czwartek, 18 grudnia 2014

Suns przerwali fatalną passę

"W końcu!" krzyknąłem po końcowej syrenie. Kiedy Suns wygrywali w samej w końcówce trzema punktami czułem, że zaraz którykolwiek z graczy Charlotte Hornets trafi trójkę z faulem, ale wygląda na to, że limit pecha się wyczerpał. Goran Dragić powrócił do gry i odświeżył ofensywę Suns, a bardzo dobra gra Isaiaha Thomasa i celność Geralda Greena pomogły zapewnić Słońcom zwycięstwo.

Suns mieli ogromny problem z zatrzymaniem Ala Jeffersona. Big Al trafiał z każdej pozycji i ani Alex Len ani Miles Plumlee ani nawet broniący go przez moment P.J. Tucker nie byli odpowiedzią. Jefferson zdobył aż 18 punktów w pierwszej kwarcie i zacząłem odmawiać zdrowaśki za każdym razem kiedy dotykał piłki. Potem na szczęście przystopował i ostatecznie trafił 13 z 22 rzutów na 28 punktów. 27 dołożył Kemba Walker (9/20 FG), ale nie trafił trójki na remis na 10 sekund przed końcem. Dobitka Gary'ego Neala również była niecelna i dwa osobiste Tuckera przypieczętowały zwycięstwo.

Isaiah trafił w końcówce ważny rzut z półdystansu i dwa osobiste, które dały Suns trzy punkty przewagi. Był najlepszym strzelcem Słońc z 23 punktami na koncie (7/13 FG). 12 z nich zdobył w czwartej kwarcie i można powiedzieć, że był jednym z ojców powrotu Suns do meczu. Gerald Green po fatalnym ostatnim meczu, tym razem zdobył 16 punktów trafiając 3 z 5 trójek.

Mecz z Hornets był idealnym przykładem jak dużo dla Suns znaczy Goran Dragić. Słoweniec powrócił do gry po zażegnaniu problemów z plecami i ożywił ofensywę Suns. Trafił co prawda tylko jedną z sześciu trójek, ale miał 20 punktów z 17 rzutów i 8 asyst. Po meczu mówił, że w ostatniej kwarcie praktycznie nie czuł nóg, ale mam nadzieję, że to tylko i wyłącznie wynik niegrania w poprzednich spotkaniach. W trzeciej kwarcie parkiet opuścić musiał Markieff Morris, który został ukarany dwoma przewinieniami technicznymi za pyskowanie do sędziów. Keef zdobył 13 punktów i 8 zbiórek w 23 minuty, a Suns wyjątkowo nie potrzebowali go do odniesienia zwycięstwa.

Jeff Hornacek szuka coraz to ciekawszych kombinacji. Po wstawieniu do pierwszej piątki Alexa Lena (10 punktów, 4 zbiórki) przyszedł czas na granie piątką: Thomas - Bledsoe - Dragić - Green - Tucker. To nie jest żart. Suns przez cztery minuty tego meczu grali piątką złożoną z graczy, którzy mogą występować na pozycjach obrońców. Co ciekawe, byli oni w tym czasie lepsi od rywali o pięć punktów.

Suns przegrywali w tym meczu różnicą nawet 17 punktów, ale chwała im za to, że wrócili i w końcu wyrwali zwycięstwo w crunchtime. Nareszcie widzieliśmy lepszą defensywę w najważniejszych akcjach i to naprawdę cieszy. Oby to był dobry początek powrotu na właściwą ścieżkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz