sobota, 17 stycznia 2015

Planowe zwycięstwo z Timberwolves

Szybko, szybko, bo sesja nie rozpieszcza. Phoenix Suns rozegrali niezły mecz przeciwko Minnesocie Timberwolves i stosunkowo łatwo zwyciężyli 110:99. Słońca miały dobre momenty, miały przestoje, ale ostatecznie dopisały do swojego bilansu kolejne zwycięstwo. Kluczowy run miał miejsce w końcówce trzeciej kwarty, a trafiający Gerald Green pociągnął grę w ostatniej odsłonie i Timberwolves nie byli już w stanie zagrozić Suns.

Goran Dragić skończył zażywać Febrisan, wypocił wszystkie zarazki i był w pełni sił, co zresztą pokazała pierwsza kwarta. Dragić agresywnie szukał sobie pozycji do rzutów, ponawiał niecelne próby i zdobył wtedy 13 punktów i miał trzy ofensywne zbiórki. Później nieco przystopował, ale rozegrał bardzo dobry mecz na 21 punktów, 8 asyst i 5 zbiórek trafiając 10 z 17 rzutów. Był najlepszym strzelcem Suns, ale tuż za jego plecami czaił się Gerald Green.



Green 12 ze swoich 19 punktów zdobył w czwartej kwarcie trafiając m.in. fadeaway trójkę z prawego rogu wylatując za linię końcową. Typowe. Trafił w sumie 8 z 14 rzutów, miał też cztery zbiórki. Markieff Morris po zdobyciu career-high 35 punktów, tym razem miał spokojny mecz na 13 punktów, 4 zbiórki i 2 asysty, a Alex Len po raz czwarty z rzędu zapisał na swoim koncie minimum 10 zbiórek. Nasz center miał w sumie 12 desek, ale też 6 punktów i dwa bloki.

Bardzo dobrze z ławki zagrał Brandan Wright, który wsadził 5 z 6 rzutów na 11 punktów, 3 zbiórki i blok. Po rozgrywających Suns widać dopasowanie do gry Wrighta i szukanie okazji do puszczenia mu piłki lobem. Miles Plumlee jest trzecim centrem w rotacji, ale dostał swoją szansę w trzeciej kwarcie i miał bardzo efektywne 3/3 z gry na 6 punktów w 9 minut.



Reggie Bullock był już z drużyną, ale siedział elegancko ubrany za ławką.

Mo Williams nie rzucił 52 punktów dla Wolves. Miał ich o połowę mniej.

Miłej soboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz