wtorek, 25 listopada 2014

Zacięta końcówka w Toronto, szósta porażka Suns

Spotkanie w Toronto zakończyło sześciomeczową wyjazdową serię Phoenix Suns. W czwartej kwarcie Raptors prowadzili już różnicą 17 punktów, ale Słońca nie poddały się i wróciły do meczu. Niestety, po zaciętej końcówce to gospodarze dopisali zwycięstwo do swojego bilansu. Suns przystępując do tego meczu mogli pochwalić się szesnastoma wygranymi z Raptors w ostatnich dziewiętnastu spotkanich. Tym razem to, grający najlepszą koszykówkę od lat, gospodarze byli faworytem i jak się okazało - słusznie. 104:100 Raptors.


Pierwszą kwartę Suns rozpoczęli od skutecznego wyegzekwowania tej samej zagrywki. Pierw Markieff Morris trafił z półdystansu, a następnie Miles Plumlee dobił niecelny floater Gorana Dragicia. Po drugiej stronie parkietu szalał Jonas Valanciunas, który przez całe spotkanie pożerał Plumlee'go i Alexa Lena. Litwin był nie do zatrzymania przez cały wieczór - trafił 10 ze swoich 11 rzutów na 27 punktów i 11 zbiórek.

Plumlee zagrał w tym meczu... uwaga... 5 minut. Nie pamiętam, aby w którymkolwiek spotkaniu w barwach Suns zagrał mniej. W tym czasie złapał trzy faule i był po prostu bezużyteczny. Zmieniający go Alex Len zagrał pięknego pick-and-rolla z Dragiciem w pierwszej kwarcie, ale spudłował pozostałe trzy rzuty, nawet te otwarte z półdystansu i 20 minut uzbierał ledwie dwa oczka i siedem zbiórek mając przy tym najgorszy w drużynie wskaźnik +/- na poziomie -16.

Suns mieli bardzo dobry moment gry w 1Q. Markieff trafił trudny reverse lay-up, po którym Eric Bledsoe przechwycił piłkę wybijaną zza kosza i trafił trójkę z rogu. Raptors odpowiedzieli runem 14-2 i byli na dobrej drodze do przejęcia kontroli nad meczem. Problemy z faulami Plumlee'go i Lena zmusiły Jeff Hornacka do wykorzystania Shavlika Randolpha na początku drugiej kwarty, ale w dalszych częsciach meczu, trener Suns postawił na small ball z Markieffem grającym na centrze. Ten zanotował 17 punktów, 8 zbiórek i 4 asysty, ale nie trafił żadnej z czterech trójek.

Bardzo słaby mecz rozegrał Goran Dragić. Słoweniec spędził na parkiecie ledwie 21 minut i zdobył tylko sześć punktów. Początek trzeciej kwarty miał obiecujący, gdy dwa razy zdobył punkty spod samego kosza, ale trzy celne rzuty z gry na dziewięć oddanych i 4 straty sprawiły, że Hornacek w ogóle nie wykorzystał Dragicia w czwartej kwarcie. Ogółem Suns nie mogli umieścić piłki w koszu w trzeciej kwarcie trafiając w tej części meczu 38.1% rzutów, co pozwoliło Raptors wyjśc na 15-punktowe prowadzenie.

Początek czwartej kwarty zwiastował jeszcze gorsze czasy, ale szybka przerwa na żądanie Jeffa przyniosła pożądany efekt. Suns zanotowali run 14-0 trafiając jakieś szalone trójki i wrócili do meczu. Ten festiwal celnych rzutów z dystansu rozpoczęł Eric Bledsoe, a szybko dołączył do niego Isaiah Thomas (16 punktów). Ten ostatni trafił każdą z czterech trójek w czwartej kwarcie, w tym jedną up-and-under przy goniącym zegarze 24 sekund.

Eric Bledsoe zagrał najlepszy mecz w sezonie zdobywając 14 punktów w czwartej kwarcie. Ogółem zanotował 25 oczek, 7 zbiórek, 6 asyst i po dwa przechwyty i bloki pokazując w końcu za co Suns będą mu płacić grube pieniądze w kolejnych latach. Bledsoe trafiał ważne rzuty na finiszu, ale w kluczowej akcji Hornacek zaufał bardziej Thomasowi, który dobrze broniony przez Lowry'ego stracił kontrolę nad piłką. Isaiah próbował(?) wziąć czas, podobnie jak Jeff Hornacek(?), ale sędziowie odgwizdali piłkę sporną. Posiadanie trafiło do Raptors i dwa celne wolne DeMara DeRozana posłużyły za gamewinnera.

PJ Tucker grał kolejny bardzo dobry mecz i wydaje się, że Hornacek powinien przywrócić go do gry w pierwszej piątce. Tucker trafił trzy z czterech trójek na 11 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty. Gerald Green dołozył 13 z 12 rzutów. Marcus Morris miał kolejny słaby mecz na 5 punktów z 7 rzutów.

Oprócz Valanciunasa w ekipie Raptors dobre wsparcie z ławki dał Lou Williams, który przed meczem został wybrany graczem tygodnia Konferencji Wschodniej. Sweet Lou zdobył 17 punktów trafiając 6 z 12 rzutów. DeRozan wymęczył 23 punkty 20 rzutów, a Kyle Lowry wykręcił niezłe 14 oczek, 7 zbiórek i 8 asyst, ale również miał problemy ze skutecznością (6/16).

Gdyby Suns trafiali w pierwszych trzech kwartach z lepszą skutecznością niż 41% to końcówka tego meczu mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Jednak nie ma co gdybać, trzeba pochwalić Suns za walkę do końcowej syreny i szybko przejść do kolejnych meczów. W nocy z środy na czwartek do US Airways Center zawitają Denver Nuggets i nikt nie wyobraża sobie innego scenariusza niż zwycięstwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz