środa, 14 stycznia 2015

Wielka noc Markieffa Morrisa!

8:23 rano. Ktoś puka do drzwi. Markieff budzi się, przeciera oczy. Ubiera szlafrok, na stopy zakłada ciepłe pluszowe kapcie, otwiera drzwi od sypialni i idzie. Zachrypniętym głosem wydaje z siebie tylko leniwe:

- Kto tam?
- Na pewno nie Kevin Love - odpowiada wystająca z sąsiedniej sypialni głowa Marcusa.

Markieff Morris ukradłby noc w NBA, gdyby nie 52 punkty Mo Williamsa. Keef poprowadził Phoenix Suns do arcyważnej wygranej z Cleveland Cavaliers zdobywając 35 punktów. Kevin Love był tak ogrywany przez Morrisa, że spędził na parkiecie ledwie 27 minut, osiem w trzeciej kwarcie. W czwartej nie wyszedł już na parkiet. 107:100 Suns!

Keef był fantastyczny od samego początku. Trafiał pull-up jumpery, trójki, objeżdżał Love'a atakując kosz, dobijał niecelne rzuty, rzucał alley-oopy Brandanowi Wrightowi. Tej nocy to on był gwiazdą w Phoenix. Morris trafił 15 z 21 rzutów i warto zaznaczyć, że tylko pięć celnych prób było spod obręczy. To wyraźnie pokazuje jak pewnie się czuł ze swoim rzutem.
Markieff królu.

Ten mecz po raz kolejny pokazał, że najpewniejszą opcją Suns w half-court jest właśnie wykreowanie rzutu dla Morrisa lub wyizolowanie go w stylu masz tę piłkę i rzuć nad gościem albo go objedź.

Ach, nie mogę wyjść z zachwytu.



Suns prowadzili już 19 punktami, zanim J.R. Smith (8/14 3PT, 29 punktów) zrobił się gorący i zaczął trafiać trójkę z trójką. Cavaliers wpierw doprowadzili do remisu, a niedługo po tym objęli prowadzenie. Dla Słońc ważne rzuty trafiał oczywiscie Markieff, ale dużo trzeba oddać Alexowi Lenowi, który miał ważną dobitkę, oraz P.J.-owi Tuckerowi, który przy +3 dla Suns na 26 sekund przed końcem zebrał (chodź to powinno zabrzmieć - ZEBRAŁ!) niecelny rzut Keefa, został sfaulowany i wykorzystał oba rzuty osobiste.

LeBron James miał 33 punkty (11/18 FG), ale Tucker miał na nim kilka dobrych defensywnych stopów, w tym ważny przechwyt na 90 sekund przed końcem meczu. Love miał 9 punktów z 11 rzutów, Kyrie Irving był fatalny na 9 punktów z 14 rzutów i 8 strat. Timofey Mozgov był.

Alex Len spędził na parkiecie 37 minut, co jest oczywiście jego career-high i był jednym z ojców sukcesu. Miał 13 punktów, 10 zbiórek, 3 asysty (w tym jedna piękna ze szczytu do zbiegającego pod kosz Erica Bledsoe), blok i przechwyt. Jego długie ramiona skutecznie utrudniały Cavs jakiekolwiek manewry w strefie podkoszowej. To był jeden z tych meczów, po którym myślisz - Ten gość robi progres w trakcie sezonu i z meczu na mecz co raz bardziej mi imponuje.

Goran Dragić trafił 8 z 15 rzutów na 18 punktów, grając jako walcząca z przeziębieniem dwójka. Eric Bledsoe miał 12 punktów, 7 zbiórek, 6 asyst. Stosunkowo cichy mecz mieli rezerwowi Suns. Thomas trafił tylko jeden z pięciu rzutów, Gerald Green grał 7 minut, a Miles Plumlee prawie nie grał. W tym ostatnim przypadku będzie to teraz raczej codzienność. Brandan Wright nie grał wielkich minut w swoich dwóch pierwszych meczach w trykocie Suns, ale w obydwu wyglądał poprawnie - dziś 2/2 z gry i dwa przechwyty. Marcus Morris miał 9 punktów.

Suns mają trzy mecze przewagi nad New Orleans Pelicans i Oklahomą City Thunder, ale rozegrali o cztery mecze więcej od swoich przeciwników w walce o playoffy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz