czwartek, 31 stycznia 2013

Na kłopoty Mike Beasley

Na taki zespół czekają wszyscy kibice Phoenix Suns. Michael Beasley był znów najlepszym graczem na boisku i tym razem to on swoją grą w końcówce dał ważne zwycięstwo Słońcom nad LA Lakers.

Zgodnie z tym, co wczoraj pisaliśmy w zapowiedzi kluczem do zwycięstwa było odcięcie Kobe Bryanta od uruchamiania partnerów podaniami. Tą pracę wziął na siebie P.J. Tucker. I o ile 9 asyst Bryanta to bardzo dobry wynik, to w ostatniej kwarcie w tej rubryce u najlepszego gracza Lakers było okrągłe zero.

Z jednej strony to zasługa Tuckera, który bardzo dobrze bronił, a z drugiej słabej dyspozycji graczy Lakers na dystansie. W ostatniej odsłonie trafili tylko 1 z 9 prób, byli pozbawieni Dwighta Howarda pod koszem, dzięki któremu łatwiej było im utrzymywać odległości w ataku, przez co ich skuteczność w ostatniej odsłonie to zaledwie 19.0% (4/21 z gry).

Jeśli dołączymy do tego 6 strat Lakers i ich bardzo słabą obronę, to wiemy dlaczego ostatnia kwarta padła łupem Suns. Oczywiście, Jeziorowcy byli zmęczeni, bo grali dzień po dniu, ale aż taka zapaść dziwi. Suns trafili w ostatniej częśći gry 11 z 16 rzutów z gry, zaliczyli 5 przechwytów i wygrali aż 10:4 w punktach z pomalowanego.

Fantastyczną kwartę rozegrał Michael Beasley, który rzucił w niej 10 punktów, w tym najważniejszego kosza w samej końcówce, gdy ograł Metta World Peace'a. Uaktywnił się też słaby tego dnia Luis Scola, który w czwartej kwarcie się nie mylił (3/3 z gry, 2/2 wolne).

Przez pierwsze trzy kwarty Marcin Gortat trzymał Suns w grze. Rzucił 14 punktów, zebrał 12 piłek, miał 3 asysty. Do tego poradził sobie z Dwightem Howardem w obronie, który rzucił tylko 9 punktów, na 50% skuteczności. Widać było większą agresję w grze Polaka, który zebrał 4 piłki na tablicy atakowanej, szkoda tylko, że znowu nie dostał się ani razu na linię osobistych.

Suns czeka teraz 1 dzień odpoczynku, po którym zagrają u siebie z Dallas Mavericks. To może być idealna okazja do rewanżu za porażkę sprzed kilku dni.

Noty zawodników:

Marcin Gortat 4+ - bardzo dobry występ, aktywny w ataku, gdzie oddał aż 13 rzutów, do tego aktywny na atakowanej tablicy.

Luis Scola 4 - dr. Jekyll i Mr Hyde. Przez pierwsze trzy kwarty bardzo słaby. 2/7 z gry, tylko 2 zbiórki, a w ostatniej dwunastce metamorfoza i brak pomyłek.

P.J. Tucker 4+ - świetna gra w obronie przeciwko Kobe Bryantowi. Do tego kilka ważnych punktów w ataku, 4 ważne asysty.

Jared Dudley 3 - znów słabszy mecz, nie siedział mu rzut (3/10 z gry, 1/6 za trzy), ale przynajmniej ograniczył liczbę strat do zera. Potrzebny zdecydowany wzrost i stabilizacja formy.

Goran Dragic 4 - dał radę w starciu ze Steve'em Nashem. Miał 8 asyst i 3 przechwyty, z czego 2 w ostatniej kwarcie, prowadzące do łatwych punktów. W całym meczu znów tylko 2 straty, w ostatnich meczach zdecydowanie gra bardziej odpowiedzialnie.

Michael Beasley 5+ - najlepszy na boisku, nie popełniał błędów w najważniejszych momentach. Zapełnił największą lukę w drużynie, przejmując rolę closera w kluczowych momentach. Oby to był moment jego przełamania się na dobre.

Shannon Brown 2+ - niby poprawnie, ale ciągle poza rytmem drużyny. Poza rzutami spod samego kosza trafił tylko 1 z 6 jumperów. Ponownie łamał zagrywki, ale w jego przypadku nie przynosiło to efektu.

Sebastian Telfair 2 - zdecydowany zjazd formy. Ani nie widać po nim dobrej obrony, ani asyst, ani punktów. Zatracił wszystko, czym się wyróżniał jeszcze u Alvina Gentry'ego.

Markieff Morris 1 - najgorszy na boisku. Na szczęście Lindsey Hunter nie próbował na siłę odpalić tego gracza i dał mu tylko 14 minut gry. Zero punktów, tylko 3 zbiórki. Do zdecydowanej poprawy.

Lindsey Hunter 5 - wystawić przeciwko dwóm wieżom Lakers Luisa Scolę jako najwyższego gracza to albo mistrzowska decyzja, albo bliska śmieszności. Huntera pomysł wypalił i Suns wygrali. W jego pierwszej ocenie zdecydowanie duży plus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz