środa, 12 lutego 2014

LeBron James zabrał Suns zwycięstwo.

Uczucie radości, gdy twoi ulubieńcy zaczynają mecz z mistrzami NBA od runu 12-0. Fajne uczucie. Niestety jak szybko przyszło tak szybko uciekło i po świetnym początku Suns nie odparli naporu Miami Heat. Goście, prowadzeni przez LeBrona Jamesa, nie dali się połknąć w US Airways Center i dla naszego nieszczęścia schodzili z parkietu jako wygrani. 103:97 Heat.


James był świetny, trafił 12 ze swoich 22 rzutów na 37 punktów, a do tego dołożył 9 zbiórek i 3 asysty. Idealnie wyczuwał też to co robili Suns w ofensywie, czego konsekwencją było aż 5 przechwytów na jego koncie. Pod nieobecność Dwyane'a Wade'a dostał też dobre wsparcie od Chrisa Bosha, który po cichutku rzucił 21 punktów i na finiszu trafił ważną trójkę.

Słabsza postawa męczonego przez cały mecz Gorana Dragicia zaowocowała tylko 15 punktami, ale 9 asystami, na jego koncie. To trochę dziwne, że mecz na poziomie 15-9 nazywamy słabszym, ale Dragić już przyzwyczaił do supermeczów i, sorry Goran, ale masz na tym poziomie zostać. Na Słoweńca Eric Spoelstra wyrzucił od początku ściągniętego (dokładnie w takim celu) z Golden State Warriors Toney'ego Douglasa, który napsuł mu sporo krwi. Podobnie zresztą jak wchodzący z ławki Norris Cole. Mimo tego, gra Suns w pierwszej kwarcie siadła dokładnie w tym momencie, w którym Jeff Hornacek posadził swojego asa na ławce. No cóż, bywa.

Bardzo dobry mecz rozegrali nasi wingmani. Gerald Green swoimi punktami trzymał w pewnym momencie Słońca w meczu. W sumie zdobył 26 punktów na bardzo dobrej 64% skuteczności (9/14). PJ Tucker rzucił 14 punktów, miał 8 zbiórek i 5 asyst, w tym jedną najpiękniejszą w jego całej karierze, licząc od przedszkola:



Suns nie mogli liczyć dziś na rezerwowych. Markieff Morris rzucił co prawda 12 punktów, ale trafił tylko 5 z 14 rzutów. Jego brat nie trafił żadnego z trzech, a Alex Len przez 6 minut zapadł w pamięć maślanymi palcami przy łapaniu piłki. Poza meczem był również Miles Plumlee (14 minut, 2 punkty i 6 zbiórek), ale głównie dlatego, że Hornacek dostosował się do niskich lineupów, którymi grają Heat i używał głównie duetu Keef - Frye (15 punktów) na pozycjach 4-5.

W czwartej kwarcie Heat zagrali na maksimum swoich możliwości i niestety Suns nie dali rady wyrwać tego spotkania. Można go nie lubić, można hejtować, ale trzeba przyznać, że James naprawdę zagrał świetnie w tym meczu i nie było na niego odpowiedzi.

Teraz czas na All-Star Weekend i kolejny mecz Suns rozegrają dopiero w przyszłym tygodniu w nocy z wtorku na środę w Denver.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz