czwartek, 24 stycznia 2013

Efekt nowej miotły

Nasi Phoenix Suns nie zagrali jakiegoś wielkiego meczu, ale wykorzystali błędy przeciwnika i wygrali wyjazdowe spotkanie z Sacramento Kings. Widać było nawet kilka dobrych elementów gry Słońc.

Zgodnie z zapowiedziami Lindsey Hunter nie zmienił wyjściowego składu. Suns grali na bardzo dobrej skuteczności, trafiając ponad 50% swoich rzutów, ale brakowało w ich grze energii. Niby rzucili aż 30 punktów, ale dali zebrać Kings aż 7 piłek na własnej tablicy, do tego stracili aż 20 punktów z pomalowanego.

O ile pierwsza część gry była jeszcze do obejrzenia, to w drugiej nastąpil zdecydowany kryzys. Lindsey Hunter zaczął eksperymentować ze składem, wpuścił na boisko Wesleya Johnsona i Luke'a Zellera, a ci swoją grą udowodnili, że nie bez powodu są na stałe przyspawani do ławki rezerwowych. Kings wygrali tą kwartę 30:19, byli nie do zatrzymania i gdyby nie stracili aż 7 piłek w tej części meczu, to mogliby prowadzić różnicą nawet 20 punktów do przerwy.

W przerwie Suns dokonali pewnych usprawnień, także w obronie, nie było może tego widać gołym okiem, ale ich obrona zdecydowanie się zacieśniła, co znalazło odzwierciedlenie w skuteczności Kings. Po przerwie trafili oni zaledwie 41.7% z gry, zgubili następnych 13 piłek, a do tego zapomnieli o obronie.

W trzeciej kwarcie nie mieli odpowiedzi na rzuty za 3 Markieffa Morrisa i granie pod kosz do Marcina Gortata, a w czwartej nie do zatrzymania był Michael Beasley. To jego gra po przerwie zrobiła największą róznicę. W trzech akcjach z rzędu trafiał, zdobywając wskaźnik +16 gdy był na boisku przed 15 minut gry. To był właśnie ten B-Easy, na którego grę czekają kibice w Phoenix, dokładnie tego się od niego oczekuje, pytanie tylko czy będzie w stanie utrzymać taką dyspozycję przez dłuższy czas.

Suns teraz nie będą mieli odpoczynku, bo już dzisiaj zagrają u siebie z LA Clippers. Będzie ciężko.

Na koniec nowy element naszych relacji, ocena w skali od 1 do 6 dla wszystkich zawodników, którzy dzisiaj zagrali:

Marcin Gortat 3+ - niezły w ataku, gdzie trafił 5 z 6 rzutów z gry, dobrze grał przeciwko Cousinsowi, pozwalając mu na trafienie tylko 7 z 18 rzutów, ale beznadziejny w walce pod tablicami. Zaledwie 4 zbiórki w 32 minuty gry i do tego w wielu momentach bierne patrzenie co się stanie z piłką, zamiast walki o nią.

Luis Scola 4+ - najlepszy strzelec Suns z 21 punktami, popełnił 4 straty i miał problemy z faulami, przez co jego nota jest obniżona. Kolejny raz udowodnił, że nie trzeba być atletą i wściekle skakać nad przeciwnikami, żeby dobrze grać. Jason Thompson przekonał się o tym boleśnie w pierwszej kwarcie, łapiąc 3 faule w 5 minut gry.

P.J. Tucker 3- - bezbarwny, niczym specjalnym się nie wykazał poza jedną dobitką. Miał zatrzymać Tyreke'a Evansa, a ten gdy na boisku był Tucker zdobył większość ze swoich punktów.

Jared Dudley 3 - podonie jak Tucker, nie wyróżnił się niczym specjalnym poza dwoma dobrymi wjazdami pod kosz w pierwszej kwarcie. Zdecydowanie więcej się od niego oczekuj niż skuteczności na poziomie 33%.

Goran Dragic 4 - bardzo rozsądnie rozgrywał, co jest w jego przypadku nowością. Rozdał 11 asyst, notując tylko 1 stratę, nie wymuszał za bardzo rzutów, co przekładało się na niezłe obsługiwanie podaniami kolegów z gry. Więcej takich meczów w jego wykonaniu.

Markieff Morris 3+ - z całej drużyny miał najlepszy wskaźnik +/-, do tego trafił dwie ważne trójki w trzeciej kwarcie. Mimo, że dołączył się do reszty drużyny i zamiast zbierać piłkę, wolał biec do kontry, to występ jak najbardziej na plus.

Shannon Brown 4- - w wariactwie Shannona Browna jest jakaś metoda. Im mniej czasu ma na zastanowienie się co zrobić, tym lepiej mu to wychodzi. Daleki jestem od stwierdzenia, że myślenie przeszkadza mu w grze, ale kto wie, czy tak nie jest... Kolejny raz świetny w kontrach, zaliczył aż 4 przechwyty - mistrz złodziei.

Sebastian Telfair 3 - bardzo przyzwoita zmiana dla Dragicia, 4 asysty, 2 przechwyty i 0 strat. Szkoda tylko jednego rzutu za 3, po którym piłka nie dotknęła obręczy, ale ślad na tablicy jakies pół metra od celu zostawiła.

Michael Beasley 5- - bohater czwartej kwarty, który wreszcie pokazał skalę swojego talentu. Co prawda przeciwnik nie był najwyższych lotów, ale to jego rzuty pozwoliły Suns odjechać na bezpieczny dystans i kontrolować przebieg meczu w końcówce. Jeśli zmiana trenera miała mieć taki wpływ na jego grę, to podpisuję się pod tym obiema rękami.

Wesley Johnson 1 - nic nie wniósł do gry, miał 3 rzuty z czystych pozycji, żadnego z nich nie trafił. Dostał kolejną szansę, następna może szybko się nie trafić.

Luke Zeller - grał za krótko, żeby go ocenić.

Piotr Zarychta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz