poniedziałek, 26 listopada 2012

Jrue Holiday nie był na wakacjach.

Philadelphia 76ers - Phoenix Suns 104:101
(23:20, 23:21, 34:34, 24:26) 

Alvin Gentry postanowił sprawić swoim starterom prezent w postaci wakacji w czwartej kwarcie co zaowocowało porażką, a powiedzmy sobie szczerze - mecz był do wygrania. Nie mam nic do zarzucenia rezerwowym Suns, zagrali bardzo dobre spotkanie i byli lepsi od rezerwowych Szóstek w punktach (40:26), zbiórkach (18:7) i asystach (8:3). Jednak zupełnie nie potrafię zrozumieć, dlaczego trener Gentry tak długo czekał z wprowadzeniem na parkiet graczy z pierwszej piątki, kiedy ważyły się losy spotkania. Co więcej, Marcin Gortat (18 punktów, 7 zbiórek) po znakomitej trzeciej kwarcie, w której odnalazł się w roli go-to-guy (3 akcje 2+1, 13 punktów), nie zagrał w decydującej części nawet sekundy. Zaszczytu zagrania więcej niż 3 minut w czwartej kwarcie doznał tylko Michael Beasley. Mimo to, Suns byli cały czas w meczu, a kiedy Philadelphia odskakiwała na kilka punktów to jeśli nie Gortat, to Beasley zdobywał kilka punktów z rzędu i mecz znów był na styku. Prawdziwym bohaterem spotkania był Jrue Holiday, który robił rzeźnię na parkiecie i był dosłownie nie do zatrzymania. Rzucił career-high 33 punkty, miał w dorobku również 13 asyst i grał jak na prawdziwego lidera przystało. Nie po raz pierwszy w tym sezonie pokazał, że będzie jednym z głównych kandydatów do nagrody Most Improved Player, a kto wie, może nawet kandydatem do All-Star Game. Na 14 sekund przed końcem meczu Słońca miały piłkę przy stanie 103-101 dla 76ers, ale Beasley, który zdecydował się na indywidualną akcję spudłował stosunkowo łatwy dwutakt i kolejna porażka zostaje dopisana do bilansu Phoenix Suns. Oprócz Gortata i Beasleya, na pochwały zasługuje również Sebastian Telfair (dobre decyzje rzutowe, 5/8), którego postawa w tym sezonie jest dla mnie sporym zaskoczeniem. W 76ers wyróżnienie otrzymują jeszcze, dobrze dysponowany na dystansie i deskach, Evan Turner oraz Lavoy Allen, który mimo problemów z faulami dobrze prezentował się po obu stronach parkietu. Dziś w nocy Suns odpoczywają, a już kolejnej zmierzą się z, osłabionymi brakiem Kyrie Irvinga, Cleveland Cavaliers. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz