niedziela, 3 lutego 2013

Blowout w Oakland.

Golden State Warriors - Phoenix Suns 113:93
(26:29, 22:23, 33:22, 32:19)
fot. espn.com
Phoenix Suns nie przystępowali do tego meczu w roli faworytów, ale w pierwszej połowie wyglądali zupełnie nieźle i jak to często bywa w tym sezonie wlali w nas trochę nadziei. Skończyło się 20-punktowym blowoutem.

Michael Beasley zagrał najwięcej minut ze wszystkich graczy Suns w pierwszej połowie i przełożyło się to na 15 punktów (również najwięcej w drużynie). Selekcja jego rzutów jest jednak, łagodnie mówiąc, zła i to zielone światło na rzucanie, które dostał od Huntera może się naprawdę źle skończyć. Dobrze prezentował się w pierwszych dwóch kwartach nasz rozgrywający, Goran Dragić, a Jared Dudley wykorzystywał swoją przewagę wzrostu nad kryjącym go przez większość czasu Stephenem Curry.

Grający w pełnym składzie Warriors przebudzili się w drugiej połowie i nie dali żadnych szans swoim rywalom. Curry i Klay Thompson zaczęli trafiać z dystansu, a ball movement doskonale funkcjonował w drużynie Marka Jacksona. 34 asysty, bo tyle łącznie zanotowali gospodarze, to ich najwyższy wynik w tym sezonie. Aż czterech zawodników Warriors (Curry, Thompson, Jack, Lee) miało co najmniej 7 asyst na swoim koncie. To robi wrażenie. 

Marcin Gortat miał być ważnym elementem gry Suns, ale wypadł bardzo blado. Andrew Bogut może nie miał też jakiegoś rewelacyjnego meczu, ale na tle Gortata wyglądał dużo, dużo lepiej. Swój wkład w zwycięstwo miał też skrzydłowy z Północnej Karoliny, Harrison Barnes. Trzeci raz w tym sezonie przekroczył on barierę 20 punktów (21, 9/11 z gry), a do tego zebrał 8 piłek.

Przed Suns kilka dni odpoczynku, a w nocy z wtorku na środę przyjdzie czas na pojedynek z nieco odmienionymi Memphis Grizzlies.

Notowania zawodników:

P.J. Tucker  - dobry mecz Tuckera, rzucił 12 punktów tylko dwa razy myląc się z gry, aktywny na deskach, aż 5 z 7 jego zbiórek to zbiórki ofensywne. Jak zawsze waleczny i wkładający całego siebie w mecz.

Luis Scola 3+ - plus za aż 14 zbiórek (5 w ataku). Argentyńczyk wyglądał w tym meczu jak Kenneth Faried z Denver Nuggets. Zaciekłość w walce o każdą piłkę to coś czego u niego za często nie widujemy. Na minus słabiutka skuteczność, tylko 27% (3/11). 

Marcin Gortat 2 - bardzo słaby mecz Marcina, był totalnie niewidoczny, trafił 2 z 7 rzutów, zebrał 9 piłek, ale wszystkie na bronionej desce. Przegrał pojedynek z Bogutem i nie pomógł swojej drużynie.

Jared Dudley 4 - 16 punktów z 9 rzutów, wykorzystywał swoją przewagę fizyczną nad kryjącymi go zawodnikami, trafił dwa razy z dystansu. Mniej było w nim all-around playera jakim często jest, ale jego postawą nie możemy być zawiedzeni.

Goran Dragić 3+ - dobra pierwsza połowa, druga słaba. W tej gorszej trafił tylko 1 z 5 rzutów i nie radził sobie w obronie Stephena Curry'ego. Oczekujemy po nim większej stabilności i Słoweniec musi nad tym popracować.

Michael Beasley 4- - był najlepszym strzelcem zespołu z 24 punktami, ale potrzebował do tego aż 23 rzutów. Musi pracować nad selekcją, bo łamie dużo akcji. Ma dużo do udowodnienia, ale może robić to też w inny sposób niż grać izolacje za izolacją.

Kendall Marshall 3 - ani na plus, ani na minus. Kendall dostaje coraz więcej szans i to zaprocentuje, ale bądźmy cierpliwi. Kilka razy zgubił się łatwo w obronie, gdy Warriors grali proste pick and rolle. 3 asysty, 2 straty. Więcej pewności siebie i będzie dobrze.

Shannon Brown 3- - bezbarwny, oddał 6 rzutów z czego dwa były celne, a jeden był niekontestowanym airballem z 7 metrów. Grając w taki sposób nie zagrzeje miejsca w Arizonie, może to i lepiej.

Markieff Morris 2+ - coś w końcu trafił (3/7), ale jego poziom zaangażowania w grę i obrona to w dalszym ciągu nędza. Morris wygląda jak Charles Barkley w Kosmicznym Meczu, kiedy zabrano mu cały talent. Ma być jednym z podstawowych, młodych zawodników w przebudowywanym składzie, ale jak tak dalej pójdzie to skończy to się wielką klapą.

Wesley Johnson 1 - grał tylko 4 minut, ale oddał aż trzy zupełnie bezsensowne rzuty. Cień zawodnika.

Luke Zeller - grał za krótko.

Diante Garrett - grał za krótko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz