sobota, 1 listopada 2014

Generał Thomas prowadzi Suns do drugiej wygranej

Postawiłeś już pieniądze u bukmachera na to, że Isaiah Thomas będzie najlepszym rezerwowym ligi? Jeśli nie, to spiesz się, serio. Po dwóch rozegranych meczach Thomas jest najlepszym graczem Suns. W ciągu 50 rozegranych minut zdobył 46 punktów, a minionej nocy to głównie dzięki jego świetnej grze San Antonio Spurs wracają do domu z porażką. 94:89 Suns!


Pierwsza kwarta nie zwiastowała niczego dobrego. Suns rozpoczęli co prawda agresywnie ustawiając Markieffa Morrisa w post-upach z Austinem Daye'm na plecach, ale szybko przerodziło się to w chaos i brak pomysłów w ofensywie. W pewnym momencie podopieczni Jeffa Hornaceka złapali strzelecką niemoc trafiając tylko jeden z 15 kolejnych rzutów. W efekcie, po pierwszych 12 minutach na koncie Suns widniało tylko 11 oczek.

W drugiej odsłonie lepiej zaczęła wyglądać defensywa, a duży w tym udział Alexa Lena. Miles Plumlee miał problemy z faulami (miał też świetny blok z pomocy w 1Q), co otworzyło Lenowi szansę na duże minuty. W tej kwarcie Alex zdobył aż 8 punktów świetnie poruszając się po linii końcowej. Szczęścia dopełniła sekwencja, w której Markieff Morris efektownie zablokował kogośtam, Bledsoe popędził do kontry i rzucił piłkę lobem do Lena, który skończył z góry.

Suns mieli problemy z penetrującym i trafiającym z dystansu Parkerem oraz grającym blisko kosza Duncanem. Przewaga Spurs zmalała do dziewięciu punktów, ale nie zwiastowała niczego dobrego, tym bardziej, że do kosza przyjezdnych wpadało tylko 31% rzutów.

W trzeciej kwarcie do mojego notatnika trafiło stwierdzenie brzydki, brzydki mecz. Suns nie mogli zupełnie strzelić się z za łuku i, po 16/32 przeciwko Lakers, trafili tylko dwie z 18 prób. Na szczęście Hornacek miał na ławce jednoosobową armię w osobie Isaiah Thomasa, który rozruszał ofensywę Słońc.

Thomas w drugiej połowie zdobył 18 ze swoich 23 punktów, do bólu grając pick-and-rolle z Alexem Lenem. Można powiedzieć, że robił co chciał trafiając jakieś fikuśne lay-upy, ale też otwarte rzuty z półdystansu. Len zagrał z kolei swój najlepszy mecz w karierze notując pierwsze na parkietach NBA double-double. Nasz młody center skończył mecz z 10 punktami i 11 zbiórkami. W pamięci pozostanie jego kluczowa, tysonochanlderowska zbiórka w ataku i odegranie, w tym samym posiadaniu, piłki do Markieffa Morrisa, który czekał cierpliwie przy linii końcowej i nie miał problemów ze zdobyciem punktów.


Hornacek zrobił też to, na co wszyscy czekali i cały crunchtime grał trójką rozgrywających dopełnionych Markieffem i Lenem. Tak w ogóle to Keef zakończył mecz z solidnym double-double (20 punktów, 11 zbiórek), ale trafił tylko 7 z 16 rzutów i może dlatego nie było to aż tak zauważalne. Po jego punktach, które widzicie wyżej, Spurs zmniejszymi straty do trzech punktów i na sześć sekund przed końcem mieli piłkę z boku i szansę na doprowadzenie do remisu, ale Boris Diaw popełnił błąd 5 sekund. Dwa celne osobiste Bledsoe przypięczętowały wygraną Suns.

To nie był piękny mecz, ale nie można powiedzieć, że nie był emocjonujący. W US Airways Center kibice na stojąco oglądali ostatnie minuty, ten jeden kibic będący w rodzinnym domu w Krośnie też. Świetna robota Suns!

1 komentarz:

  1. Suns w końcówce naprawde wyglądali jak Drużyna przez duze D!!

    Mam wrażenie, że ściągniecie do teamu Thomasa (w tej chwili to być może steal sezonu w nba!?), jest strzałem w kolano będącego w ostatnim roku kontraktu Greena! Kilka dobrych milionów za sezon przemknie Greenowi koło nosa jak dziś Thomas obok Diawa! Green zapewne wygra nam kilka spotkań RS, ale to Thomas będzie naszym najlepszym rezerwowym (oby tylko zdrowie sprzyjało Bledsoe'owi)! To samo zdrowie będzie potrzebne Len'owi by wprowadzić Suns do PO!

    Z jednej strony wierzę w rozwój duetu Len-Plumele, z drugiej uważam, że potrzeba nam doświadczonego grajka na pozycji C. Mam mieszane uczucia!! A wy?

    OdpowiedzUsuń