poniedziałek, 28 stycznia 2013

Powrót do starych przyzwyczajeń

Dobra seria Phoenix Suns trwała krótko. Po trzech nieźle zagranych meczach przyszła pora na powrót do rzeczywistości. Dallas Mavericks obnażyli wszystkie słabe strony Suns i zaaplikowali im 30. porażkę w sezonie, wygrywając 110:95.

Suns nieźle rozpoczęli ten mecz, prowadząc na początku 6:0, ale to miały być ich ostatnie chwile dobrej gry. Mavs co chwila notowali serie punktowe, które już w pierwszej kwarcie dały im przewagę 9 punktów, a w całym meczu największa róznica wynosiła aż 20 oczek.

Dużą rolę w takiej dyspozycji Słońc miał na pewno terminarz. W ostatnie 5 dni Suns zagrali aż 4 mecze i widać było po nich, że mają zmęczone nogi. Pomimo tego fragmentami naprawdę dobrze wyglądali, ale zabrakło konsekwencji i koncentracji przez cały mecz.

Zupełnie zawiodły rzuty z dystansu. Suns trafili zaledwie 4 z 17 prób i w całym sezonie mają już bilans 0-13 w meczach, w których ich rywale trafiają więcej razy zza łuku. Jeśli dodamy do tego przegraną w kazdym aspekcie statystycznym poza punktami z kontrataku, gdzie był remis, to mamy odpowiedź dlaczego ten mecz został przegrany.

Jedyny moment, gdy wydawało się, że coś się może jeszcze udać, to początek trzeciej kwarty, gdy Suns zaczęli odrabiać straty. W 4 minuty z 15 punktów straty zrobili 6 po koszu P.J. Tuckera, ale za chwilę złapali kolejną zadyszkę. Podobnie było w odstaniej odsłonie, gdy zbliżyli się na 5 punktów (76:81), dali sobie rzucić 10 punktów z rzędu, samemu nie trafiając ani razu.

Noty zawodników:

Marcin Gortat 3+ - kolejny raz był niezbyt waleczny pod koszem. Zebrał tylko 1 piłkę na atakowanej tablicy i zdecydowanie nie pasowało mu, że w ogóle nie dostaje piłek. To co dostał, to wykorzystał, trafiając wszystkie 4 rzuty z gry. Jednak znów było słabo w obronie, gdzie na zmianę ogrywali go Chris Kaman i Elton Brand.

Luis Scola 4- - trochę lepiej niż dzień wcześniej w starciu ze Spurs. Argentyńczyk trafiał częśćiej, ale znów nie był aktywny na tablicy, zbierając tylko 4 piłki.

P.J. Tucker 4 - jedyny gracz pierwszej piątki, który był na plusie w tym meczu. Pobił rekord życiowy w asystach i był znów skuteczny w ataku, rzucając 12 punktów.

Jared Dudley 3 - po świetnym występie przeciwko Spurs, oczekiwaliśmy czegoś więcej niż 9 punktów i sktueczności 33% z gry. Zaspany, nierówny, brakowało mu zdecydowania.

Goran Dragic 4 - najlepszy gracz Suns na boisku. Tym razem dobra skuteczność (50%), znów 8 asyst, ale na niekorzyść aż 4 straty. Jako jeden z nielicznych graczy Suns był lepszy od swojego vis-a-vis, Darrena Collisona.

Markieff Morris 2 - złapał 5 fauli i pudłował jak tylko mógł. Trafił 1 rzut na 6 prób i to w dodatku z dużą dozą szczęścia.

Michael Beasley 3+ - jak na sinusoidzie, świetny mecz na zmianę z meczem średnim. To i tak lepiej niż jeszcze niedawno, gdy przeplatał średnie z fatalnymi. Apetyt wzrósł ostatnim występami, dlatego tak niska nota.

Kendall Marshall 3- - wskoczył na miejsce Sebastiana Telfaira i zagrał przyzwoicie. Nie popełnił żadnej straty, ale też nie miał asysty. Był wyraźnie zagubiony, ale wreszcie dostał więcej minut gry.

Shannon Brown 2 - trudno znaleźć jakiekolwiek plusy po jego stronie, kolejny raz łamał zagrywki, grając pod siebie, ale tym razem rzut mu nie siedział. W ramach kary biegał po boisku tylko 15 minut.

Wesley Johnson 2 - kolejny raz wchodzi na boisko i łamie zagrywki. Zdecydowanie źle robi biorąc przykład z Shannona Browna i Michaela Beasleya. Nie trafił 2 rzutów i usiadł na ławkę. Wrócił, gdy było już pozamiatane.

Luke Zeller 0 - grał zbyt krótko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz