czwartek, 8 stycznia 2015

42 punkty w 4Q, ważne zwycięstwo z Wolves

Miałem w planach obejrzeć ten mecz na żywo, ale obudziłem się jakieś 3 godziny po jego rozpoczęciu i przez trzy pierwsze kwarty podczas każdego timeoutu odmawiałem jedną zdrowaśkę dziękując za to, że nie musiałem męczyć się z nierówną grą Suns w środku nocy. W czwartej kwarcie Suns zaczęli grać swoje, Andrew Wiggins nie trafił trójki na zwycięstwo (wow!) i Słońca wywieźli z Minneapolis ważne zwycięstwo. 113:111 Suns!

Alex Len dobrze bronił dostępu do obręczy przez pierwsze 36 minut (po raz kolejny zanotował 5 bloków), ale jego siedem punktów i trzy ofensywne zbiórki w czwartej kwarcie było kluczowe dla Suns. Najpierw przy remisie 90:90 Len dobił niecelny rzut Geralda Greena, następnie po pudle Isaiah Thomasa trafił z faulem, a chwilę później jeszcze raz uratował dupsko Greena. Na przestrzeni niecałych dwóch minut Len był MVP tego spotkania.

Nie był nim w trzeciej kwarcie:
Wcześniej Gerald Green zrobił się gorący, dzięki czemu 15 ze swoich 21 punktów zdobył właśnie w czwartej kwarcie. Były trójki, był layupy, były rzuty od deski z jednej nogi. Typowo. W końcówce nie zawiódł Markieff Morris, który nie po raz pierwszy w tym sezonie trafiał kluczowe rzuty dla Suns. W ostatniej minucie Keef trafił dwukrotnie z półdystansu i pozwolił wszystkim zapomnieć o swojej słabszej rzutowo nocy - 5/13 FG, 0/3 3PT, 14 punktów.

Markieff zapisał też na swoim koncie przewinienie techniczne, i jak to już bywa, Marcus Morris musiał zrobić to samo.



Po meczu Mook przeprosił w szatni kolegów i, przede wszystkim, Jeffa Hornacka. Jak mówili świadkowie całej sytuacji, Morris był po prostu mocno wkur***ny gwizdkiem, a dokładniej jego brakiem. Po tym zdarzeniu Marcus nie powrócił już na parkiet.

Goran Dragić na 10 sekund przed końcem czwartej kwarty przy prowadzeniu Suns dwoma punktami, dostał piłkę po celnym rzucie Chase'a Budingera i zamiast zwolnić akcję i ukraść kilka cennych sekund, to popędził w kontrze, nie trafił dwutaktu, ale został sfaulowany. Trafił tylko jeden z dwóch osobistych i rozpoczęła się wojna nerwów, która na szczęście dla Suns skończyła się dobrze. To była chyba jedyna zła decyzja Dragicia w meczu. Słoweniec był najlepszym strzelcem Suns z 25 punktami na koncie. Trafił 11 z 12 rzutów za dwa(!), miał 4 asysty i jednego Mo Williamsa, który dalej szuka piłki w lewej ręce Dragicia.



Eric Bledsoe trafił 7 z 17 rzutów na 17 punktów i 5 przechwytów, Isaiah Thomas 6 z 14 na również 17 punktów i również 5 przechwytów. W pierwszej kwarcie Suns trafili tylko 32% swoich rzutów, oddając dużo prób z półdystansu i niedostając się pod obręcz. Hornacek w wywiadzie po 1Q powiedział, że jego zawodnicy muszą agresywniej atakować kosz i nie rzucił swoich słów na wiatr, po przez trzy kolejne kwarty prawie połowa rzutów Suns miała miejsce z okolic obręczy, dzięki czemu skuteczność Słońc skoczyła do góry po ponad 20%.

W piątkową noc Suns jadą do San Antonio. Spurs mają tyle samo meczów straty to pierwszych na zachodzie Warriors co nasi ulubieńcy. Zapowiada się ciekawe widowisko.

2 komentarze:

  1. Miejmy tylko nadzieje, że nie wykończy nas swoim rzytem od tablicy TD :)

    GO SUNS!!

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja najbliższy mecz nazywam meczem za 2 zwycięstwa, ten mecz tak naprawdę pokaże jakie są szanse Słońc na PO

    OdpowiedzUsuń