poniedziałek, 22 września 2014

#5: Co w Arizonie piszczy?

Minnesota Timberwolves bardzo chce Erica Bledsoe, Zoran Dragić jest bliski podpisania kontraktu z klubem, w którym gra jego brat, a bliźniacy Morris zrobią wszystko żeby grać razem. Tak w skrócie wygląda przegląd ostatnich wydarzeń ze środowiska Phoenix Suns. Więcej informacji znajdziecie poniżej.

  • Phoenix Suns oferowali (i pewnie ciągle oferują) Ericowi Bledsoe 48 milionów dolarów za 4 lata gry w Arizonie. Agent Bledsoe, Rich Paul, postawił poprzeczkę znacznie wyżej i zażądał dla swojego klienta maksymalnej umowy. Jak dobrze wiemy, Słońca się nie ugieły i do dnia dzisiejszego jeden z zawodników kreowanych na przyszłościową twarz organizacji pozostaje ciągle bez kontraktu. Tymczasem ten najwyższy kontrakt gotowi są mu zaproponować Timberwolves (KAAAAAHN!).

    Problem w tym, że w Minnesocie nie mają miejsca w salary cap i jedynym rozwiązaniem byłaby wymiana sign-and-trade. Suns takim czymś nie są zainteresowani i nie ma się co dziwić. Zawodnik, który mógłby powędrować w drugą stronę jest już w Cleveland, a Andrew Wiggins jest na 100% nie do ruszenia. Za Kevinów Martinów czy innych Pekoviciów Słońca nie oddadzą Bledsoe, nawet jeśli miałby to być jego ostatni rok w Phoenix.

    Należy pamiętać, że jeśli Eric przyjmie ofertę kwalifikacyjną i zostanie w Arizonie, to klub z Phoenix ciągle będzie mógł mu zaoferować największe pieniądze. Pytaniem pozostaje, czy po takim obrocie spraw jaki miał miejsce podczas tegorocznego offseason, Bledsoe nadal będzie miał ochotę grać dla Suns...
  • Pisałem już o tym, że Suns bardzo chcią mieć u siebie kolejną parę braci i przez ostatnie dni rozmowy nabrały rozpędu. Według Marca Steina z ESPN Suns są zdecydowanym faworytem do podpisania kontraktu z Zoranem Dragiciem. Prawdopodobnie byłaby to 2-letnia umowa, ale nie wiadomo jeszcze na jaką kwotę miałaby opiewać. Zoran ma ciągle ważny kontrakt z Unicają Malaga i w przypadku podpisaniu kontraktu z Suns klub z Malagi będzie musiał otrzymać 1.1 miliona dolarów odszkodowania. Suns mogą zapłacić 600 tysięcy, resztę pokryć musi sam zainteresowany.

    Bledsoe (raczej?), Green, Goodwin, Tucker, Marcus Morris i TJ Warren to zawodnicy, z którymi Zoran miałby walczyć o minuty. Łatwo nie będzie miał, ale to idealny przykład walczaka, który z pewnością nie odpuści. Suns dobrze wiedzą, że ciężko będzie upchać wszystkich tych graczy do rotacji, ale 2-letnia umowa dla Zorana to idealna rzecz w perspektywie zatrzymania Gorana, który w 2015 roku może zostać niezastrzeżonym wolnym agentem. Główka Ryana McDonough pracuje.
  • Bledsoe i Dragić to nie jedyne zmartwienia Suns. Kolejnym będzie zatrzymanie u siebie Markieffa Morrisa, a jak się okazuje... także jego brata. Otóż jak raportuje Zach Lowe z Grantland nasze papużki nierozłączki już w 2011 roku przed draftem mówiły o tym, że są gotowe grać razem w jednej drużynie za mniejsze pieniądze. Suns dali im taką możliwość i Morrisowie nie widzą siebie już w innych zespołach. Oddzielnie oczywiście. Ryana czeka bardzo ważna decyzja.

    Keef miał świetny sezon 2013/14 i jest idealnym kandydatem na pozostanie w Phoenix. Po odejściu Channinga Frye'a będzie prawdopodobnie wychodził w pierwszej piątce i rozpoczynające się za nieco ponad miesiąc rozgrywki powinny być dla niego kolejnym etapem progresu. Marcus nie był aż tak wyróżniającą się postacią, ale jego solidna gra dawała Suns sporo dobrego (38% za 3). Obaj bracia otwarcie mówią, że wspólna gra była dla nich marzeniem i chcą, aby drużyny NBA widziały w nich dobrze funkcjonujący tandem. Rzeczywiście, trudno oprzec się temu stwierdzeniu, bo kiedy do Phoenix przyjechał Marcus to Markieff rozwinął skrzydła i stał się lepszym zawodnikiem.

    Teraz Suns chcą zatrzymać Keefa muszą też zatrzymać Mooka. Nie ma innej opcji, umówmy się. Jakkolwiek dziwnie to dla nas brzmi, utrata brata może bardzo obniżyć loty Markieffa. Do 31 października Słońca mają czas, aby przedłużyć ich debiutanckie kontrakty. Jeśli bracia są gotowi pójść na obniżenie wartości kontraktów, to w Phoenix powinni to wykorzystać. Sytuacja nie jest najbardziej komfortowa, ale lepiej mieć dwóch szczęśliwych Morrisów, niż żadnego. Lub niż jednego smutnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz