Phoenix Suns - Brooklyn Nets 100:102
(25:25, 18:30, 33:20, 24:27)
fot. USA Today |
Pierwsza kwarta zapowiadała zacięty pojedynek, ale kiedy w drugiej goście odskoczyli na 12 punktów, wydawało się, że będziemy świadkami kolejnego blowoutu.
Nic podobnego. W trzeciej kwarcie Słońca powstały jak feniks z popiołów za sprawą świetnej gry Dragicia i perfekcyjnie ustawionego celownika Wesa Johnsona. Wesley rzucił wtedy 17 ze swoich 21 punktów trafiając pięciokrotnie zza łuku na sześć prób. 12 ostatnich punktów Suns w kwarcie było jego autorstwa i cztery ostatnie posiadania były jego celnymi trójkami. Johnson sprawił, że kibice zaczęli szaleć w US Airways Center pierwszy raz od epoki kamienia łupanego.
Goran Dragić przez cały mecz grał niemal perfekcyjnie. Na niekorzyść działają cztery straty. Ale popatrzmy na to co ucieszy nasze oczy. 31 punktów (10/19), 12 asyst i 9 zbiórek. Żaden z zawodników NBA nie zanotował w tym sezonie występu na takim poziomie. Ani LeBron James, ani Rajon Rando, ani Russell Westbrook. Dodatkowo ostatnim graczem Phoenix Suns, który wykręcił takie cyferki był Kevin Johnson w 1993 roku (32-14-9), kiedy wielu z nas bawiło się wiaderkiem i łopatką w piaskownicy na pobliskim placu zabaw. Brawo Goran, tak trzymać!
Słońca dogoniły rywali, ale niestety w czwartej kwarcie bardzo dobrze zagrał duet rozgrywających Nets. Deron Williams (20 punktów, 11 asyst) i C.J. Watson rzucili razem 19 punktów w tej części nie pudłując ani jednego rzutu z gry i z linii. Na kilka sekund przed końcem Williams podjął dodatkowo bardzo dobrą decyzję faulując Dragicia. Nets mieli wtedy trzy punkty przewagi, więc Goran musiałby trafić pierwszego osobistego, a drugiego specjalnie spudłować i liczyć, że któryś z partnerów zbierze piłkę i dobije. Prawie wszystko się udało. Prawie.
Haddadi zebrał piłkę i tak jak widzicie na obrazku rzucił. Przyceglił. Koniec, budowy zakończone, rozejść się.
Wielka szkoda, bo ta noc Gorana Dragicia mogła być dla niego miłym wspomnieniem. Pewnie będzie miłopodobnym, ale zwycięstwo dałoby jeszcze więcej.
Brawa za mecz należą się jeszcze dla P.J. Tuckera (14 punktów, 6 zbiórek w ataku) i Markieffa Morrisa, ale dla niego głównie za walkę na deskach. Morris zebrał aż 9 piłek w ataku i jestem pewien bez sprawdzania, że jest to jego career high. W sumie miał 15 zbiórek, ale okropnie pudłował z każdej możliwej pozycji (5/18).
Kolejny mecz Słońca rozegrają w nocy z środy na czwartek i będzie to wyjazdowe spotkanie z Utah Jazz.
Nic podobnego. W trzeciej kwarcie Słońca powstały jak feniks z popiołów za sprawą świetnej gry Dragicia i perfekcyjnie ustawionego celownika Wesa Johnsona. Wesley rzucił wtedy 17 ze swoich 21 punktów trafiając pięciokrotnie zza łuku na sześć prób. 12 ostatnich punktów Suns w kwarcie było jego autorstwa i cztery ostatnie posiadania były jego celnymi trójkami. Johnson sprawił, że kibice zaczęli szaleć w US Airways Center pierwszy raz od epoki kamienia łupanego.
Goran Dragić przez cały mecz grał niemal perfekcyjnie. Na niekorzyść działają cztery straty. Ale popatrzmy na to co ucieszy nasze oczy. 31 punktów (10/19), 12 asyst i 9 zbiórek. Żaden z zawodników NBA nie zanotował w tym sezonie występu na takim poziomie. Ani LeBron James, ani Rajon Rando, ani Russell Westbrook. Dodatkowo ostatnim graczem Phoenix Suns, który wykręcił takie cyferki był Kevin Johnson w 1993 roku (32-14-9), kiedy wielu z nas bawiło się wiaderkiem i łopatką w piaskownicy na pobliskim placu zabaw. Brawo Goran, tak trzymać!
Słońca dogoniły rywali, ale niestety w czwartej kwarcie bardzo dobrze zagrał duet rozgrywających Nets. Deron Williams (20 punktów, 11 asyst) i C.J. Watson rzucili razem 19 punktów w tej części nie pudłując ani jednego rzutu z gry i z linii. Na kilka sekund przed końcem Williams podjął dodatkowo bardzo dobrą decyzję faulując Dragicia. Nets mieli wtedy trzy punkty przewagi, więc Goran musiałby trafić pierwszego osobistego, a drugiego specjalnie spudłować i liczyć, że któryś z partnerów zbierze piłkę i dobije. Prawie wszystko się udało. Prawie.
fot. NBA League Pass |
Wielka szkoda, bo ta noc Gorana Dragicia mogła być dla niego miłym wspomnieniem. Pewnie będzie miłopodobnym, ale zwycięstwo dałoby jeszcze więcej.
Brawa za mecz należą się jeszcze dla P.J. Tuckera (14 punktów, 6 zbiórek w ataku) i Markieffa Morrisa, ale dla niego głównie za walkę na deskach. Morris zebrał aż 9 piłek w ataku i jestem pewien bez sprawdzania, że jest to jego career high. W sumie miał 15 zbiórek, ale okropnie pudłował z każdej możliwej pozycji (5/18).
Kolejny mecz Słońca rozegrają w nocy z środy na czwartek i będzie to wyjazdowe spotkanie z Utah Jazz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz