Początek był zupełnie nie udany dla podopiecznych coacha Hornaceka. Spurs wyszli z większą energią na parkiet i szybko osiągnęli dwucyfrowe prowadzenie. Po tych kilku minutach wyglądałem mniej więcej tak:
Gerald Green po trafieniu 11 z 20 trójek w dwóch ostatnich meczach tym razem poszedł w 3 z 8, co też jest dobrym wynikiem. Miles Plumlee miał trochę problemów broniąc 1 na 1 Tima Duncana, ale po ofensywnej stronie pokazał kilka ruchów w stylu... Tima Duncana. Między innymi miękki rzut z półdystansu o deseczkę. 15 punktów, 6 zbiórek i 2 bloki. Na twitterze możecie chwalić Milesa używając hashtagu #MilesPlumleeBandwagon. Póki co użyłem go tylko ja.
Archie Goodwin dostał dziesięć minut w pierwszej połowie (2/5, 4 punkty). Udało mu się raz okraść Tima Duncana.
Bardzo nieefektywni byli w tym meczu Channing Frye i P.J. Tucker. O ile w defensywie Tucker jak zwykle był sobą to razem z Panem Czajnikiem trafili tylko 2 z 11 rzutów. W miarę efektywny był z kolei Eric Bledsoe, który trafił połowę ze swoich 12 rzutów na 15 punktów, ale spudłował trójkę z rogu, która mogła dać Suns remis w ostatnich sekundach meczu (Green miał szanse poprawić Erica, również spudłował).
Tym razem tak jak już wspomniałem to nie Bledsoe, a Tony Parker był gwiazdą czwartej kwarty i poprowadził gospodarzy do zwycięstwa. Duncan skończył mecz z 17 punktami, a najlepszy mecz w sezonie rozegrał Danny Green trafiając 8 z 11 rzutów (3/6 za 3) na 19 punktów.
Bardzo dobrze oglądało się ten mecz i mimo porażki Słońca zaprezentowały po raz kolejny kawał solidnej koszykówki. Teraz mamy dzień przerwy i z piątku na sobotę do Phoenix przyjeżdżają szukający formy Denver Nuggets.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz