underem i wsadem nie radził sobie w ofensywie (również 2/7), a dodatkowo jego przeciwnik rzucił wszystkie pierwsze 13 punktów dla swojej drużyny.
Wesley Johnson 3+ - najlepszy strzelec Suns z 19 punktami, ale część z nich wrzucił kiedy mecz był już praktycznie rozstrzygnięty. Nie siedziało z dystansu i wynikiem tego były spudłowane wszystkie cztery rzuty z tamtych rejonów.
Goran Dragić 3- - Ty Lawson jeździł z nim, mimo że komentujący mecz Eddie Johnson uważał, że to Dragić powinien wykorzystać swoją przewagę wzrostu i dominować nad Lawsonem. Tylko osiem punktów, ale aż pięć przechwytów. Ćwicz szybkość łapek Goran.
Hamed Haddadi 3+ - jeśli zawiodę was tą oceną to przepraszam, ale po prostu nie mogę dać mu więcej. Rekord kariery w postaci 13 punktów i 8 zbiórek w 18 minut tego nie zmienią, bo patrząc na niego poruszającego się po parkiecie widzę wielką kłodę. Jest bardzo surowy, choć jako strach na wróble pod własnym koszem może się przydawać.
Jared Dudley 3+ - podoba mi się gra Dudley'a z ławki. Zupełnie nie przejął się utratą miejsca w pierwszej piątce. Wychodzi na parkiet i robi swoje. Dziś 3/5 z dystansu (6/10 w dwóch ostatnich meczach).
Kendall Marshall 2+ - tym razem słabsza postawa Kendalla, trochę za dużo nonszalancji. Nie boi się już rzucać aż tak bardzo jak na początku, ale to jeszcze nie jest to (1/3).
P.J. Tucker 3- - ciężko mu w zasadzie za coś obniżyć notę. Twardy, mocno zbierający piłki, ale jest czarną dziurą w ataku. Jestem pewien, że wiele drużyn będzie o niego walczyć, bo taki defensywny role player jest mile widziany w każdym zespole.
Michael Beasley 2+ - kiedy Mike zmienisz w końcu tą fryzurę?
Shannon Brown - grał za krótko. Ale grał po raz pierwszy od czasu, gdy Flinstonowie urządzali huczne urodziny Freda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz